Lin na Dzień Matki
Data: 26-05-2006 o godz. 21:55:00
Temat: Łowca okazów


25 i 26 maja to każdego roku daty dla mnie specjalnie ważne. Tak się składa, że moja mama urodziła się dzień przed Dniem Matki. Prezent urodzinowy dostała w dniu, kiedy one przypadają, a odnośnie Dnia Matki wspomniała mi tylko, że życzy sobie karpia lub lina. Oczywiście miałem jej go złowić osobiście.



Jeżeli chodzi o karpie to nie mam z nimi szczególnych doświadczeń. Wyjąłem ich kilka, ale naprawdę nic specjalnego. Bez wahania padło więc na lina, tym bardziej, że już od tygodnia planowałem sprawdzić, czy już się "ruszyły".

26 maja budzik zadzwonił o 4.00 i natychmiast wyrwał mnie z głębokiego snu. Pogoda za oknem fatalna i w dodatku kropi deszczyk, a niebo zasnute jest ciemnymi chmurami. Chwila wahania: iść czy nie iść? W końcu nad "mój dół" mam raptem około 2 km, więc w przypadku nagłego urwania chmury wsiadam w samochód i wracam do łóżka. Wstaję! W końcu nie mogę wrócić bez zamówionego prezentu.

Na łowisku jestem przed 5.00. Szybko przygotowuję zanętę i wrzucam w upatrzone miejsce. Robaczki na hak, dwa zestawy do wody i czekanie... Pewnie jeśli weźmie, to i tak około 8, mam więc sporo czasu na przemyślenia. Żeby tylko małe okonki nie weszły w łowisko, bo spłoszą liny.

Po 30 minutach spławik z lewej strony lekko się przytopił. Serce zaczęło bić mocniej. Za chwilę jednak wrócił do pozycji wyjściowej i ... tak - odpływa w lewo i przytapia się. Tnę! Uuuuuu bracie - pierwszy w tym roku i od razu ładny. Ciągnie mocno w kierunku dna i odpływa to w prawo, to w lewo. Przede mną sama roślinność podwodna. Żeby tylko się w nią nie wplątał. Chyba mnie usłyszał, bo "jedzie" posto w przybrzeżne krzaki. Udało mi się go wyprowadzić, już chwytam za podbierak, wędka do lewej, podbierak do prawej ręki i... co jest do jasnej...podczepiony za płetwę brzuszną? Nie owinął tylko żyłkę wokół siebie , hak wbity prawidłowo... ulga. Jeszcze jeden odjazd pod krzaczki, ale za chwilę ląduje w podbieraku. Piękny oliwkowy prosiaczek. Prezent jest, mogę spokojnie wracać. Lin do siatki , zestawy do wody i...leje jak diabli, coraz mocniej, jestem cały mokry.

Przez następne półtorej godziny łowię jeszcze 2 okonki i płotkę na kukurydzę. Przy linie całe trio wygląda śmiesznie i wraca do wody. Niestety "sesji zdjęciowej" nie mogę zrobić nad wodą, chociaż tym razem nie zapomniałem aparatu, a jedynie karty pamięci. W samochód i jazda do domu. Zdjęcia i ważenie (na nowej wadze elektonicznej). Pomiary wskazują 1, 54 kg i 43 cm. Sprzęt: widoczny na zdjęciu. Mama szczęśliwa, łowca jeszcze bardziej.

Liny zacząłem łowić na dobre w zeszłym roku. Złapałem ich wtedy 12 między 1, a 15 września. Dwa z nich mierzyły po 45 cm, ale były lżejsze od tego: 1,46 i 1,42 kg. Wiele w temacie połowu linów pomogły mi artykuły i dyskusje na forum PW, a w szczególności uwagi Oldiego (mam nadzieję, że nie odbierze tego jako "wazelinkę", a jedynie formę podziękowania za cenną naukę ).

Pierenick







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1369