XXII Zimowy Zlot w Oczkowie – oczami Jarokowala
Data: 12-02-2009 o godz. 12:22:14
Temat: Pogawędkowe imprezy


Informacja o zlocie w Oczkowie pojawiła się już dawno. Czasu na decyzję było dużo. Tym razem jednak to nie ja decydowałem o wyjeździe, lecz moja siostra ... ot taka mała ciekawostka.



Pierwsze urodziny chrześniaka, uroczystość zobowiązuje. Sprawy potoczyły się po mojej myśli i w sobotę rano autostradą gnałem na spotkanie do Oczkowa. We wstecznym lusterku widziałem jak żona i dzieciaki śpią. Natomiast Janusz, jak na pilota przystało pilnował abym i ja nie pospał. Nie było to trudne, całą drogę omawialiśmy strategie wędkarskie.

W pensjonacie przywitano nas serdecznie. Torby znalazły miejsce w pokojach, a my czym prędzej wędrowaliśmy na lód. W zasadzie to pierwszy poszedł Janusz, ja miałem zaraz dołączyć. I zapewne zanim dołączył bym do niego, już miał by kilka ryb na koncie. Zapewne, gdyby nie jeden szczegół, wędkę ja niosłem. Gdy dotarliśmy do Janusza, miejsce było namierzone i przygotowane. Tak dobrze przygotowane, że zanim zawiązałem mormyszkę Janusz miał już sandacza.

Właściwie to sandaczyka, ale tym razem nie rozmiar lecz sztuka się liczyła. Narobiliśmy hałasu, aż siedzący niedaleko wędkarze zainteresowani podnieśli się ze stołków. Czym prędzej przejąłem Vexilar od Janusza. Łowienie nabrało nowego wymiaru. Nie da się opisać, jak chwilka łowienia z Vexilarem daje niesamowite wrażenie. Dzięki niemu również namierzyłem stado pięknych płoci i okoni. Najpierw mały okonek. Po chwili hamulec grał jak orkiestra,a ja natomiast ciągnąłem rybę.

Jak zwykle najwięcej frajdy, ze złowionej ryby, miał Bartek. A jego radość to i moja radość.

Ryba szybko wróciła do wody, a my powoli zaczęliśmy wracać do Rybaka. W pensjonacie sceny jak z filmu Wielki Szu. Tyton wszedł za 4 klocki ... atmosfera zgestniała, ale nie wiem kto za to odpowiadał

Misiek przenikliwie badał rywala ...

... wszedł za 4 i podbił o kolejne 4 klocki, Tyton odbił ... na stole Legoland

Ostatni raz rzucił okiem na karty i krzyknął: Sprawdzam!!.

To co stało się później nie bardzo nadaje się do publikacji.

Tyton przegrał, wieczorem będzie grill.


Kuchenne zapachy roztoczyły Swój aromat, podrażniły nozdrza połechtały apetyt. Do tego stopnia, że zlotowicze zaczęli wracać z połowów.

Zwabiony zapachem przybył nawet Oldi.

A i moje głodomory, jako pierwsze, zasiadły do obiadu.

Po obiedzie pojechaliśmy na Górę Żar, ale to już dokładnie Oldi zrelacjonował.

To co działo się wieczorem opiszę w kolejnej odsłonie. Ale będę potrzebował pomocy.

Jarokowal







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1854