Powierzchniowe łowy
Data: 22-08-2006 o godz. 23:58:03
Temat: Spinningowe łowy


Początek czerwca. Narew...w samo południe. Stoję po pas w wodzie na rozległej rafie, spławiając przed interesujące skupisko kamieni małe woblerki. Upał, czas mija, totalny brak reakcji. Przemieszczam się ostrożnie w dół rzeki i obławiam dokładnie każde potencjalne stanowisko kleni.



Ryby są obecne w łowisku. Co chwila słyszę plusk, cmoknięcia i widowiskowe zbieranie jakiegoś robactwa z powierzchni. Co tu zrobić. Tradycyjnie prowadzone, pływające woblery są ignorowane. Zakładam mikro-obrotówki nr 0 i 00. Owszem są delikatne pobicia lecz nic nie mogę zaciąć. Rozglądam się w stronę brzegu. Zwalona przez bobry topola sięga swymi gałęziami w nurt. Tuż za nią tworzy się ciekawy warkocz. Co chwila widać oczkowanie ryb i słuchać głośne pluśnięcia. To na pewno klenie. Żadna inna ryba z zamieszkujących te wody nie siorbie tak podczas żerowania.

Stoję bez ruchu i przypatruję się z ciekawości. Wokół zanurzonego do połowy drzewa krążą jakieś duże owady. Już wiem co to za robaczki - chrabąszcze majowe. W szaleństwie ewolucji jakie wykonują, zawisają w powietrzu, tańczą wokół siebie odbijają się oszołomione od konara i spadają do wody z delikatnym pluskiem. Po tej przykrej dla nich przygodzie, usiłują poderwać się od lotu, rozpaczliwie machając skrzydełkami. Nagle widzę ogromny wir połączony z błyśnięciem bokiem drapieżnika i kończy się życie nieostrożnego owada. Po chwili kolejne dwa leje doprowadzają mnie do pasji. Przeszukuję pudełko i widzę prawie identycznego jak chrabąszcze Sieka. Niestety to wersja pływająca lecz ze zbyt wielkim sterem a tu trzeba coś w zasadzie tylko pływającego po powierzchni. Zaciskając peena bez wahania łamię ster. W reszcie mam właściwą przynętę. Pierwszy rzut, opad wobka.
Zaczyna spływać i... jest. Uderzenie wyrywa mi prawie kij z ręki. Nie muszę zacinać. Ryba szaleje a ja powoli zbliżam się do brzegu. Jeszcze dwa odjazdy i ląduję ładnego 40 cm klenia.

Jestem zadowolony że udało mi się w końcu coś złowić. Przez kolejny miesiąc wracam nad tą wodę prawie codziennie oddając się powierzchniowemu polowaniu na klenie oraz jazie, nową dla mnie, bardzo skuteczną i wywołującą masę adrenaliny metodą.

Łowiska

Metoda ta, ma swoje początki w powierzchniowym łowieniu ryb na przynęty naturalne m.in. przy użyciu kuli wodnej z zastosowaniem koników polnych, stonek, innych chrabąszczy jako przynęty. Chciałbym tutaj przedstawić niezwykle atrakcyjną i widowiskową jej spinningową alternatywę. Jestem świadom, że jest ona znana we wszystkich częściach Polski. Praktykowana jest także przez najlepszych spinningistów z kadry narodowej w tej dyscyplinie. Jednak najbardziej rozpowszechniona i dopracowana w technice jest w stronach, które zamieszkuję - na Podlasiu.

Mocno zarośnięte, niosące jeszcze krystaliczną wodę większe i mniejsze rzeki, zmuszają spinningistów chcących dobrać się do niezwykle ostrożnych kleni oraz jazi do sięgnięcia po owadokształtne przynęty. W okresie letnich upałów Biebrza, górna Narew a także mniejsze cieki Supraśl, Nurzec mocno zarastają. Łowienie w sposób tradycyjny staje się utrudnione a niekiedy nawet niemożliwe. Jazie i klenie unikają głębokich jam, kryjąc się w plątaninie roślinności, korytarzach i przesmykach w porastającym koryto zielu. Żerując widowiskowo na spływających owadach, które w okresie od połowy maja do połowy sierpnia pojawiają się nad wodą najliczniej.

Ideałem jest znalezienie rozległej, kamienistej rafy z widocznymi wysepkami z otoczaków, porośniętych roślinnością. Takie łowisko nigdy nie zawiedzie. Metodą łowimy głównie klenie, jazie. Trafiają się bolenie, które nazywam "odpoczywającymi". Przyczajone leniwie na skraju skarpy z nawisem roślinności, w przerwach między normalnym żerowaniem, lubią schrupać spływającego żuka. Przyłowem są także jelce i tam gdzie są liczne...wzdręgi.


Biebrza. W cieniu pod tymi krzaczkami krążą jazie, czekając tylko aby coś owadziego spadło do wody. Na jednym z drzew wisi mój ulubiony do niedawna żuk. Cóż - nie zawsze się trafi.


Biebrza. Kleniowy wlew. Tu zawsze stoją dyżurne 30-staki.


Biebrza. Oczywista 100% miejscówka. Ryby zbierają owady między widocznym drugim brzegiem, a wielkim kamieniem w nurcie.


Narew. Rafa w Strękowej Górze.

Sprzęt

Do powierzchniowego polowania używałem i nadal czasami używam 3.0-metrowego wędziska do 20g. Kołowrotek malutki, wielkości 10-20, mieszczący na szpulach dwie grubości żyłek 0,16 mm oraz 0,20 mm. Dlaczego dwie? Otóż 0,16 stosuję na rafach śródrzecznych, gdzie nie ma zbyt dużo zaczepów a grubszą 0,20 w najbardziej zarośniętych miejscówkach, gdzie po zacięciu nie ma czasu na finezyjny hol z odjazdami a siłowe przytrzymanie ryby przed ucieczkami w plątaninę roślinności.

Ucząc się łowić tą metodą podpatrywałem jej znakomitych praktyków - kolegów z klubu spinningowego. Zauważyłem, że stosują oni z powodzeniem wędziska odległościowe w długości 3,60-4,20 m. Nabyłem i ja taki kij , a moje wyniki zdecydowanie się polepszyły.

Długa wędka umożliwia precyzyjne podanie przynęty bez zbędnego rzucania się rybom w oczy oraz pewniejszy i bezpieczny hol zaciętych sztuk. Ze sprzętu dodatkowego konieczne będą okulary polaryzacyjne, wodery lub spodniobuty choć w upalne dni nie da się w nich za długo pochodzić. Na rafach wystarczą zwykłe trampki, chroniące stopy przed obtarciem. Do kamizelki przytraczam jeszcze "patelnię" czyli okrągły podbierak z krótką rękojeścią i już mogę oddać się wędrówce oraz czerpać przyjemność przyjemność z wędkowania.


Moja odległościówka...
Zdjęcie ze strony www.shimano.com


... oraz kołowrotek do zestawu.
Zdjęcie ze strony www.shimano.com

Przynęty

Czas kiedy złowiłem pierwszego klenia na woblera pozbawionego z premedytacją steru już odszedł. Z roku na rok mój powierzchniowy arsenał się rozrasta. Na rynku pojawiają się nowe woblerki, które chętnie testuję. Z czasem każdy zauważy jakie owady najczęściej wpadają do wody i są porywane przez nurt. Dominują wabiki o optymalnej długości 2-3,5 cm. Oczywiście różnią się wagą i co za tym idzie dalekosiężnością.

Przełom maja i czerwca to czas "najtłustszych" chrabąszczy majowych i guniaków czerwczyków, żuków wiosennych. W lipcu można próbować z dużym powodzeniem na imitację pływaka żółtobrzeżka, kałużnicy, osy, biedronki czy stonki. Gdy ryby ignorują nasze "klasyczne" precjoza trzeba zaryzykować i posłać do wody wabiki o bardziej fantazyjnych zestawieniach kolorów. Przynęty wiążę bezpośrednio do żyłki choć czasami, przypadku największych żuków decyduję się małą agraweczkę. Poniżej kilka ciekawych imitacji robactwa.


Woblery Tomka Ignatowicza oraz jego kolegów z Bielska Podlaskiego. To takie lokalne "zagłębie woblerowe".


Niezwykle łowne, dalekosiężne woblery Leszka Fabjańczyka.


Znane wielu osobom żuczki J. Pawlosa i M. Osińskiego.


Mix powierzchniowych, rafowych "smużaków".

Technika podania przynęty

Najbardziej efektywna jest wędrówka w górę rzeki i ściąganie przynęty lekko z prądem po skosie. Zwrócone pod prąd klenie i jazie są łatwiejsze do podejścia. Idealne są gorące bezwietrzne popołudnia, gdy na gładkim lustrze widzimy wszystkie spławy, zbiory i ataki ryb. Niekiedy nasze szanse zwiększa leciutki wietrzyk hulający w gałęziach i dający się we znaki będącym w miłosnym uniesieniu chrabąszczom.

Przynętę lokujemy w każdym obiecującym miejscu. Wędzisko trzymamy uniesione wysoko, wybieramy zbędne luzy podczas swobodnego spływania. Powinny nas zainteresować wąskie przesmyki między zielem z warto płynącą wodą, wszelkie mikro warkoczyki i odkosy od przeszkód. Na równych prostkach, będącymi jaziowym łowiskiem zawsze najlepsze są okolice drugiego brzegu. Nasze żuczki lokujemy na skraju roślinności wynurzonej, w każdej z napotkanych cofek lub zatoczek.

Dobre są płytkie, rozmyte napływy mostów a na rafach - ich krawędzie z widocznie zarysowaną głębią. Przynętę przytrzymujemy na krawędzi płycizny i lekko smużymy powierzchnię.Tutaj zwykle trafiają się największe sztuki wychodzące do przynęty z głębszej wody. Klenie są dla mnie rybami "pierwszego rzutu". Atakują całą paszczą zwykle od razu po wpadnięciu przynęty do wody i pierwszym jej zanurkowaniu. Uderzają również w przynęty przytrzymywane przed przeszkodą. Jazie jak to jazie są bardziej wybredne. Potrafią spływać pod "żuczkiem", oglądając go ze wszystkich stron, lekko potrącając by po kilku metrach lekko zassać naszego wobka lub odpłynąć wyczuwszy podstęp.

Gdy ryby słabo żerują możemy zastosować dodatkowy trik tzw. oczkowanie. Co kilkadziesiąt centymetrów wykonujemy wabiące podszarpywania woblerkiem. Tak aby powstawały rozchodzące się, wabiące kręgi wody. Palec cały czas musi przyciskać żyłkę w gotowości do natychmiastowego zacięcia. Całość ruchów ma imitować walczącego w nurcie o przeżycie owada. O dziwo ryby nabierają się na taką sztuczkę i startują do niej z dalszych odległości.


Mój Mistrz - Adam Łapiński z jaziem.

Małe Radziowe podsumowanie

Od czasu gdy zacząłem łowić tą metodą poznałem bliżej obyczaje rzecznych kleni i jazi. Sposób połowu ich na powierzchniowe woblerki owadopodobne, pozwala przechytrzyć ryby w okresie największych upałów, gdy okoliczne rzeki silnie zarastają a także gdy tradycyjne drapieżniki nie przejawiają ochoty do żerowania czekając na ochłodzenie. Serdecznie zachęcam wszystkich do spróbowania.

Przed nami co prawda końcówka "sezonu żukowego" ale jak pogoda się utrzyma można nimi łowić do połowy września. Zwykle biorą ryby do 30-35 cm, ale zdarzają się miłe wyjątki, których nie można zatrzymać jak nurkują w trawy. To znakomita zabawa na wakacyjne spinningowe wypady. W dobry dzień można mieć naprawdę sporo widowiskowych, efektownych brań.

Radzio







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1408