ŚPSPW w Jastrzębiu Zdroju
Data: 25-11-2007 o godz. 13:30:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


To chyba było największe spotkanie piwne, zorganizowane przez Grupę Południe.



Nikt nie miał wątpliwości - spotykamy się ostatni raz w roku i tradycyjnie w Jastrzębiu Zdroju. Skoro tam, to golonka, która była pyszna jak zawsze.

Przygotowany długi stół w restauracji "Mariwo" przy ulicy Pszczyńskiej, od razu sugerował wielką imprezę. Tak też się stało. Ogromny lokal w tym dniu zaserwował nam jeszcze jedną atrakcję - "człowieka orkiestrę". Sympatyczny młody chłopak grał na organach Rolanda przeróżne piosenki, śpiewając przy tym tak pięknie, że nie powstydziłby się go niejeden najlepszy zespół muzyczny.

Oglądając listę uczestników spotkania, nie zabrakło nikogo oprócz Tiura, który niestety nie mógł dotrzeć do nas. Nie zabrakło pociech naszych pogawędkowiczów, które rosną jak na drożdżach i tylko patrzeć, kiedy przejmą od nas stery. Okrasy temu spotkaniu dodały również nasze panie, które w asyście swoich mężów ( naszych pogawędkowiczów ) licznie przybyły w dobrych humorach.

Sala zapełniała się jednak nadal. Równolegle do naszego stołu, wzdłuż przeciwnej ściany boksu, tak samo długi stół zapełniał się gośćmi młodych ludzi. To przyjęcie urodzinowe i muszę przyznać, że zmieniam zdanie na temat naszej młodzieży. Bardzo kulturalna grupa.
W drugim końcu sali, w kolejnym boksie, znalazł się stół, który gościł same panie (babski comber?).
Panie w wieku kwitnącym miały też jakąś swoją uroczystość. Te trzy silne grupy połączył na sali wspomniany młody człowiek, który śpiewał i pięknie grał na organach.

Co się tam nie działo. Tańce, odśpiewywanie wspólne "Sto lat", lokomotywa ...
Gdyby nie nasze codzienne stroje, można by powiedzieć - wesele! Ale to tylko nasze kiepskie stroje - młodzież była elegancko ubrana.

Tak. Było co fotografować. Może trochę zbyt dużo tego tutaj będzie, ale w końcu była to ostatnia impreza w tym roku (w sali).
Cieszyłem się, że dotarli do nas goście z Aachen i Warszawy. Przyjechali, chociaż przejazd samochodem przez Śląsk, to udręka.

Sam nie pamiętam już, o której impreza dogorywała. Wiem, że w domu byłem grubo po 2.00, pokonując trasę samochodem w okropnej mgle. Na szczęście siedział obok mnie Art-nemo, który był moimi drugimi oczami.

Bardzo dziękuję Darkowi, za tak świetne zorganizowanie imprezy. Dziękuję wszystkim, którzy tak licznie dotarli i swoją obecnością uczynili tę imprezę tak wielką. Zapraszam do oglądania, chociaż fotka to nie to samo.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1697