Kontrola paszportowa
Data: 22-12-2008 o godz. 10:00:00
Temat: Bajania i gawędy


Ciepły lipcowy dzień zapowiadał się jak wiele innych. Praca, powrót do domu, popołudnie spędzone z dziewczyną z widokami na miły wieczór :) i spać. Zwykły dzień człowieka który zaczął monotonne nudne życie dorosłego.



Wszystko szło według codziennego schematu do momentu spędzenia popołudnia z dziewczyną. Przyjechała, a jakże tylko że nie sama. Razem z nią był jeszcze kolega i jego dziewczyna. Perspektywy na miły spokojny wieczór, pękły jak bańka mydlana. Nie byłem jakoś szczególnie szczęśliwy że wpadli. Kumpel jakby czytał w moich myślach, bo zaproponował od razu, abyśmy poszli nad jezioro, które mamy w pobliżu. Ten to wie, jak człowiekowi poprawić humor. Oznaczało to tylko jedno. Bierzemy wędki ze sobą!
Dziewczyny, nic nie przeczuwając, zgodziły się chętnie.
Ok moje panie, to ja skoczę tylko na chwilę do domu i już idziemy.

Gdy już wyszedłem z domu trzymając w jednym ręku dwa spinningi, a w drugim pudełko z przynętami, wyraz błogiego szczęścia malujący się na twarzach naszych pań zamienił się w odpychającą niechęć, pomieszaną z obrzydzeniem do mojej osoby. No trudno nikt nie powiedział, że w życiu będzie łatwo. Krótka acz burzliwa wymiana zdań i nasze ukochane zostają spacyfikowane.

Ruszyliśmy na „spacer”. :) Ja z kumplem z przodu, rozmarzeni jak to dzisiaj połowimy i omawiając strategię. Z tyłu, za nami, w dość znacznej odległości dziewczyny z mało pokojowymi minami na swoich pięknych buziach. Po około 40 - 45 minutach byliśmy nad jeziorem. Rozłożyliśmy dziewczynom kocyk, a sami szybko złożyliśmy sprzęt. Panowało w tym czasie grobowe milczenie, jako że naszym paniom jeszcze nie przeszło „fochowanie”.
Złożyłem swoją wędkę i dawaj nad brzeg jeziora porzucać. Postanowiłem porzucać blaszką. Jedno, drugie, trzecie, czwarte miejsce i nic. Zawracam, ale tym razem już z woblerkiem na końcu. Nic, nawet puknięcia. Zawracam i idę w drugą stronę od miejsca naszego „kocykowania”. Ta sama procedura. Najpierw blaszka i idę obrzucać kilka kolejnych miejscówek. Dochodzę do końca i zmieniam blaszkę na woblera. Przy tej czynności kątem oka zauważam jak z prawej strony przy trzcinach coś się spławiło. Momentalnie spojrzałem w to miejsce, lecz zdążyłem zauważyć jedynie płetwę ogonową i to też przez ułamek sekundy. Nie zastanawiając się długo posłałem w to miejsce woblera. Nie mogę jednak napisać jakiej firmy i co to za model, bo dostałem go kiedyś na łowisku od kolegi, bez opakowania. Brzuszek miał biały, pomarańczowy grzbiet i czarne cienkie paski na boku. „Rybka” wpadła do wody i zacząłem ją prowadzić wzdłuż trzcin. Po dociągnięciu do nóg nic się nie wydarzyło. Rzucam ponownie. W połowie drogi następuje branie. Nie jakieś widowiskowe, lecz delikatne, finezyjne. Zaciąłem i szczytówka pięknie wygięła się w łuk. Zacząłem zwijać żyłkę. Ryba trochę próbowała walczyć. Starałem się spokojnie holować ją do brzegu. Domyślałem się, że to szczupły, więc pilnowałem się żeby nie dać żyłce luzu. Tak przynajmniej czytałem we wszystkich poradnikach i źródłach wiedzy wędkarskiej. Zawołałem kolegę aby przyszedł z podbierakiem. Przyleciał migiem, tylko że bez podbieraka. Trudno jego sprawa. Schodzi w butach do wody i rekami podbiera pięknego szczupaczka. Miarka do ręki, przykładam i … 47 cm. Niestety nie mam aparatu. Oglądam dokładnie mojego szczupaka, żegnam się z nim i delikatnie wypuszczam go do wody. Stoi przez chwilę w miejscu, po czym powoli odpływa. Jestem bardzo szczęśliwy, gdyż jest to mój pierwszy szczupak.

Emocje opadły i teraz widzę, że obok mnie stoi parę osób. Oprócz naszych dziewczyn stoi jeszcze kilku wędkarzy, którzy obok łowili i słyszeli jak wołam kolegę z podbierakiem. Jeden z nich pyta się mnie dlaczego wypuściłem, skoro wymiar pozwala mi zabrać rybę do domu. Pomyślałem sobie:

Dlatego iż mam nadzieję spotkać tego szczupaka jak będzie miał 70 – 90 cm. Jednak i wtedy go wypuszczę :).

Na faceta tylko popatrzyłem, wzruszyłem ramionami i powiedziałem:

- Miał paszport polsatu, nie mogłem go zatrzymać, jest tu legalnie.

Facet popatrzył się jak na wariata, ale już nic nie odpowiedział i poszedł.

Dap







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1843