Spotkanie w Roszkowie - cz. II
Data: 29-07-2007 o godz. 18:25:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Kolejny dzień - sobota.
Dzisiaj musimy już pożegnać resztę załogi.



Obudziłem się późno. Dobrze mi się spało, a to dzięki luksusowemu wyposażeniu namiotu. Wszyscy już spinningowali wzdłuż brzegu.

Zarówno Wojtek, jak i Darek, Artur, Lobuz i Sigi. Okoniki szalały i testowały kolejne zmieniane przynęty.

Wreszcie koniec zabawy - pierwsza załoga wyrusza na wielką wodę. Płyną: Sigi i Wojtek.

Nie wiadomo dlaczego, zauważam wracajacą łódź. Czyżby chłopaki czegoś zapomnieli?

Okazało się, że Wojtkowi zabrakło żyłki na wędce. Po dramatycznym holu bardzo ciężkiej ryby, został z kijem w ręce. Jeszcze było widać, jak kropelki adrenaliny ciekły mu nawet z uszu. Och jak ja mu tego zazdrościłem.

Na kołowrotek poszła nowa żyłeczka. Zdarzenie to poderwało kolejną załogę. Woda śliczna. Robię fotki na maksymalnym zoomie i ...

W drugiej łodzi: Darek. Lobuz i Artur.

Ich pierwsze zatrzymanie. Ciekawe na co będą łowić? Podpatruję przez zoom aparatu Dareczka. Wyrzuca przynętę i tuż przed wodą naciskam migawkę.

Teraz podciągam na powiększeniu. Jest - chociaż kiepsko widać, ale to główka jigowa, z kopytem koloru "okołozielonkawego", co zresztą widać na fotografii. Tylko załoga z Warszawy jeszcze nie ma zamiaru wypływać.

Zaczynam porzadki. Po nocce w namiocie niezły bałagan. Trzeba wszystko już powoli pakować, bo o 14.00 musimy wyjeżdżać. Jeszcze tylko chciałem Wam pokazać, jak wygladał mój namiot w środku - to grube i wysokie na 50 cm to pompowany materac. Zajmuje calą podłogę namiotu i potrzebuje około 1700 litrów powietrza. Obliczał to ktoś na biesiadzie w Nieboczowach w zeszłym roku. Niestety - wtedy został przecięty na spodzie i uchodziło z niego powietrze.

Wreszcie Torque wyjął swój arsenał. Zawsze mi się podobały jego koguty, ale tym razem przygotował bardzo duże rozmiary.

Gdybym był drapieżnikiem, uderzyłbym w nie na pewno. Niestety nie jestem nim i muszę poczekać, aż kiedyś Torque sprezentuje mi kilka różnych modeli.

Tymczasem otrzymujemy wiadomość telefoniczną. Na drugiej łodzi jest sandacz. Torque nie wytrzymuje i wskakuje do pontonu. Sigi z Wojtkiem biorą go na hol. No to zostajemy sami - Fishmaniak i ja. On w cieniu nadrabia niewyspane nocki, a ja dalej składam cały nasz dobytek. Namiot już złożony i wszystko poukładane czeka na samochód.

Wreszcie podpływają załogi. Najpierw Torque, potem Darek z Lobuzem i Arturem, a na końcu Sigi z Wojtkiem. Darek prezentuje nam sandacza.

Jest śliczny.
Darek zebrał zasłużone gratulacje i teraz czas na mały odpoczynek.

Jeszcze tylko ostatni rzut okiem na łodzie...

... ostatnia fotka złowionej przez Torque na kukurydzę ryby...

... i do domu.
Reszta załogi będzie łowiła dalej, aż do niedzieli.

- Oldi napisz coś na PW - dorzuca Torque.
- Jasna sprawa, ale jak złowisz coś ciekawego, dokończysz relację - dodaję w pośpiechu.

Old_rysiu

P.S. Teraz, kiedy już zakończyłem pisać otrzymałem informację, że Torque jednak będzie musiał napisać resztę, a ma o czym napisać!!!







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1615