Moja wobleroza cz. VI - Tips&Tricks
Data: 29-12-2002 o godz. 22:30:00
Temat: Zrób to sam


W ostatnim już odcinku mojego kursu opiszę kilka zależności w budowie woblera, które mają wpływ na jego pracę. Na akcję woblera ma wpływ kilka czynników, których połączenie stanowi o jego niepowtarzalności. Jednak znając te kilka prawidłowości można z grubsza zaplanować akcję woblera i dobrać go do konkretnego gatunku poławianej ryby czy wręcz do konkretnej miejscówki. Jednym woblerem nie da się złowić każdej ryby i w każdym miejscu. Po kilku latach praktyki we własnoręcznym wykonywaniu tych przynęt każdy może zrobić to, co mu odpowiada i w co będzie wierzył. A wiara czyni cuda - przynęta, która nam cały czas "nie pasuje" wielu ryb nie złowi!



Już na etapie projektowania korpusu z grubsza możemy zaplanować przyszłą pracę woblera. Zasadniczo wyróżniam trzy kształty korpusów podłużne-płaskie, pękate-grube i wygięte - "bananki". Oczywiście możliwe są różne modyfikacje i płynne przejścia z jednego rodzaju w drugi, ale znając zachowanie tych trzech podstawowych można dojść do pewnych prawidłowości i "zapanować" nad akcją przyszłego woblera.

Kształt podłużny charakteryzuje "migotliwa" akcja - drobne, ale bardzo szybkie wychylenia na boki, nie ma tu "wężowatego" ruchu. Im taki wobler jest bardziej spłaszczony bocznie, tym bardziej "drobi" - można dojść do takiego momentu, w którym wobler będzie zachowywał się jak przywiązany do żyłki patyk. Czasami takie zachowanie bywa skuteczne, ale nie preferuję takich przynęt.

Kształt pękaty charakteryzuje bardziej wyraźna, odczuwalna na kiju akcja i widoczne wychylenia boczne korpusu. W tej grupie można pokusić się o stworzenie przynęt głęboko nurkujących. Długi, duży i płasko ustawiony ster nie wpłynie znacząco na utratę "wigoru" takiej przynęty.

Wreszcie woblery o wygiętym, "bananowym" kształcie. To moi faworyci pośród woblerowej braci. Przynęty te mocno przyginają szczytówki wędzisk, charakteryzuje je bardzo wyraźny charakter pracy. Potrafią nieraz mieć tak bardzo wyraźne wychylenia boczne, że patrząc na taki pracujący wobler z góry można dostrzec jego brzuch. Uwielbiam je, choć nie są to przynęty na wszystkie ryby!!!

Rozmieszczenie ołowiu także znacząco wpływa na pracę woblera. Zauważyłem, że im większa ilość obciążenia znajdzie się przy przednim uszku zaczepowym, tym wobler będzie pracował mocniej. Oddalanie obciążenia w stronę tylnego uszka powoduje złagodnienie pracy przynęty. Swoje woblery obciążam w większości tylko na odcinku pomiędzy przednim uszkiem, a końcem środkowego, nigdy nie dalej niż do połowy długości przynęty. Duże znaczenie dla stabilności pracy woblera i jego "trzymania się" wody ma wysokość umieszczenia obciążenia w korpusie. Obciążenie umieszczam najczęściej w rowku, w którym znajduje się stelaż woblera, choć czasem, szczególnie w przynętach tonących, jest to zdecydowanie za mało. W takim przypadku, przed wklejeniem stelaża, nawiercam wiertłem do metalu otwory przez nacięcie i w nich umieszczam śrut ołowiany. Śrut ten powinien znaleźć się po wklejeniu stelaża tuż nad nim. Nawiercenie zbyt głębokich otworów, a co za tym idzie umieszczenie ołowiu zbyt blisko grzbietu woblera może spowodować utratę stabilności przynęty i jej wykładanie się na boki. W malutkich woblerach, gdzie nie ma miejsca na "odwierty" przyklejam płasko kawałki taśmy ołowianej na brzuszku przynęty, a następnie ołów ten maskuję za pomocą kleju Poxipol. Często wystarczy to, żeby wobler stał się tonący.

Kąt nacięcia rowka na ster ma decydujący wpływ na głębokość pracy przynęty. Kąt ten może wahać się od kilku do ok. 90 stopni w stosunku do podłużnej osi przynęty. Im kat ten większy, tym przynęta będzie pływać bliżej powierzchni. Uważam, że najtrudniej wykonać przynętę głęboko nurkującą i do tego dobrze pracującą!!! Osobiście najczęściej nacinam rowek na ster pod kątem 45 stopni, a w razie chęci zmiany głębokości pracy przynęty ster z poliwęglanu odpowiednio doginam. Poliwęglan daje się bardzo łatwo kształtować po lekkim podgrzaniu - używam tu w warunkach domowo-warsztatowych zwykłej suszarki do włosów, a w "poligonie" zapalniczki. Nie próbujcie jednak tego kształtowania przeprowadzać na sterach z innych materiałów, bo staną się natychmiast kruche i bardzo łamliwe. W woblerach tonących stery zawsze umieszczam pod kątem od 45 do 90 stopni, co czyni je agresywnymi w pracy, a głębokość ich zanurzenia reguluję długością opadania przynęty i prędkością jej prowadzenia.

Rowek na ster nacinam zawsze jak najbliżej uszka zaczepowego. Przesuwanie miejsca umieszczenia steru w przynęcie w stronę uszka środkowego ma wpływ na złagodzenie agresywności pracy przynęty. Stąd np. w woblerach trociowych uszko zaczepowe niemalże leży na sterze, lub jest w niego wprowadzone.

Kształt i długość steru głębokości dobieram do wielkości przynęty. Nic nie zastąpi tu praktyki. Ster z poliwęglanu ma tą zaletę, że nawet po wklejeniu można go zawsze przyciąć i wygiąć. Im ster jest dłuższy, tym trudniej o właściwą pracę przynęty, cechuję ją wtedy skłonność do wykładania się na boki. Wadę tą łatwo usunąć - nożyczki i pilnik sprawę załatwiają. Natomiast ster zbyt krótki za słabo "ożywia" przynętę. Dlatego wolę wkleić zawsze coś większego niż za małego. Po kilku latach prób i błędów doszedłem do takiej wprawy, że jeden rzut oka na przynętę sprawia, że ster do niej przeznaczony po prostu widzę. "Łódkowate" wygięcie steru ma także wpływ na pracę przynęty - ten sam wobler wyposażony w płaski i wygięty ster staje się w drugim wariancie bardziej agresywny. Takie stery uzyskuję wycinając je z plastikowej butelki zwrotnej po napojach lub kształtując na ciepło poliwęglan. Stery wygięte nie mogą być zbyt długie, bo przynęta zacznie się wykładać na boki.

Przednie uszko zaczepowe staram się kształtować tak, aby było one umieszczone jak najniżej tzn. najbliżej płaszczyzny brzuszka woblera, lub wręcz poniżej niej. Preferuję woblery "wariaty", więc wszystkie moje działania zmierzają zawsze ku zapewnieniu maksymalnej agresywności przynęty. Również w trakcie wykonywania przynęt z uszkiem zaczepowym do żyłki wprowadzonym w ster tak kształtuję stelaż, aby uszko wypadało zawsze poniżej płaszczyzny brzuszka.

Wstępną regulację pracy przynęty przeprowadzam w wannie lub w ciepłych porach roku w oczku wodnym na działce - zamieszkujące je karasie mają wtedy sporo zamieszania. Kawałek żyłki z przywiązaną agrafką i kombinerki to wszystko, co potrzebne do testów. Gdy wobler wykłada się na któryś z boków przyginam w przeciwną stronę uszko zaczepowe, aż do uzyskania właściwej pracy. Gdy to nie pomaga pozostawiam regulację na "prawdziwe warunki bojowe" - do najbliższego pobytu nad wodą. Dopiero wtedy, gdy wobler nie daje się ustawić, przeznaczam go na breloczek do kluczy. Zwiększenie agresywności pracy przynęty można uzyskać poprzez przygięcie uszka zaczepowego w dół, w kierunku brzuszka przynęty i odwrotnie - zmniejszenie agresywności w górę, w kierunku grzbietu. Należy pamiętać tu o ostrożności i delikatności, bo bardzo łatwo uszkodzić przy tym przynętę. Taką regulację najlepiej przeprowadzić przy pomocy kombinerek o okrągłych końcówkach.

Mam nadzieję, że seria moich artykułów o amatorskiej produkcji woblerów zachęciła Was do spróbowania własnych sił. Czy moje zamierzenie spełniłem okaże się w przyszłości. Proszę Was o jedno - nie zniechęcajcie się pierwszymi ewentualnymi niepowodzeniami. Gdy złowicie pierwszą rybę na własnego "cudaka" docenicie swoją pracę i już na zawsze pozostaniecie w klanie woblerostrugaczy.

Każdego z Was, którzy dzięki moim tekstom (i Marka_b zdjęciom!!!) zrobi pierwsze woblery proszę o przysłanie mi jednego z nich. Stworzę w ten sposób, mam nadzieję, kolekcję wspaniałych przynęt, które być może nigdy nie ujrzą wody (są zbyt cenne, aby je stracić), ale dadzą mi poczucie, że nie pisałem tego wszystkiego na marne!!!

Wobler potęgą jest i basta!!!


Dżąs







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=129