XV Zlot Pogawędek Wędkarskich
Data: 10-05-2006 o godz. 16:35:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Pisząc relacje z imprez PW zawsze zastanawiam się, który to już zlot, biesiada, spotkanie. Patrząc po powrocie z nad morza na zlotową galerię zobaczyłem, że właśnie uczestniczyłem w XV zlocie portalowej społeczności. Jak było tym razem? Czy impreza się udała? Czy - tak jak planowaliśmy - było rodzinnie i jak zwykle sympatycznie? Oceńcie sami.



Nad morze wraz z Asknetem i Michałem dotarłem bardzo późno w nocy z 28 na 29 kwietnia. W czasie jazdy odbieraliśmy wiadomości o kolejnych osobach, które już oczekiwały nas w Dziwnówku. Planując zapewne poranne łowienie nikt nas o 2 w nocy nie oczekiwał. Po rozpakowaniu, szybko uzbroiłem jeden kij, przygotowałem przynęty, nastawiłem budzik na 4.15 i położyłem się spać.

Rano spotkałem pierwszych zlotowiczów. O tak wczesnej porze pierwszego dnia zlotu wstał także Tom_roy, Wichura, (który na kwaterze pozostawił Magdę) i Czez, który wymknął się śpiącej rodzince. W tym składzie ruszyliśmy rozpocząć pierwsze morskie, pogawędkowe wędkowanie. Było rześko. Woda chłodna, wschód słońca. Wymarzona aura dla chcących po raz pierwszy brodzić i spinningować w morzu. Choć na wędkach pojawiły się tylko niewymiarowe flądry i turboty, to sam klimat witania wstającego dnia stojąc po pas w wodzie i łowienia ryb, był naprawdę wart, by wstać tak wcześnie.


Wiało, gwizdało, drzewa się pochylały, a my dzielnie walczyliśmy.
Rys. Dominiki Bąk.

Po powrocie do kwatery można było przywitać się z osobami, które stopniowo pojawiały się na zlocie. Byli już: Karpiarz z Jadzią, Sołtys, Zamker z synem i Tamtaradej. Pojawił się też Nodi z Tatą. Przyjechał też Jarbas, Kunta i Zenon z rodzinami, Dziecko oraz w komplecie bracia Bąk z żonami, dziećmi i seniorem rodu: Muniem. Po przyjeździe Roberta_67 wraz z rodziną, mogliśmy oficjalnie rozpocząć zlot. Przy okazji ogłoszono konkurs na największą rybę oraz konkurs rysowniczy o tematyce wędkarskiejdla naszych milusińskich.


Bardzo optymistycznie widziała nas jedna z autorek.
Nareszcie jakaś ryba na zlocie. Rys. Elizki Bąk.

Przez kolejne dni integracja toczyła się przy grillu, gdzie jak zwykle skromny Czez zaprezentował nam próbkę swoich możliwości i zapowiedział, że przy sprzyjających wiatrach na kolejnym zlocie również upichci małe „co nieco”. Gdy pogoda sprzyjała, więcej czasu spędzaliśmy na plaży, gdzie próbowaliśmy przechytrzyć ryby pływające w naszym morzu. Udało się złowić kulka fląder i turbotów, niestety głównie niewymiarowych, płotki i małe tobiasze. Jjjan głównie z Tamtaradejem i Zamkerem łowili z łodzi w kanale rzeki Dziwnej i na zalewie opodal Dziwnowa, czyniąc zamieszanie w stadach zamieszkujących te wody okoni.


Atmosfera była naprawdę rodzinna. Rys. Misi Łuczak.

Próbowaliśmy też połowów na zalewie w okolicach Dziwnówka. Niestety szczupaków nie złowiliśmy, ale za to Czez i Munio ukłuli kilka okoni, zaś Nodi złowił jazia.

Jak zwykle najbardziej cierpliwy i najbardziej wytrwały w połowach był Kunta i jak zwykle za czas spędzony nad wodą został nagrodzony.


Rysunek Oli Szczepaniak.


Nadworni rysownicy zauważyli i docenili także wytrwałość łowcy.
Rys. Ani Dąbkowskiej.

Jednego z wieczorów odebraliśmy informację, że właśnie wyholował 50 cm srebrniaka. Po dłuższych oględzinach okazało się, że rybą był morski tęczak. Taka informacja spowodowała, że niemal wszyscy ruszyli na podbój Bałtyku. Niestety poza niewielkimi turbotami nic już tego wieczoru i nocy nie złowiliśmy. Pogoda z dnia na dzień się poprawiała, lecz niestety zlot zaplanowany do 3 maja. Oficjalnie należało więc tego dnia go zakończyć. Z przyjemnością wręczyliśmy dzieciakom dyplomy i upominki za wspaniałe rysunki, które zdobią ten tekst. Kunta zaś zasłużenie otrzymał dyplom dla łowcy największej ryby zlotu oraz upominek w postaci kołowrotka.

Parkingi 3 maja powoli zaczęły pustoszeć. Ci zaś, którzy pozostali zwiedzali okolicę i wytrwale próbowali jeszcze połowić. Ryb wielkich nie było, ale były piękne widoki w Wolińskim Parku Narodowym i wspaniała wręcz, sielska atmosfera.


Się działo...

Z ciężkim sercem pakowałem bagaże do samochodu i opuszczałem Dziwnówek. To był naprawdę wspaniały zlot. Miałem okazję poznać kolejne osoby z Pogawędek, porozmawiać o rybach, kulinariach, winie i czekoladzie. Patrzeć jak, z każdym dniem zlotu, postępuje integracja między uczestnikami zlotu. Zarówno tymi dorosłymi jak i „narybkiem”, który z dnia na dzień czuł się swobodniej w swoim towarzystwie. To wszystko złożyło się na wspaniałą atmosferę, którą jako najlepsza pamiątkę zabrałem ze sobą do domu. Jeśli dodam do tego niesamowity widok kilkunastu gruntówek stojących w świetle księżyca na plaży, brodzących obok spinningistów, Karpiarza ze świecącą czołówka wchodzącego do morza i zarzucającego wędziska, będzie to kawałek egzotycznego wędkarstwa, które w przesympatycznym gronie mogłem uprawiać nad Bałtykiem. Dziękuję wszystkim za przybycie, Tom_Royowi za organizację i do zobaczenia przy najbliższej okazji.
Może już w lipcu na Śląsku?

Torque







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1359