Mój były pracodawca ma dom w Szwecji i zaprosił mnie "na ryby".
Wziąłem dwie wędki i pojechaliśmy.
Przyjechały z nami też jego dzieci. Pod wieczór postanowiliśmy jechać nad wodę i z pomostu spróbować szczęścia. Po paru rzutach nieszczęśliwie mi się zawija żyłka o palec i błysk tzn. kotwica jednym hakiem ląduję w ręku Achima. Źle się zaczęło.
Po krótkiej operacji kotwica została na miejscu usunięta. Zwinęliśmy kije i pojechaliśmy zdezynfekować tę ranę.
Na drugi dzień, z bólem głowy po dezynfekcji, powoli załadowaliśmy łódź do samochodu i w południe pojechaliśmy na próbę złowienia tego największego czyli tego ponad metrowego.
Niestety szczęście nie dopisywało, nawet nie mieliśmy jednego wymiarowego. Jedyna pociecha w tych kilku okoniach.
Byliśmy dwa tygodnie i złowiliśmy kilka szczupaków do 70 cm.
Po powrocie umówiliśmy się, że pojedziemy jeszcze raz, ale w sierpniu.
Tym razem już dzieciarnia nie rzucała się do błysku i nie było sztuk poniżej 55 cm, ale i nie większe jak 80 cm. Złowiłem w tym czasie parę okoni po 40 cm. Achim jeszcze takich dużych nie widział, co mnie bardzo zaskoczyło. Byliśmy tam tydzień i wracając do domu umówiliśmy się, że pojedziemy jeszcze raz w październiku.
Pojechał z nami Fiszer. Wziął ze sobą mały pontonik, 2 KM silnik, ponieważ we trzech na tak małej łodzi będzie za ciasno. Przydał się z tym silnikiem, bo pewnego dnia był bardzo mocny wiatr, że z Achimem nie daliśmy rady płynąc pod wiatr. Dobrze, że Tadek był w pobliżu i wziął nas na hol. My wypuściliśmy wędki i na holu złapaliśmy parę ładnych sztuk Ale tego ponad metrowego nie było.
Przedostatniego dnia Achim ma potężne uderzenie. Ponieważ jest tam dużo kamieni, to jego żyłka była uszkodzona i w najsłabszym miejscu oczywiście pękła. Codziennie, około południa, obcinałem na swojej wędce kilka metrów żyłki.
Wreszcie i ja mam dużego na kiju - hamulec zagrał. Tym razem Tadek był razem z nami - szybko zawróciliśmy łódź i płynęliśmy w jego kierunku, a hamulec ciągle grał. W pewnym momencie przestał.
Miałem cały czas kontakt z rybą. Kiedy dopłynęliśmy do niej i po próbie podniesienia go do góry poczułem ruch i było po wszystkim - żyłka została przecięta na kamieniu.
Wieczorem nawinąłem nową tym razem plecionkę o grubości 0,25 i ona dała mi sukces następnego dnia. Zaraz z samego rana po upłynięciu około pół km wziął ten mój ponad metrowy!!! Tego dnia złapałem jeszcze jednego i na tym się skończyła wyprawa na szczupaki w Szwecji.
Remi52