Ponton - część III, na wodzie
Data: 01-03-2010 o godz. 05:00:00
Temat: Nasza publicystyka


Już podczas pierwszej wyprawy wędkarskiej szybko okazało się, że teoretyczna wiedza którą posiadałem o pneumatycznych łodziach nijak ma się do rzeczywistości. To co czytałem na forach internetowych i rady, których chętnie udzielali "dobrze zorientowani", były najczęściej opiniami użytkowników sprzętu niskiej jakości lub starych, gumowych konstrukcji. Współczesny, dobrze wyposażony ponton zaskakuje łatwością obsługi, bezpieczeństwem i niezawodnością.



Pompowanie i wodowanie pontonu.
Napełnianie komór odbywa się przy pomocy pompki elektrycznej zasilanej z gniazda zapalniczki. Gdy łódź zaczyna nabierać kształtów należy zamontować podłogę i usztywnić ją aluminiowymi podłużnicami. To najtrudniejszy moment całej operacji. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z nowym jeszcze nie "ułożonym" pontonem, a do tego dochodzi brak wprawy, zadanie to wymaga sporo wysiłku. Po ułożeniu podłogi komory należy dopompować, "utwardzając" je przy pomocy pompki ręcznej.

Warto pamiętać w tym momencie, że ciśnienie w komorach prawdopodobnie zmieni się w ciągu dnia, po ogrzaniu komór promieniami słońca. Jeżeli zatem spodziewam się upalnego, słonecznego dnia, dobrze jest nie utwardzać komór maksymalnie.

Do pontonu można teraz zainstalować wózek slipowy i załadować wszystko co zamierzamy ze sobą zabrać. Również silnik, kotwice, pudła z przynętami, wędki i inne dociążające elementy. Jeżeli warunki pozwalają na wygodne wodowanie nie ma żadnej potrzeby noszenia całego majdanu. Do wody można zjechać pontonem w pełni wyposażonym i załadowanym.

Moje pierwsze wodowanie, wykonane w pełni samodzielnie i z pełnym załadunkiem, trwało około 25 minut. Po takim czasie mogłem odpłynąć. Było to pierwsze, bardzo pozytywne zaskoczenie. Samo pompowanie komór trwa zaledwie 3 minuty, reszta to montaż podłogi, załadunek i wodowanie. Obecnie, po nabraniu wprawy, od chwili dojechania nad wodę potrzebuję 15 - 20 minut, aby odpłynąć w pełnym rynsztunku.

Po zakończeniu wędkowania dodatkowym obowiązkiem użytkownika pontonu jest wyczyszczenie powłoki przed jej spakowaniem. Nie zawsze jest to łatwe zadanie. Zdarzają się miejsca, gdzie nie ma nawet skrawka zieleni na wygodne rozłożenie i wytarcie pontonu. Gdy pada deszcz lub kończymy wędkowanie późnym wieczorem staram się jedynie usunąć większe kamienie. Dokładniejsze czyszczenie wykonuję dopiero po powrocie do domu.

Ponton z silnikiem spalinowym.
Producent zapewnia, że ponton o długości 320 cm i wadze 55 kg może wyjść w ślizg już przy użyciu silnika spalinowego o mocy 6 KM. Wydaje się to niezwykle optymistyczne, ale w zupełności prawdziwe założenie. Przekonałem się, że wyjście w ślizg możliwe jest (w pojedynkę) już przy użyciu silnika o mocy 4 KM. Ponton rozpędza się wówczas do prędkości 24 - 27 km/h i ma tutaj ogromną przewagę nad tradycyjną łódką, którą przy użyciu tego samego silnika udaje się rozpędzić maksymalnie do 12 - 14 km/h.

Można oczywiście szybko i wygodnie docierać nawet do odległych łowisk. Dokonanie takiego porównania ma jednak inny cel - nie jest przecież sprawą zasadniczą w jakim czasie dotrzemy na łowisko. Pływanie w ślizgu oznacza zmniejszenie ilości zużywanego paliwa i to nawet o ok. 50% w stosunku do łódki tradycyjnej. A to ma już bezpośrednie przełożenie na zmniejszenie kosztów eksploatacji i zużycia technicznego używanego silnika.

Bezpieczeństwo - wiatr i wysoka fala.
Powszechna opinia klasyfikuje ponton jako urządzenie wymagające niemal idealnych warunków. Niska waga sugeruje zagrożenie wysoką falą i wiatrem. Nic bardziej błędnego. Początkowo zakładałem, że wykorzystanie pontonu ograniczę do niedużych, otoczonych górami jezior. Szybko jednak okazało się, że ponton znakomicie spisuje się również w warunkach trudniejszych, na dużych jeziorach i przy silnym wietrze.

Ponton znacznie lepiej niż tradycyjna łódka reaguje na wysoką falę. Nawet przy ustawieniu bocznym do fali nie przechyla się, nie rozhuśtuje, dłużej można wędkować w pozycji stojącej, jest jakby "przyklejony" do powierzchni. Dziób znakomicie wchodzi na falę. Podczas przemieszczania ponton mozna rozpędzać do znacznych prędkości, a nawet wchodzić w ślizg, skacząc po szczytach fal, a wszystko ze sporym marginesem bezpieczeństwa.

Dość powszechnym jest mit o możliwości "podwiania" i przewrócenia pontonu przez wiatr. Jeżeli jednak zsumować ciężar całego wyposażenia, silnika i pasażera okazuje się, że waga pontonu to niemal 200 kg. Do przewrócenia potrzeba zatem wiatru o sile huraganu. W praktyce wiatry silne o prędkości 25 - 30 km/h, jakie spotkałem podczas wypraw na zalew w Mietkowie nie stanowiły żadnego zagrożenia.

Bezpieczeństwo - uszkodzenie powłoki.
Obawa o możliwość rozdarcia powłok, to chyba najczęstsza wątpliwość potencjalnego nabywcy pneumatycznej łodzi. Na forach dyskusyjnych można spotkać opisy niebezpiecznych sytuacji związanych z utratą powietrza. Wszyskie te opisy dotyczą jednak produktów starszej generacji lub bardzo niskiej jakości - czytałem o uszkodzeniach przynętami, o rozdarciach na kamieniach i zwyczajnym puszczaniu szwów podczas wędkowania. Dotyczyło to głównie marketowych "ceraciaków".

Twarde boje wzmocnione poliestrową siatką odporne są na uderzenia przynętami uzbrojonymi w kotwiczki. Nie ma też większych szans na przetarcie powłoki na piasku lub kamieniach. Zdarzenie takie wymagałoby wyjątkowej lekkomyślności lub nieuwagi.

Jedyną realną obawę budzą ostre przedmioty pływające tuż pod powierzchnią wody, spotykane czasem na jeziorze zaporowym w Pilchowicach. Najechane z dużą prędkością mogą uszkodzić powierzchnię boi lub podłogę. Warto więc zachować rozsądek przy przemieszczaniu po wodach wezbranych, gdy pojawia się prawdopodobieństwo występowania śmieci, a wśród nich większych przedmiotów.

Jeśli jednak zajdą nieprzewidziane okoliczności i dojdzie do utraty powietrza chronią nas cztery niezależne komory i sztywna konstrukcja podłogi. Znany jest mi przypadek kolegi, który wypłynął po wymianie uszkodzonego zaworu. Już podczas wędkowania okazało się, że zawór trochę przepuszcza. Próba majstrowania przy zaworze zakończyła się tym, że został on w ręce znajomego, a z komory bocznej w przeciągu kilku sekund zeszło powietrze. Pierwszym, panicznym odruchem było oczywiscie skierowanie się do brzegu. Po chwili okazało się jednak, że ponton pozbawiony powietrza w jednej z komór zachowuje się na tyle stabilnie, że znajomy zdecydował dopłynąć nim do miejsca wodowania. Dystans ok. dwóch kilometrów pokonał przy użyciu silnika spalinowego bez jakichkolwiek problemów. Dzięki sztywnej podłodze i pawęży ponton nie stracił kształtów, a na pokład nie dostawała się woda. Warto też zauważyć, że nie byłoby potrzeby powrotu gdyby posiadał zestaw naprawczy. Usunięcie takiej usterki to kwestia kilkunastu minut.

Ponton na wodach trudnodostępnych.
Lekkość i podzielność konstrukcji to jedna z największych zalet pneumatycznych łodzi. Nie ma praktycznie ograniczeń. Przy odrobienie wysiłku możliwe jest wodowanie w bardzo trudnych warunkach - na brzegach stromych, zarośniętych, zabagnionych.

Jeżeli wyposażymy się w przedłużone przewody do podłączenia pompki lub wykorzystamy mały akumulator (np. od echosondy), mamy możliwość pompowania komór nad samą wodą lub nawet na wodzie. Ułatwia to niewielkie zanurzenie pontonu. Po wstępnym napełnieniu komór można instalować podłogę i ładować sprzęt już na wodzie.
Nieograniczona możliwość wodowania to największa przewaga łodzi dmuchanych nad tradycyjnymi.

Ponton na wodach płynących.
Czy da się pływać pontonem po dużej rzece? - to jedno z najczęściej zadawanych pytań przez kolegów spotykanych nad wodą. Pokusa dotarcia do niedostępnych odrzańskich miejscówek jest ogromna. Mogę zapewnić, że pompowana łódka wyposażona w nieduży silnik spalinowy znakomicie sprawdza się również w takich warunkach, zapewniając komfort i bezpieczeństwo przemieszczania. Wystarczy cztery konie mocy, aby przy średnim uciągu podróżować bezpiecznie w górę Odry nawet z towarzyszem.

Najlepszym miejscem do wodowania są starorzecza lub głębokie klatki z wygodnym dojazdem. Samotną wyprawę na rzekę najlepiej rozpoczynać w takim punkcie, aby nasze miejscówki docelowe leżały powyżej tego miejsca - to na wypadek awarii silnika lub braku paliwa. Zasięg jednego, dwulitrowego zbiornika wynosi ponad 12 km w górę rzeki.

Dotrzeć można praktycznie w każde miejsce. Bardzo małe zanurzenie i niewielki opór stawiany napierającej wodzie, umożliwiają kotwiczenie nawet w silnym warkoczu, tuż za szczytem główek. Pomaga nam wówczas wsteczny uciąg denny, wspierający działanie ciężarka kotwiczego. Możliwe staje się wtedy wygodne podanie przynęty na napływ lub penetracja zwalonych drzew od strony nurtu rzeki - to, czego nigdy nie osiągniemy wędkując z brzegu. Bardzo przyjemnym, a zarazem skutecznym sposobem polowania na drapieżniki jest dryfowanie z nurtem i podawanie przynęty na szczyty kolejnych główek.

Ciekawostką jest, że przemieszczający się ponton, nawet z włączonym silnikiem spalinowym nie płoszy ryb. Wspominam zdarzenie, gdy chcąc poznać ukształtowanie dna między ostrogami wykonałem kilka zwrotów na małej przestrzeni z włączonym silnikiem i po zatrzymaniu w pierwszym rzucie nastąpiło branie bolenia. Głębokość w tym miejscu wynosiła zaledwie dwa metry.

Ponton nie jest idealny.
Ma on oczywiście swoje wady. Pierwszą, która zwróciła moją uwagę, to jego mała bezwładność. Przy bezwietrznej pogodzie i wędkowaniu ciężkimi przynętami, ponton ma ogromne tendencje do obracania w kierunku ściąganej przynęty. Szczególnie przy połowie sandaczy, gdy koncentrujemy się na drganiach szczytówki, każde podbicie przynęty powoduje zmianę kąta ustawienia pontonu. Początkowo jest to mocno irytujące. Problem przestaje istnieć wraz z pojawieniem się choćby niewielkiego wiatru, który stabilizuje pozycję pontonu. Pozycję stałą można wymusić także stosując dwustronne kotwiczenie.

Drugim mankamentem jest sztywnienie powłok pontonu w niskich temperaturach. Mimo, iż opisywana przez producenta odporność na mróz pozwala na użytkowanie go nawet przy minus trzydziestu stopniach już przy temperaturze pięciu stopni poniżej zera powłoki stają się na tyle sztywne, że samodzielne zainstalowanie podłogi staje się praktycznie niemożliwe. Dobrze jest wtedy przewozić ponton wewnątrz auta i solidnie go rozgrzać przed pompowaniem.

Powłoki pontonu mogą barwić się w kontakcie z mułem o zabarwieniu czerwonawym (prawdopodobnie związki żelaza reagują z powierzchnią boi) oraz z niektórymi rodzajami glonów i sinic. Jeżeli zatem zaobserwuje się, że przy składaniu pontonu nie udaje się go doczyścić, konieczne jest rozłożenie go powtórne w domu i zastosowanie delikatnych środków chemicznych. Można też ewentualnie pogodzić się ze zmianą barwy powłok przyjmując, że to naturalne kolory maskujące.

Podsumowując.
Gdy decydowałem się na zakup łódki pneumatycznej przeważającym argumentem przemawiającym za był brak miejsca do przechowywania tradycyjnej łodzi. Przygotowany byłem na wiele problemów i ryzyko związane z użytkowaniem pontonu. Teraz, z perspektywy czasu i nabytych doświadczeń, wygląda to zupełnie inaczej. Ponton posiada atuty których nie ma żadna sztywna łódka. Daje niezwykłą swobodę - pozwala na szybkie przemieszczanie podczas dojazdu na łowiska (nie ogranicza nas ciężka przyczepa), umożliwia sprawne wodowanie niemal w każdych warunkach, jest wygodny, oszczędny i całkowicie bezpieczny.
Trzeba o niego dbać, czyścić powłoki, trudno użytkuje się go podczas mrozów, ale takie same obowiązki i utrudnienia mamy użytkując każdy rodzaj łódki. Przy powtórnym zakupie prawdopodobnie nie zdecydowałbym się zmienić go na inny środek pływający. Być może wybrałbym nieco większy model i mocniejszy silnik.

Jarekk


Ponton - część I - podstawowa wiedza o pontonach wędkarskich

Ponton - część II, zanim popłyniemy







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1982