Styczniowe pstrągowanie
Data: 09-01-2008 o godz. 15:45:00
Temat: Spinningowe łowy


Dziwnie się losy układają…
Już kilkakrotnie spotkaliśmy się pogawędkową ekipą z okolic Zielonej Góry w 2007 roku, jednak ani razu nie udało się skompletować nad wodą całej piątki jednocześnie (Adalin, Grubyzwierz, Ppp1000, The_Animal i ja - ziomek). I na pewno powodem nie było to, że wędkujemy różnymi metodami.



Aż tu na początku styczna, w ciągu 2-3 dni, wszyscy zapałali chęcią do pstrągowania! A wszystko przez Animala, który kolejno zaraża nas nowymi metodami. Grubegozwierza i mnie nie było problemem przekonać do brodzenia w styczniu w lodowatej wodzie - obaj spinningujemy już dość długo, a że za pstrągami jeszcze się nie uganialiśmy, więc z ochotą podłapaliśmy pomysł. Ale, że Adalin - zawzięty grunciarz - nie rozstający się ze swoim krzesełkiem (o tym później) i Ppp1000 - "feederowiec", a w najbliższej przyszłości "tyczkarz", również mieli ochotę jechać kilkadziesiąt km, przedzierać się przez chaszcze za rybami w kropki i stać w wodzie po pas niemal - to mnie już nieco zaskoczyło. Pozytywnie zresztą. Dodać muszę, że kilka dni wcześniej przeszedłem już chrzest bojowy (zaatakowaliśmy z Animalem - pstrągową rzeczkę 02.01.2008), więc wiedziałem, chociaż mniej więcej, czego się spodziewać. Pozostała trójka miała być po raz pierwszy na takiej wodzie.
No i 6 dnia stycznia, około godz. 7.00 wyjechaliśmy z Zielonej Góry.

Padający i marznący w nocy deszcz chciał nam nieco utrudnić drogę - bez większego powodzenie na szczęście. Koło 9.00 jesteśmy nad wodą. Umawiamy się na wędkowanie do południa, później zmiana łowiska.


W niebieskiej kurtce Ppp1000 i dalej kolejno: ja, The_Animal, Grubyzwierz. "Focił" Adalin.


Szybki przegląd przynęt przez Animala i Grubegozwierza. A Adalinowi się chyba dolnik zakleszczył… Zresztą nie wiem…

I ruszyliśmy do boju. Oblodzone kamienie i padający deszcz nie pomagały. Woda piękna. Powalone drzewa. Łowiska nie zadeptane. Do wielu super miejscówek nie sposób się dostać przez nadbrzeżne krzaki i strome brzegi - to lubię.


Tu łowiliśmy.

Zresztą, już po pierwszym wyjeździe wiedziałem, że wpadłem…
Łowimy. Coś tam nawet się działo, choć rozmiarem ryby na kolana nie powalały.


Takie brały.

Na tym odcinku wyholowaliśmy łącznie 5 pstrągów, z czego 3 ciut ponad wymiar, reszta krótkie.


To ja - ziomek.

Wiemy też już, że polaroidy i wodery (a jeszcze lepiej spodniobuty) to wielkie ułatwienie (Ameryka!!! He he. No, ale na własnej skórze trzeba się przekonać…). Zapewniam, choć może niektórych to zdziwi, że krzesełko wędkarskie też się na pstrągach przydaje! Adalin przez cały dzień dźwigał na plecach wypchany bagaż oraz krzesełko turystyczne. Chyba z niego woblery ściągał z drzew…

Grybyzwierz, jak to On, poleciał sam gdzieś w dół rzeki. Ppp1000 miał chyba najtrudniejsze zadanie. Na spinna raczej nie łowi, a tu od razu na takie trudne łowisko Go rzuciliśmy. Najbardziej doświadczony pstrągarz - Animal, dokładnie obławiał co ciekawsze rynny i głęboczki. Oczywiście królowały woblery.

Koło godz. 12.00 zbiórka i jedziemy kilka km w dół rzeki. Tu wody jakby więcej. Rzeka szersza, ale i piaszczyste wypłycenia bardziej rozległe.


Też ciekawie.

Deszcz już nie pada, ale zaraz zacznie się regularna śnieżyca. Z Ppp1000 pędzimy kilkaset metrów w dół rzeki, aby chłopakom w drogę nie wchodzić. Widzę trochę zrezygnowania na Jego twarzy, choć się do tego nie przyznaje. Honorowy :). Pechowo urwał kilka przynęt. Adalin samotnie uderza w górę rzeki. Da tam szkołę jednemu miejscowemu, jak celnie przynętę w miejscówce umieścić. Na szczęście na koniec dnia wspólnymi siłami udaje się nam ściągnąć Jego wobler’a z drzewa.
The_Animal i Grubyzwierz szukają szczęścia bliżej auta. W akcie desperacji Grubyzwierz próbuje nawet na boczny trok, bez wyników niestety. Na drugim najeździe tylko mnie udaje się oszukać jakąś rybkę. Łowię 2 kropki: pierwszy 32 cm, drugi na granicy wymiaru.

Czas na wędkowanie nam się kończy, do tego sypie mokry śnieg. Pora wracać.


Zbiórka.

Robi się zimno i wietrznie. Ale rzeka wygląda jeszcze piękniej wśród krzaków oblepionych białym puchem.


Pięknie...

Wiem już, że na bank tu wrócę, zapewne z The_Animalem i Grubymzwierzem. Ale coś czuję, że i reszcie chłopaków się podobało, więc może bliżej wiosny wyjazd powtórzymy…

Ziomek
Zdjęcia: Adalin i The_Animal







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1719