Karp - zgłoszenie 2006
Data: 01-06-2006 o godz. 21:05:00
Temat: Łowca okazów


Trafił się jak kurze ziarnko. Sobota, 27 maja 2006 roku.



Dzień nie jest najlepszy na relaksowe wędkowanie. Co parę minut pada drobny deszczyk, jednak nie ma wiatru. Woda prawie spokojna i powinno być dobrze.

Jestem nad wodą w Knurowie - Krywałd. Zapadlisko pogórnicze Jagielnia. Bardzo trudny teren, pełen ciężkich zawad (zatopione drzewa i krzaki). Mam miejscówkę, gdzie jest sporo jak na te warunki otwartej przestrzeni i za każdym razem boję się, że będzie zajęta przez innego wędkarza. Tym razem jest wolne miejsce...

Tutaj już dwa razy duży karp pokazał mi ogon, zrywając najpierw żyłkę 0,12, potem 8 kg plecionkę. Tym razem jestem uzbrojony w 12 kg plecionkę ( EXPERT - 0,16 mm ). Druga wędeczka, nadal na mojej plecionce 8 kg firmy Jaxon - ta będzie do łowiewnia ewentualnych leszczy czy karasi. Z prawej strony ustawiam wędeczkę z założoną kulką proteinową o smaku truskawki.

Wędka lewa - dwa ziarenka kukurydzy. Podsypuję pelletem truskawkowym, kulkami proteinowymi, ziarnem kukurydzy z puszki i czekam.

Coś się zaczyna dziać na wędeczce z kukurydzą. Są jakieś dziwne delikatne brania. Pewno dwa ziarenka kukurydzy to za duża porcja, więc zmieniam na jedno ziarenko. Trzeba to przypilnować i po zarzuceniu trzymam wędkę w ręce, aby zareagować na minimalne zadźwignięcie spławika.

Obsertwuję ciągle spławik z kulką proteinową. Właśnie moment oglądania prawego spławika spowodował zagapienie się i poczułem gwałtowne targnięcie wędki, którą miałem w ręku (na szczęście). Ryba zacięła się sama, mało tego - daje mi ostry odjazd na środek stawu. Już wiem, zamiast kulki proteinowej, o zgrozo, karp zabrał ziarenko kukurydzy. Ręką reguluje obroty oddającej plecionkę szpuli. Udaje mi się zatrzymać karpia. Teraz się zaczyna. Zwroty, przeganianie z lewej na prawą. Zawirowania wody pod lustrem i ciągły strach, czy plecionka wytrzyma. Do zaczepów zaledwie 20 metrów. Czy to na takiego karpia dużo? Ręka zaczyna boleć od trzymania kija w górze. Telematch Kusiro 4,22 pracuje bez zarzutów i elegancko reaguje na targania ostre i gwałtowne, ale krótkie odjazdy. Wreszcie walka wzdłuż pasa brzegowego. Na szczęście karp jest już poważnie zmęczony i trzyma się górnej warstwy wody. Plecionka jest jednak na tyle wytrzymała, że pozwoli na obracanie łba i zmienianie kierunku holu.

Jestem sam. Pod nogami w wodzie ustawiam jeną ręką podbierak. Kurcze - trochę mały. Karp jeszcze dwa razy odbija z mniejszym animuszem od podbieraka, jednak udaje mi się go w końcu cudem wpakować, zagarniając go podbierakiem. Karp uderza w podbierak tak dla mnie szczęśliwie, że zagrzebuje się w środek siatki, plecionka nie wytrzymuje i pęka 2 cm od haczyka. Karp jest już w podbieraku. Patrzę na zegarek - o jasny gwint - 40 minut holu.

Natychmiast dzwonię po mojego kolegę, sąsiada.
- Andrzej - mam tego karpia. Przyjeżdżaj szybko nad wodę.
Sesja foto i karp dołącza do grupy świętych ryb.

Mierzę go od razu po zrobieniu zdjęć. Ma 84 cm. Domowa waga wskazuje 12 kg.

I kto by pomyślał, że jeszcze uda mi się złowić tak dużego karpia? Trzeba ten fakt wykorzystać i zgłosić go do rejestracji Łowców Okazów PW. Mam tylko nadzieję, że znajdzie się prawdziwy Karpiarz, który pobije mnie z kretesem, czego życzę wszystkim pogawędkowiczom.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1372