Trolowane szczupaki
Data: 28-01-2003 o godz. 12:55:00
Temat: Spinningowe łowy


Powoli zbliża się upragniony dla wielu maj, dla niektórych czas pierwszych wyjazdów na poważne ryby. i to takie, które w wielu z nas rozbudzają już pewne namiętności. Chodzi oczywiście o szczupaki, dla połowu których maj jest jednym z najgorszych miesięcy. Dlaczego? Łowi go wtedy tak wiele osób, że przeliczywszy liczbę ryb na liczbę uganiających się za nimi sprawa będzie jasna. Jednak majowa wyprawa to dla wielu z nas pierwszy dłuższy wypad na ryby w nowym sezonie i pewna tradycja, której nieprzerwanie od kilku lat ulegamy.



Głębsza woda

Ostatnich kilka sezonów zmieniło pewne stereotypy, które pokutowały w mojej świadomości. Zaczęło się bodajże 3 lata temu, kiedy to po 2 dniach bezowocnych poszukiwań na płytszej wodzie mogliśmy pochwalić się z Sylwią i Czarkiem Karpińskim jedynie kilkoma 1,5-kilogramowymi sztukami. Ponieważ woda nie należała do PZW i dzierżawca dopuszczał troling postanowiliśmy ryb poszukać, trzymając się jednak uparcie płytszej wody. W końcu jednak obławiając coraz większy obszar wypłynęliśmy na ciut głębszą toń – około 7-8 m, no i zaczęło się. Bywało tak, że nie miał kto podawać podbieraka, a i rozmiar ryb był zadowalający. Od tego czasu łowimy na „niemajowej” głębokości i okazuje się, że jest to często przysłowiowy strzał w dziesiątkę.


Jeszcze moment... - fot. Echosonda.pl

Temperatura

Drugą zasada, która potwierdziła nam się już kilkakrotnie to ciepła woda. Zdarzyło się to przy okazji pierwszej wyprawy z echosondą, wyposażoną w czujnik temperatury. Pływając po całym jeziorze w poszukiwaniu ryb w pewnym miejscu stwierdziliśmy ich duże nagromadzenie (chodziło o stada drobnicy).


Shad Rap rządzi! - fot. Echosonda.pl

Jak się okazało, w jej okolicy kręciła się cała masa drapieżników. Po dalszej analizie doszliśmy do wniosku, że woda w tej zatoce miała o prawie 2 stopnie więcej niż w innych miejscach, co najwyraźniej ściągnęło drobnicę, a za nią drapieżniki.


Ostrożnie... - fot. Echosonda.pl

Przynęty

Siłą rzeczy napiszę o przynętach, które sprawdzają się na moich wodach. Po pierwsze wobler Shad Rap Rapali, 9 cm, z łamanym sterem, a na głębsze wody ze sterem prostym. Kolorystyka dosyć dowolna - ja preferuję jednak płociopodobne i okoniopodobne malowanie. Drugim woblerem jest odkrycie ostatniego sezonu - wobler firmy Big Game w okoniowym wydaniu, głęboko chodzący - tak na 5-6 metrach. W takim ciągniętym za łódką woblerze szczupaki wręcz się zakochały.


Shad Rap - fot. Echosonda.pl

Co do wahadłówek do trola – najlepsza jest polspingowska Alga 3, a do łowienia z ręki rozmiar 2. Ponadto z błystek dobre są Aglie o rozmiarze 5 lub większym, w tradycyjnym, srebrnym kolorze paletki. No i gumy - perła z niebieskim, perła z czarnym lub wariacje fluo. A gdy powyższe zawodzi – to i cała reszta zwartości pudełka spinningisty może się przydać. Często dodaję na tylną kotwicę woblerów i wahadłówek rippera lub twistera w krwistych kolorach.

Prowadzenie

Przy trolu tak naprawdę prowadzenie uzależnione jest od sternika. Jeśli nie mamy echosondy to niestety pierwsze przepłynięcia są trochę na oślep (nie za bardzo wyobrażam sobie sensowny troling bez tego urządzenia). Po pewnym jednak czasie opracujemy sobie optymalna trasę. Warto zapamiętać miejsce brania i obtrolować je kilkakrotnie napływając z różnych kierunków. Czasami wręcz zakotwiczyć i popróbować łowić w sposób tradycyjny.


Pierwszy majowy szczupak - fot. Echosonda.pl

Pamiętać należy, że stosowanie plecionek może mieć wpływ na głębokość pracy woblera. Zazwyczaj będzie ona płytsza. Głębokość możemy też regulować długością wypuszczonej żyłki czy plecionki – generalnie zasada jest taka, że im dłuższa żyłka, tym głębiej zanurza się wobler. Jeśli przepływamy nad jakimś nieznacznym wypłaceniem warto spróbować podnieść wędki do góry. Może to wystarczyć do bezpiecznego przeprowadzenia przynęty nad przeszkodą. Warto też czasami podciągnąć niezbyt gwałtownie przynętę, po czym gwałtownie odpuścić. Brania bardzo często następuje w momentach, kiedy łódź jest w trakcie wykonywania skrętu. Przynęta wtedy albo zwalnia (wynurza się), lub przyspiesza (zanurza się) – w zależności od tego, w którą stronę skręca łódka.


O to chodziło... - fot. Echosonda.pl

Przynęty używane w tradycyjnym prowadzeniu staram się prowadzić raczej wolno, opuszczając je na dno. W wypadku obrotówki bardzo często łowię kładąc ją na dnie, a następnie gwałtownie podrywam. Przypomina to jigowanie, tyle, że obrotówką. Do tej przynęty także dodaję czasami małą gumeczkę na kotwiczkę.

No i na zakończenie – tekst ten nie ma za zadanie przekonywać kogokolwiek do takiego czy innego sposobu łowienia. Są to tylko moje spostrzeżenia. Jednak sezon się zbliża i czas myśleć nad strategią. Może komentarze pod artykułem pozwolą na znalezienie innych patentów, które dadzą możliwość dobrania się do skóry kaczym dziobom, czego Wam i sobie życzę.

Asknet







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=195