Pan Leszek
Data: 19-05-2009 o godz. 15:00:49
Temat: Łowca okazów


Sezon 2009 postanowiłem poświęcić przede wszystkim tyczce i leszczom. Zachęciły mnie do tego, przede wszystkim, ciekawy poprzedni sezon i znakomite łowiska niedaleko domu.



Sobotni wyjazd planowałem już dawno. Miałem jechać w szerszej obsadzie, jednak panująca grypa pokrzyżowała plany. Na miejsce połowów wybrałem Odrę w okolicach Krosna Odrzańskiego. To był mój pierwszy wyjazd na tę rzekę w tym roku i nie wiedziałem czego można się spodziewać. Liczyłem po cichu na wynik , jednak to tak jak wróżenie z fusów.

Dzięki uprzejmości Ziomka, który ma Odrę w jednym palcu (nigdy nie powiedział w którym hehe), dzień wcześniej postanowiłem pojechać i obejrzeć miejscówki. W tych okolicach byłem tylko raz i to rok temu, więc wolałem przygotować się z dojazdem itp. Ziomek wyraźnie pokazał: ta, ta i ta też główka, pozostałe średnie, albo jedź dalej tam a tam. OK.! Wstanę rano i miejscówka będzie zaklepana. Ha!

No i nadeszło rano. Bardzo rano – pobudka koło 3-ciej, na miejscu po 4-tej. I co widzę?! Moje główki nr 1 i 2 ZAJĘTE! Myślałem, że tylko ja tak wcześnie i w ogóle.. naiwniak! Ale trzecia głowa wolna – jadę! Kawałek przez pole, potem cofanie w jakiejś trawie ze 100 m, ale jestem!
OK wyciągam sprzęt, włączam cicho radyjko, patrzę na wodę.. no pięknie! Pogoda super. Temperatura jakieś 10 st, brak wiatru. No! Ale się synoptycy pomylili- hehe!
No to kolejno: wyjąć i ustawić kosz, rolki do tyczki, półki, siatka, balkon, wiadra, sito, podbierak, pudło z gratami, reklamówki z nętą, glina, robactwo.. pot cieknie po plecach. Dramat. Ale co tam – zaraz będę łowił!
Jakieś 90 minut później wygruntowany, z dobranymi zestawami, zasypuję kulami łowisko. Potem kubkiem kilka kuleczek z dżokiem i takie tam. Siadam i wypuszczam tykę. Całe 13 m, bo jest trochę głębiej.

Kilka minut później wpada krąpal. Krąpal a nie krąp, bo te odrzańskie są po prostu wielkie. Ładnie guma w wędce pracuje- łowię dalej. Drugi krąpal po kolejnych kilku minutach. Już po szóstej rano, więc jakoś te brania widać.
Idę coś zjeść i takie tam przyziemne sprawy, znów siadam na koszu. Dwa kolorowe robaki, wolne prowadzenie i.. siedzi! Znów krąpal pomyślałem, ale skąd tak uciekająca guma?! Podnoszę wędkę, jest ciekawie – jakieś 6 m gumy stuka mi w rękach. Ryba idzie na szczęście w zakole a nie w nurt.. uff.. Jest charakterystyczne pukanie, jest płetwa grzbietowa nad linią wody. Leszek! I to spory! Ciepło zrobiło się ponownie, bo pierwszy raz ciepło miałem podczas klejenia tych cholernych kul. Cofam pomału wędkę, jak zawsze ciężko trafić na rolkę. Odpinam szybko trzy elementy, ryba jest blisko brzegu. Jednak to nie koniec – znów odjazd ale tylko kilka metrów. Sięgam po podbierak – znów wydaje mi się za krótki! Jakoś ryba ląduje. Odkładam tykę, chwytam oburącz obręcz siatki i wyciągam rybę na brzeg. No ładna- 2,8 kg, 60 cm. Ostrożnie przekładam ją do siatki. Tyle razy widziałem, jak takie sztuki wypadają z rąk do wody..

Łowię dalej, jednak ciemna woda i nagły deszcz z wiatrem nie pomagają. Rozkładam parasol i czekam. Zestaw trochę zmieniłem: wydłużyłem przypon, założyłem dwa gnojki z białym, może będzie następny..
Leje i wieje. Ryby przestały skubać. Dokładam nętę, kombinuję.. ale na darmo. Kolejne trzy godziny bez ryby. Za to odwiedził mnie Ziomek, miło pogadaliśmy kolejną godzinę. Wpadł jakiś krąpal, choć pochodziło w łowisku, ale bez większej już sztuki. Kilka fotek, ryby do wody, półgodzinne pakowanie i jazda do domu.

Po drodze zahaczam jeszcze ziomków z Zielonki – karpiarze (pozdr!) siedzą na z góry upatrzonych miejscach. Ale to nie dla mnie. Znów myślę, jak się dobrać do Pana Leszka przy następnym wypadzie z tyczką. Aha, no i następnym razem posłucham synoptyków ;-).

Sprzęt:
Tyczka Shimano exage1300
Guma 1,0mm
Żyłka główna 0,148 mm
Przypon 0,10mm
Hak nr 16
Spławik 3g
Przepływanka z przytrzymywaniem
Fotki i poręczenie: Ziomek (dziękuję!)

Ppp1000







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1871