Kłusownik, czy złodziej?
Data: 20-09-2007 o godz. 14:00:00
Temat: Rybie prawo


"Gdyby kłusowników traktować jak złodziei, to nie mielibyśmy z nimi problemów", "kłusownik to złodziej i powinien odpowiadać przed sądem jak za kradzież". Z takimi stwierdzeniami spotykam się na co dzień, zarówno w rozmowach z Kolegami po kiju, na forach internetowych i w prasie, także tej "niewędkarskiej".



Traktowanie kłusownika jak złodzieja jest za każdym razem przedstawiane jako skuteczne antidotum na plagę kłusownictwa, która ogarnia większość wód w Polsce, a wypowiedzi w tym tonie, budzą niemalże powszechny aplauz. Warto zatem odpowiedzieć sobie na dwa proste pytania, a mianowicie: dlaczego przepisy prawa wyraźnie rozdzielają kłusownictwo od kradzieży oraz czy traktowanie kłusownika jak złodzieja cokolwiek zmieni na gruncie prawnym?

Rozważania w temacie zacznę od wyjaśnienia, dlaczego przepisy prawa rozróżniają dwie omawiane kategorie naruszeń prawa. Rozróżnienie to zasadza się na tym, że kłusownictwo stanowi bezprawne pozyskiwanie pożytków, zaś kradzież bezprawny zabór cudzej rzeczy. Stwierdzenie to wymaga rozwinięcia.

Stosownie do postanowień art. 1 ust. 3 ustawy z dnia 18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym - ryby i inne organizmy żyjące w wodzie, stanowią jej pożytki. Przez pożytki, zgodnie z art. 53 Kodeksu cywilnego, należy rozumieć korzyści, które przynoszą rzeczy lub prawa podmiotowe w granicach prawidłowej gospodarki. W tym kontekście, ryby i inne organizmy żyjące w wodzie - zgodnie z doktryną prawa cywilnego - uznaje się za przedmioty materialne nie będące rzeczami. Analogicznie traktuje się też zwierzynę łowną. Ryby stają się rzeczami i przedmiotem prawa własności dopiero po ich odłowieniu. Z powyższego wynika, że ryby żyjące w wodzie są pożytkami, a zarazem nie są rzeczami czyli przedmiotami materialnymi, o których mowa w art. 45 Kodeksu cywilnego.
Wypada się w tej chwili zastanowić, czy (w sensie prawnym!) można ukraść rybę żyjącą w wodzie. Aby odpowiedzieć na to pytanie należy odnieść się do art. 278 § 1 Kodeksu karnego. Stosownie do postanowień tego przepisu kradzieżą jest zabór cudzej rzeczy ruchomej w celu jej przywłaszczenia. Biorąc powyższe pod uwagę, należy dojść do wniosku, że skoro ryby są pożytkami, a nie są rzeczami, zaś ukraść można rzecz, to w sensie prawnym (!) nie można ukraść ryby żyjącej w wodzie. Wbrew pozorom powyższy tok rozumowania nie jest skomplikowany. Ryby żyjące w wodzie można skłusować, zaś ukraść np. samochód, natomiast ryb nie można ukraść, a samochodu skłusować. Sprawa jest w mojej ocenie na tyle jednoznaczna, że ewentualne wątpliwości mogą być generowane jedynie wskutek nieznajomości przepisów prawa lub nieumiejętności rozróżnienia i stosowania różnych kategorii naruszeń prawa, w tym wypadku objawiające się niezrozumieniem różnic pomiędzy bezprawnym pozyskiwaniem pożytków, a bezprawnym zaborem rzeczy.

Kwestię dlaczego ustawodawca rozróżnia kłusownictwo od kradzieży mamy zatem wyjaśnioną. Pozostaje wyobrazić sobie, że ustawodawca dokonuje stosownych zmian w Kodeksie cywilnym i Kodeksie karnym, w wyniku których kłusownik "staje się" złodziejem, zaś kłusownictwo kradzieżą. Czy i jakie spowoduje to zmiany?
Zarówno kłusownictwo, jak i kradzież to przestępstwa, a dokładnie występki. W jednym i drugim przypadku procesy toczą się w trybie i na zasadach określonych w Kodeksie postępowania karnego. Innymi słowy procesy toczą się przed takimi samymi sądami, z udziałem takich samych oskarżycieli, oskarżycieli posiłkowych, obrońców, przy zachowaniu takich samych praw zarówno pokrzywdzonego, jak i oskarżonego. W tym zakresie "nazwanie" kłusownika złodziejem nie wniesie żadnych zmian. Pozostaje zatem kwestia sankcji, które ustawodawca przewidział dla obydwu kategorii przestępstw. Prezentują się one w następujący sposób:
Przestępstwo kłusownictwa w ustawie o rybactwie śródlądowym

    Art. 27a. 1. Kto:
    1) poławia ryby nie będąc uprawnionym do rybactwa (art. 4),
    2) dokonuje połowu ryb bez upoważnienia, o którym mowa w art. 5,
    3) narusza zakazy określone w art. 8 ust. 1 pkt 1-10 i ust. 2, z zastrzeżeniem art. 27 ust. 1 pkt 2,
    4) narusza zakazy określone w art. 10 ust. 1, art. 14 ust. 2 oraz art. 19 ust. 1 - podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. W razie skazania za przestępstwa określone w ust. 1 orzeka się:
    1) nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego uprawnionego do rybactwa w wysokości określonej przez sąd,
    2) przepadek narzędzi lub innych przedmiotów, które służyły lub były przeznaczone do popełnienia przestępstwa, a także przedmiotów pochodzących bezpośrednio lub pośrednio z przestępstwa.
    3. Orzeczenie o przepadku, o którym mowa w ust. 2 pkt 2, może dotyczyć również przedmiotów nie stanowiących własności sprawcy.
Przestępstwo kradzieży w Kodeksie karnym
    Art. 278. § 1. Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
    § 3. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Powyższe zestawienie nie wymaga dodatkowego komentarza, poza tym, że chyba każdy widzi, iż "nazwanie" kłusownika złodziejem w zakresie sankcji karnych wniesie zmiany o charakterze kosmetycznym. Oczywiście zawsze można podnieść argument, że górna granica ustawowego zagrożenia karą w przypadku kradzieży jest o 3 lata wyższa niźli w przypadku kłusownictwa. Argument taki jest jednak chybiony, gdyż to nie surowość kary lecz jej nieuchronność przesądza o jej skuteczności, szczególnie, że w § 3 ustawodawca przewiduje instytucję kradzieży mniejszej wagi, gdzie górna granica ustawowego zagrożenia karą jest niższą o rok od granicy przewidzianej dla przestępstwa kłusownictwa.

Reasumując należy zauważyć, że "nazwanie" kłusownictwa kradzieżą będzie zmianą o charakterze niemalże wyłącznie semantycznym, zaś w zakresie ścigania tego procederu, orzekania i karania nie wniesie żadnych zmian, a tym samym nie poprawi sytuacji nad naszymi wodami. Poprawa tej sytuacji może nastąpić, a co widać na przykładach ZO Krosno i ZO Zamość już następuje, nie wskutek zmiany nazwy czynu zabronionego lecz wskutek aktywnych działań podejmowanych przez wędkarzy, którzy potrafią korzystać z pełni praw przysługujących pokrzywdzonemu, aktywnie uczestnicząc w procesie karnym. Nasi Koledzy współpracują z PSR, występują w charakterze oskarżycieli posiłkowych, korzystają z profesjonalnej pomocy prawnej, umiejętnie wyliczają poniesione straty, wytrącając stronie przeciwnej argument o znikomej szkodliwości społecznej kłusownictwa i wreszcie w razie niekorzystnego dla nich wyroku, korzystają ze środków odwoławczych. Te działania przynoszą wymierne efekty i nie jest tu nikomu potrzebne nazywanie kłusownika złodziejem. Nazwanie natomiast kłusownika złodziejem, a w zasadzie ograniczenie się tylko do takiej czynności, bez podejmowania ww. aktywnych działań, z pewnością nie przyniesie żadnych efektów, co oczywiście powoduje pytanie: po co nazywać kłusownika złodziejem?

Cezary Szczepaniak

Artykuł ukazał się w "Wiadomościach Wędkarskich" nr 10/2007.





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1645