Pstrągowanie w styczniu
Data: 01-02-2008 o godz. 17:50:00
Temat: Spinningowe łowy


Godzina 10.00 - dojechaliśmy na Pliszkę w Koziczynie. Dochodzimy nad wodę, uzbrajam kija, a Łukasz już ma pstrąga.




Muszę go dogonić.


Od początku wierzyłem w swoje wobki i słusznie - jest pierwszy ładny pstrąg na raka, ale po chwili wyskakuje w powietrze i wypina wobka z pyska - tata uchwycił go w idealnym momencie.


Dalej więc jestem na zero. Idę kawałek dalej i… znów pstrąg uderzył w raczka - tym razem mniejszy i znów spada. No nic - łowimy z Łukaszem dalej…





Nowe miejscówki i nowe nadzieje… Już troszkę zdenerwowany, że cały czas jestem na zero, ale z drugiej strony się cieszę, że miałem wymarzony kontakt z rybą - w sumie to już z dwiema...


Jest! Nie to zaczep… i raczek, którego tak długo strugałem zerwany w tym miejscu…


Jest następny fajnie zapowiadający się odcinek. Zakładam kolejnego swojego wobka - żabkę.


No i telefon:

- I jak tam? Jest coś?
- Było - tyle mogłem powiedzieć.


Bankowa miejscówka lecz… nic się nie uwiesiło. Łukasz już jest kawałek przede mną.


Widzę kolejną piękną miejscówkę. Na kolanach podchodzę do wymarzonego miejsca i obławiam rzeczkę.


Spuszczam wobka z prądem, żeby za bardzo nie płoszyć kropków. Zaczynam zwijać żyłkę, robię chwilkę przerwy, znów zaczynam zwijać i od razu energiczne branie - JEST!


Jeszcze jedna fotka tego pięknego miejsca.


Spotykamy się z Łukaszem na moście kolejowym i zdajemy relacje: Łukaszowi jeden zszedł. Wspólna fotka na moście kolejowym i wracamy do wędkowania.


Idziemy jeszcze kilkadziesiąt metrów za mostem, gdzie znajdowały się bardzo ciekawe miejscówki - jednak nic z tego...
Ustaliliśmy, że wracamy do początkowych miejscówek.
Docieramy… Jestem nad śluzą po drugiej stronie rzeki i drugi rzut żabką, ta sama technika prowadzenia z przerwami i… siedzi!


Idziemy na pierwszą miejscówkę i… znów siedzi! I znów schodzi. Krótka wymiana przynęt z Łukaszem i staję się posiadaczem fajnych wobków.
Potem obławiamy te pierwsze miejscówki przez ostatnie 20-30 minut i kończymy. Jest godzina 15.00 - czyli równe 5 godzin wędkowania.

Idziemy do samochodu - tam przebieramy się i udajemy się do restauracji na ciepły obiadek. Bardzo zadowoleni wracamy do domu, a w drodze wymieniamy swoje doświadczenia oraz ustalamy datę kolejnego wypadu - atak ponawiamy za dwa tygodnie w niedzielę.

Było super! Wszystkim życzę takich wypadów, a przede wszystkim w takim towarzystwie!

Wobler129







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1726