Mistrz uczniem
Data: 23-11-2008 o godz. 09:00:00
Temat: Łowca okazów


Jeśli chodzi o pogodę dzień 14 października nie rozpieszczał nikogo. Pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie: najpierw ciemne chmury, wiatr i deszcz a za moment nieśmiałe przebłyski jesiennego słońca. Któż mógłby być zadowolony z takiej pogodowej huśtawki? Raczej nikt. Jednak na ten dzień nie każdy patrzył w ten sam sposób, uczniowie mieli labę z okazji ’’Dnia Nauczyciela" i to ich na pewno bardzo cieszyło.



Postanowiłem, że zabiorę ze sobą nad wodę 16-sto letniego Roberta Szymańskiego (Robak). Robak jest świeżo upieczonym mistrzem ’’I Towarzyskich Zawodów o Puchar Naszych Łowisk", które odbyły się 5 października w Wiźnie. Muszę przyznać, że swoim wyczynem dał On niezłą szkołę starym wygom. Nasza wyprawa wisiała już na włosku gdyż pogodowe zmiany robiły nam ciągłe figle, jednak podjęliśmy męską decyzję i około 13 ruszyliśmy nad wodę.

Rybą, którą darzę szczególnym sentymentem i bardzo lubię poławiać jest boleń. Tak, więc wybór sposobu wędkowania oraz miejsca był już ściśle ustalony i określony. Myślę, że mój towarzysz również był zadowolony z takiego wyboru. Z mojej strony mógł liczyć, że przekażę mu, choć część wiedzy, jaką posiadam. Uważam, że takie doświadczenia są bardzo cenne dla młodego człowieka poznającego arkana wędkarskiego fachu. W drodze nad wodę oraz już nad rzeką starałem się przekazać koledze jak najwięcej informacji: o przynętach, o sposobach połowu, podejściu do łowiska i wielu, wielu innych sprawach. W tym momencie zamieniliśmy się miejscami, on stał się uczniem a ja mistrzem.

Robert próbował swojego szczęścia najpierw z niedużymi woblerami, ja konsekwentnie zająłem się poszukiwaniem boleni. Mając na uwadze, że jest już październik i ryby nie harcują już przy powierzchni tak jak w maju poszukiwałem rap nieco głębiej. Przeczesywałem różnymi przynętami toń grubej wody, jak też bezpośrednie okolice dna. Bez skutku. Nie zrażało to mnie i próbowałem dalej szczęścia.

Rzuciłem twister w kierunku roślinności pod drugim brzegiem. Pozwoliłem mu zatonąć i dojść do dna. Kiedy już zanurkował na odpowiednią głębokość rozpocząłem właściwe prowadzenie przynęty. Starałem się, aby gumowy wabik penetrował wodę w okolicach dna, dodatkowo od czasu do czasu nadawałem mu dodatkowy ruch wędką. Przynęta po łuku pomału zbliżała się do środka rzeki i właśnie w tym momencie czuję branie. Zacięcie i jest!!! Ryba dzielnie walczy, stara się uwolnić i przeciwstawić sile, która ciągnie ją do brzegu. W tym momencie mogłem tylko podejrzeć, co mam na kiju. - Pierwsza myśl, upragniony boleń, przez duże B. Później dwie szybkie zmiany torów myślenia:
- Może to sandacz?
- Może szczupak?
Jak to szczupak to zaraz będzie po zabawie, bo przecież łowię bez przyponu.

Ryba wykorzystuje każdy centymetr wody i nie pokazuje się ani przez chwilę, a ja dalej nie wiem, kim jest mój przeciwnik. Walczy cały czas i chce uciec z powrotem w odmęty Narwi. Utrzymuję rybę w nurcie chcąc ją tam troszkę podmęczyć, aby zwiększyć swoją szanse na wygrane z tym trudnym przeciwnikiem. Dodatkowy zastrzyk adrenaliny powoduje fakt, że miejsce do ewentualnego lądowania zdobyczy dużo odbiega od idealnego. Trudny dostęp do wody oraz kilka podwodnych przeszkód. Robert widząc całą sytuację rusza mi na pomoc i znajduje miejsce, w którym można będzie próbować zakończyć hol. Jednak na zakończenie tych zmagań jeszcze jest stosunkowo za szybko. Po kilku emocjonujących odjazdach i kilku kontrach z mojej strony ryba po dłuższej walce pokazuje się wreszcie pod powierzchnią. Błyska czystym srebrem swojego pięknego wielkiego cielska.
Już wiem, kto toczy ze mną tak pasjonującą walkę, to boleń. Przez moment zobaczyłem go w pełnej krasie - jest duży - lecz już za chwilę znowu czmychnął wybierając żyłkę z kołowrotka. Pobieżna ocena wielkoci ryby w wodzie to trochę ponad 70 cm.

- Damy radę - powiedziałem do Robaka.

Robert zaoferował się, że podbierze rybę i w tym czasie schodzi do lustra wody. Dalsze zmagania obserwuje On teraz, właśnie z tej pespektywy. Pomału czuję, że jednak zaczynam wygrywać te przeciąganie liny, gdyż ucieczki ryby są coraz krótsze oraz coraz częściej pojawia się ona pod powierzchnią. Wiem, że decydujące zawsze są ostatnie chwile holu. Potwierdziło się to również w tym przypadku. To, co udawało mi się przez cały czas walki, czyli trzymanie ryby na dystans od różnego rodzaju przeszkód znajdujących się w wodzie teraz zawiodło. W trakcie holu, dwu czy trzykrotnie, odciągałem bolenia od dużej kępy roślin znajdujących się przy samym brzegu, a teraz właśnie tam rapa poszukała swojej szansy. W ekwilibrystyczny sposób udało mi się dotrzeć do tego miejsca i zmusić rybę do ucieczki na otwartą wodę. To był jeden z ostatnich zrywów podczas tej walki. Jeszcze jeden krótki odjazd i rybę podprowadziłem pod brzeg. Na całe szczęście udało mi się podebrać bolenia za pierwszym razem. W końcu pojmałem tą srebrną torpedę, która dostarczyła mi tak wielu emocji i która tak pięknie walczyła o swoją wolność. Ryba jest naprawdę duża. Mam nadzieję, że to będzie mój rekordowy boleń, a więc przekroczy moje magiczne 72 cm. Mierzę rybę i nie wierzę własnym oczom. Liczyłem na 70 z kawałkiem, a miarka pokazuje coś zupełnie innego 81 cm!!!

Jeszcze raz mierzę rybę i wynik się potwierdza. Pierwsza w życiu rapa powyżej 80 cm. Super! Jestem szczęśliwy i uradowany z tego połowu. Cieszę się tak bardzo, gdyż boleń jest gatunkiem, na który szczególnie lubię polować. Nie można za długo ryby trzymać na powierzchni, więc kompan mojej wyprawy robi mi kilka pamiątkowych fotek.

Chwilę później gramolę się z tą sztabą srebra nad wodę. Delikatnie wkładam rybę do wody i czekam chwilę, aż trochę dojdzie do siebie. Z każdą sekundą czuję, że boleń jest coraz silniejszy i szybko odzyskuje wigor.
Krótkie pytanie do Roberta:

- Zrobiłeś zdjęcie?

Kolega odpowiada twierdząco.

Zaraz po zrobieniu tego zdjęcia, boleń nabrawszy sił jednym mocnym ruchem ogona odzyskuje utraconą na chwilę wolność.

Teraz jest czas na uśmiechy, komentarze i gratulacje. Krótka rozmowa to dobry czas na ochłonięcie z niedawnych emocji. Było fajnie, było super, a teraz trzeba wracać dalej do wędkarskiej rzeczywistości, bo nieczęsto zdarza się złowić taki okaz. Chciałbym, żeby jeszcze kiedyś dane mi było powalczyć z przeciwnikiem tych rozmiarów. Spotkanie z tą piękną rybą na zawsze pozostanie w mojej pamięci, o czym przypominać mi będą zdjęcia. Mam nadzieję, że kompan mojej wyprawy, też będzie miał, co wspominać a przy okazji naszego wypadu nad wodę czegoś się nauczył.

Tego dnia to ja byłem mistrzem a młody mistrz był uczniem, zaś moja korona miała kolor srebra.

Dariusz Zając
Le_Frog
www.naszelowiska.pl


Łowisko:
Narew w okolicach Łomży

Sprzęt:
Wędka: Batson IST1263F 10-21 gr 8-12 lb
Kołowrotek: Daiwa Capricorn-A 2500
Żyłka: Mikado Technicline 0,18
Przynęta: Twister 3"

Le_Frog



Aukcje Mikołajowe dobiegają powoli do końca, zatem zgodnie z zapowiedzią przywracam artykuł na stronę główną.
Jarokowal




Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1840