Pstrągi - inicjacja
Data: 12-04-2007 o godz. 13:20:00
Temat: Spinningowe łowy


Jest to moja pierwsza próba napisania jakiejś namiastki artykułu. Jeśli wyjdzie nieudolnie, to proszę bardzo o bezgraniczną krytykę.



Oto moi Koledzy (jeśli mogę się tak do Was zwracać), chciałem Wam przedstawić moje pierwsze spotkanie z pstrągami. Słowo spotkanie może jest użyte troszkę na wyrost, ale dla mnie i tak ten wyjazd - pierwszy wyjazd - będzie tym niezapomnianym.

Otóż było to bardzo niedawno, dokładnie w marcu. Jako że sezon trociowy w tym roku był jakiś taki niezbyt udany - pogoda spłatała nam figla, siedząc w akademiku zastanawialiśmy się, gdzie by tu pojechać. Mieliśmy już dość wielkich plecaków, kilogramów blach po kieszeniach, uganiania się za rybą, której nikt nie potrafi zrozumieć. Fakt "łowienia okoni między mostami" w Szczecinie napawał nas wizją wędkarskiego piekła. Każdy normalny wędkarz, żyjący w zgodzie z naturą, jeśli zobaczy to miejsce, na pewno już tam nie wróci. W sumie nie mięliśmy większych perspektyw. Ja, jako totalny abnegat połowu ryb prądolubnych nawet nie potrafiłem zaproponować, gdzie by tu pojechać. Jednak mój kolega zaproponował wyjazd na pstrągi.

Hmmm pstrągi pomyślałem, no ok. rybę znam z zajęć, Salmo trutta morpha fario, (bo o potokowcu mowa), rysowałem na zajęciach, znam cechy systematyczne, ba: nawet poniekąd biologie znam, ale łapać?? Słyszałem o rzeszach wędkarzy uganiających się za nim po małych rzeczkach. Po uczelni krążą owiane nutką tajemniczości opowieści o pstrągach. Jednak każdy zapytany, gdzie można połapać, odpowiadał zdawkowo: nie wiem, nie łapałem dawno, zapytajcie się tego tam. Jedna osoba okazała się nam przychylną i wskazała potencjalne miejsce.

W najbliższą sobotę pełna gotowość bojowa! Moro, wodery, polarki, nawet sobie nową żyłkę kupiłem! Na szczęcie w moim pudełku znalazło się parę przynęt zaakceptowanych przez mojego od teraz "pstrąguru". Wędka 2,7 nie okazała się szałem na tą rzeczkę... no ale od czegoś trzeba zacząć...

Pięknym porankiem przywitała nas wioska z tramwajami, odpaliliśmy auto i w drogę! Po dotarciu nad rzekę, długo schodziliśmy w dół. To było moje pierwsze spotkanie z typowo pstrągową rzeczką; nie ukrywam, że mnie zauroczyła... Gdy wybraliśmy już miejsce aby łowienie rozpocząć, zaczęło się szykowanie sprzętu. Tutaj nastąpiła dla mnie bardzo komiczna, a zarazem wręcz poniżająca sytuacja... Uszykowałem się wcześniej no i co teraz?? Patrzę na kumpla pytająco, a on do mnie radośnie z pełnym uśmiechem nr 14 patrząc mówi:
- no łów!

O.K łowić - jesteśmy na pstrągach hmmm. ALE DO LICHA: JAK!!?? Nieważne, uciekłem paręset metrów w górę rzeki i zacząłem bez przekonania biczować wodę. Wiedziałem tylko tyle, że trzeba się skradać i być cicho, więc się stosowałem. Po ok. godzinie "łowienia" postanowiłem zrobić sobie przerwę, usiadłem nad brzegiem i patrzyłem na rzeczkę. Kolega będący niżej, również szedł w górę, więc go zobaczę jak będzie szedł i podejrzę, co i jak. Siedziałem tak sobie i nagle zrozumiałem, co znaczy skradać się na pstrągach... Kumpel, na którego czekałem, właśnie haczykiem swojego woblerka zerwał mi czapkę z głowy... Ehh. Chwila przerwy, krótka wymiana wskazówek i idę za moim guru. Nagle widzę jego woblerka w wodzie atakowanego przez coś!! Na kiju coś się szamoce, wyskakuje, pierwszy raz widziałem takie coś, a po chwili słyszę głośne: … spiął się.
Ech - tak mało brakowało, a zobaczyłbym swojego pierwszego potokowca, złapanego na wędkę... Jednak los się do mnie uśmiechnął i 20 m dalej byłem świadkiem kapitulacji pięknego 40-taka.

Od tego czasu miałem już pstrągowe sny, nabawiłem się nienawiści do kajakarzy, który podczas następnej wyprawy po pół godzinie łapania, zamienili rzekę w pustynię, przepływając sobie i śpiewając. Jednak nie popuszczę!! W tym roku dobiorę im się do tyłka!!

Wszystkim, którzy nie łapali jeszcze tak - chyba, że ja jestem ostatnim ogniwem - polecam. Może niedługo będę mógł o sobie powiedzieć pstrągarz?? Fajnie by było. Faktem jest, że sama wyprawa, to niezapomniane przeżycie: widoki, samotność, obcowania z naturą, ryby są tylko miłym dodatkiem.
Pozdrawiam ekipę Pogawędek. Może jestem nowy, ale "obecny tutaj" od kilku lat, tylko nieujawniony.
Połamania kija!

Szuwaks







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1566