Piętnasty września, godzina 22.00. Sygnał dobiegający z głośników oznajmia koniec pracy, a zarazem początek weekendu . Czuje wielka radość. Nareszcie koniec z robotą. W mej głowie jest tylko jedna myśl - rybki.
Udaję się za bramę zakładu, gdzie czeka na mnie ojciec z dziadkiem. Celem naszej wyprawy jest Odra w Kędzierzynie-Koźlu. Miałem gdzieś zmęczenie po całym tygodniu pracy, w końcu mogłem jechać na ryby.
Po niespełna godzinnej jeździe, docieramy nad Odrę. Jest już ciemno, mimo tego bardzo szybko udaje mi się rozłożyć feedery i zmontować zestawy. Pozostał jeden problem, czym skusić odrzańskiego drapieżnika. Na jeden hak zakładam pół uklei, na drugi zestaw dwie rosówki i do wody. W końcu mam chwilę czasu dla siebie, mogę zjeść kanapki i napić się herbaty. Podczas rozmowy z dziadkiem słyszę dzwoneczek na jednym z moich feederów. Szybko doskakuję do wędziska, zacinam i czuję spory opór. Uśmiech pojawił się od razu na mojej twarzy. Po kilku minutowym holu naszym oczom ukazuje się węgorz - szybkie podebranie tej wspanialej rybki i jest już moja.
Węgorz miał równe osiemdziesiąt centymetrów i wziął na rosówkę.
Sprzęt, jakim go złowiłem to: Jaxon Crystalis Feeder 3,60 m/120 g, kołowrotek Okuma Force FXS 530, żyłka główna 0,27 Robinson Titanium Feeder.
Zabrze