Wyjątkowy poranek
Data: 05-02-2009 o godz. 12:50:00
Temat: Wieści znad wody


Część ubiegłorocznych wakacji spędzałem w domku letniskowym, niedaleko mojego rodzinnego miasta- Suwałk. Dzień zaczynałem i kończyłem łowiąc ryby w pobliskim jeziorze- typowym jeziorze leszczowym. I właśnie leszcze były moją najczęstszą zdobyczą. Łowiłem przeważnie metodą spławikową. Przy odpowiednim zanęceniu łowiska ryby pojawiały się błyskawicznie. Od dłuższego czasu nie udawało mi się złowić większych sztuk, aż do tego dnia…



Godzina 4.50 i jak zawsze brak chęci aby wstać z łóżka. Jednak tym razem wyjątkowo szybko uwinąłem się ze wszystkim. Poranna kawa i wyruszyłem. Pogoda była idealna: temperatura +5 st C, słońce zaczynało lekko świecić, a do tego brak wiatru.
Po przybyciu na miejsce, od razu chwyciłem za zanętę. Jak zawsze łowiłem na 2 zestawy. Pierwszy- na haczyku czerwony robak i umiejscowiony na głębszej wodzie, na dnie – ja to nazywam leżący spławik. Drugi- na płytszej wodzie tuż przy dnie. Tego dnia postanowiłem założyć kukurydzę.
Po 20 minutach w siatce miałem 2 płoteczki , ale leszcza niestety nie udało mi się złowić. Załamany wyrzuciłem całą zanętę , do tego ziemniaki z obiadu, z poprzedniego dnia. Minęło 10 minut i ... branie- spławik zestawu, na który założyłem kukurydzę, przesunął się w prawo po czym zatonął. Od razu wiedziałem że to leszcz i szybko zaciąłem. Wędka stanęła mi w rękach, czułem duży opór. Byłem zmuszony do przesunięcia drugiego zestawu, by ryba nie zaplątała się w nim. Poluzowałem hamulec czekając na ”odjazd” ryby i po chwili zaczęło się...
Adrenalina i emocje robiły swoje ... Po 5 minutach holu ryba pierwszy raz pojawiła się i kolejny raz ”odjechała”. Przez chwilę mogłem zobaczyć dużego, pięknie ubarwionego leszcza. Zdawałem sobie sprawę że to może być moja rekordowa sztuka. Ryba nie poddawała się tak łatwo, co chwilę wybierając kolejne metry żyłki. Po kilku następnych minutach zmęczenie leszcza dało się we znaki. Ryba położyła się na wodzie, więc wyciągnąłem podbierak i powoli naprowadziłem rybę- leszcz był mój!
Mierzył 53 cm i ważył 2,80 kg. Podekscytowany chwyciłem za telefon, aby zrobić kilka zdjęć. Po krótkiej sesji rybę wrzuciłem do siatki, a zestawy powędrowały w te same miejsca z nadzieją na złowienie kolejnych ryb. Niestety bez efektów. Postanowiłem zakończyć łowienie na jednej sztuce, ale za to jakiej!
Byłem bardzo zadowolony z siebie. Ta ryba nauczyła mnie, że aby do czegoś dążyć trzeba być cierpliwym i zdeterminowanym.

Jest to mój pierwszy artykuł, proszę więc o odrobinę wyrozumiałości i ocenę.

Tomasz Bziom ”Bziomek”







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1851