Okiem Oldika - zlot w Oczkowie 2006 (2)
Data: 10-10-2006 o godz. 00:00:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Sobota skoro świt. Wstaję zobaczyć lustro wody.



Ku mojemu zdziwieniu nad brzegiem pojawił się Woytas, który wraz z Jarokowalem zdejmują łódź z dachu ich ogromnego VW kombi. Sandalista ze SpinerK już też wypływają ze spinningami pod zaporę. Umawiam się z nimi, że zabiorę na wycieczkę pod zaporą Spinerka. Dzisiaj do południa jedziemy na górę Żar. Później dowiaduję się, że Wykrzyknik też już na wodzie i jeszcze tam ktoś. Inni dopiero z bólem głowy wstają na małą czarną.

Po śniadaniu grupa angielska wybiera łóżko, inni polopirynkę i łódź. Zbieram jednak małą grupę - jest nas dziesięć osób – i ruszamy dwoma samochodami na górę Żar. Widoki wspaniałe, pogoda dopisuje, butelki turlają się pod górkę. Oglądamy górny zbiornik wodny, widok w kierunku Śląska, widok na zbiorniki zaporowe na rzece Sole i lotnisko na zboczu góry. Na tarasie widokowym po zjeździe kolejką szynowo-linową pijemy herbatkę i kawusię. Czas na powrót. Od Spinerka dowiaduję się, że szczupaki gryzły, ale spadały z haka. Jak się później okazało, padły jeszcze dwa szczupaki (jeden trochę ponad miarę, drugi ponad sześćdziesiątkę).

Po obiedzie wypływają łodzie. Wracają dopiero wieczorem. Komuś tam uderzyło, komuś coś się spięło. Jedno jest pewne - sandacze dopiero będą gryzły za trzy tygodnie. Jest za ciepło i czekają na ochłodzenie. Ostatnia wieczorna impreza grupowa już bardziej spokojna, na której to, o godzinie 0.10 musimy pożegnać się z grupą angielską. Muszą wyjeżdżać na opłacony już z góry prom do Anglii.

Niedziela rano - jak zwykle Wykrzyknik już na wodzie. Inni też zbierają cały sprzęt i montują silniki do łodzi. Ostatnie godziny lepiej spędzić na wodzie i ostatni raz pomacać dno zbiornika swoimi wabiami. Szybko jednak wracają, bo nadszedł czas pakowania. Samochody podjeżdżają pod brzeg i łodzie lądują na ich dachach. Przyczepki na łodzie też już załadowane i podpięte pod samochody. Jeszcze wspólny obiadek i spotykamy się na górnym parkingu.

Organizatorzy mają dyplomy i nagrody. Pstrykają foty, ostatnia zbiorówka i zaczynają się odjazdy. Na trawę popłynęły pierwsze łzy - oczywiście Gosia z Francji jak zwykle nie wytrzymuje. Okropnie przeżywa rozstania. Teraz to już idzie po kolei, aż sam wsiadam do samochodu Jeziera i opuszczamy posesję. Zatrzymujemy się jednak na zaporze. Trzeba porobić fotki, chociażby dla Włodka, który jest pasjonatem elektrowni wodnych. Oglądamy jeszcze z Jezierem spacer bolenia pod samą zaporą. Trzeba przyznać, że niezła sztuka. Jezier bezpiecznie dowozi mnie do domu i rusza dalej za Wrocław. Jak się później dowiedziałem z internetu, dojechał szczęśliwie.

Czy należy wszystko opisywać z detalami, dla tych, którzy nie byli ? Chyba nie. Niech zawsze zostanie coś dla zlotowiczów, czego oglądacze i czytacze na naszym portalu nie zobaczą i czego nie przeczytają.

Dziękuję:

    - Robertowi i Gosi za umożliwienie wykonania degustacji serów i win francuskich.
    - Yankeerowi za możliwość degustacji piw angielskich.
    - Łowcom szczupaków i sandacza, którzy umożliwili mi pokazanie zlotowiczom mojego kunsztu kulinarnego.
    - Wszystkim zlotowiczom, którzy przyjechali na ten zlot samochodem, autobusem, pociągiem czy łodzią i umożliwili mi uścisnąć Wam dłoń.
    - Gospodarzom obiektu, którzy musieli biegać obok nas do wczesnych godzin rannych i od wczesnego świtu.
    - Prezesowi PZW, który umożliwił wędkowanie na tej wodzie wszystkim chętnym.
Dziękuję: Bedmarowi, Darkowi i wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tego zlotu.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1424