Wenezuela 2010 - cz. III: Rio Caura.
Data: 21-07-2010 o godz. 17:45:00
Temat: Tu łowię


W La Paragua czekał na nas transport do Cudad Bolivar.
Po dość długiej podróży autami terenowymi, wylądowaliśmy w znanej nam już Posadzie "Don Carlos", by na drugi dzień udać się do Maripy, leżącej nad Rio Cauro,będącej dopływem Orinoko.



Odległości w Wenezueli są trudne do wyobrażenia - setki kilometrów do przemieszczania się, drogi lepsze i gorsze, ale jeszcze większe odległości i miejsca, do których można dotrzeć tylko łodzią. Jak daleko i długo - to miało się okazać na Rio Cauro oraz nad Nincharą i Tabaru. Wydawać by się mogło, że daleko byliśmy, gdy rybałka była na Rio Paragua. 3,5h płynięcia odległość to około 120 km rzeką. Nad Caurą mieliśmy się przekonać że to, co wydawało się daleko, to w sumie jest całkiem blisko, gdyż przed nami znacznie większe odległości tak w kilometrach, jak i w godzinach płynięcia.
Do Maripy dojechaliśmy przed południem ( o 6-ej rano wyjeżdżaliśmy z Cudad Bolivar).


Maripa.


"Port" w Maripie.

Również w Maripie obowiązkowy rytuał zakupu środków podtrzymujących życie. Część ekipy na zakupach, a reszta pilnowała dobytku siedząc w portowej knajpce i racząc się zimną Solerą i oglądając miejscową ichtiofaunę.


"Tambylec".

W knajpce, w której można było smacznie zjeść różne miejscowe przysmaki, jeśli akurat były. Po kilku niemalże mrożonych Solerach podjechało zaopatrzenie i załadowaliśmy się na nasze okręty czyli "lanciony". Lancion jest to nazwa metalowej wersji curiary czyli klasycznej drewnianej łodzi indiańskiej.

I znowu płynięcie przed nami, kolejne godziny na ławce łodzi lub w burtach na leżąco. Do naszej łajby zamontowany było 75-o konne Tohatsu, zbiornik paliwa też niemały, beczka 200l, którą to silnik spala w jedną stronę. Na szczęście paliwo do najdroższych nie należy, a wręcz do najtańszych na świecie. W przeliczeniu na złotówki jest to 3,5gr - tak GROSZA za 1 litr. Wprawdzie jest reglamentacja i przydział miesięczny na osobę czy na samochód, ale to z racji bardzo rozwiniętego przemytu do innych krajów, no ale coś za coś.

Po około 5h płynięcia pierwszy przystanek na skałach cel Bagre Rayado i Payara. Zrealizowaliśmy plan połowicznie, mianowicie Payary na brzeg zostały wyholowane, natomiast Bagre wygrał walkę i odpłynął sobie.

Po około 2h ruszyliśmy w dalszą drogę, już do Conwissy obozu przygotowanego przez Indian, co ja mówię obozu, to niemalże hotel był zrobiony - łącznie z wc, w którym stał tzw. "skuter", żeby można było bezstresowo ze swoim "prezesem" pogadać.

Wieczorem znowu kompletowanie sprzętu i przynęt tym razem na Caurę i na ryby występujące w Caurze, główny cel Morocoto oczywiście.

Sprawę utrudniał fakt, iż na Caurze również była niżówka jakiej najstarsi Indianie nie pamiętali czyli najniższy zanotowany od 100 lat. Był koniec pory deszczowej, a stan wody był grubo poniżej tego, jaki powinien być w porze suchej. Tak przynajmniej twierdził Yamil, jeden z naszych piloteiros, były nauczyciel j. hiszpańskiego w szkole w Maripie. Zresztą w Maripie na jednym z filarów tamtejszego mostu był wodowskaz, który zaczynał się od 9m, a kończył na 25-tym tuż pod przęsłem drogowym. My przepływaliśmy jeszcze jakieś 4-5 m poniżej początku wodowskazu. Następny dzień miał być wielce interesujący…


Bocona.

Po południu zdecydowałem się zostać w obozie. Zmęczenie powoli dawało o sobie znać i chwilę wytchnienia należało sobie zrobić.


Sjesta.

Wieczorkiem przy obozowisku jeszcze chwilę powędkowałem, natomiast część pojechał na nockę z zasiadką na suma. Owocnymi były jeden i drugi plan.


Bagre Guitara.

Jasiu złowił suma Bagre Guitara czyli po naszemu gitara, a to dlatego, iż Ryba ta wydaje dźwięki podobne do tych, jakie można wydobyć z gitary, zresztą nie tylko Guitara wydaje dźwięki. Piranie też, tylko że ich dźwięk przypomina dość głośne… pierdzenie.


Morocoto.


Morocoto i ja.

Po krótkim pobycie w Conwisie czekała nas dalsza podróż. 7-8h płynięcia do obozowiska nad Rio Tabaru, prawego dopływu Rio Ninchare, która to jest dopływem Rio Cauro. Nad Tabaru mieliśmy poznać co to Dżungla i Selwa. Obozowisko też miało być dużo bardziej prymitywne. Ale o tym dopiero mieliśmy się przekonać…
C.d.n.

Artur

Foto:
Ciesielski Tomasz
Mikulski Bartosz
Przetacznik Janusz
autor







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2006