Kriss zapytał:
„Czy możliwe jest wytarcie się karpia w warunkach naturalnych, nie kontrolowanych, np. w zbiorniku typowo wędkarskim (mocno zarośnięty staw z płyciznami i kożuchem rzęsy wodnej)? Kilka lat temu w mojej rodzinnej wsi kilku zapaleńców wzięło od PGR staw w dzierżawę, zarybili go m.in. karpiem. Na drugi rok stwierdzili sporą ilość kroczka dłoniaka i mniejszego narybku karpiowego mimo tego, że akwen zarybiany był karpiem dorosłym.”
Kajko:
Przeprowadźmy małe śledztwo. Paru zapaleńców wpuszcza do stawu karpie i po roku stwierdzają, że w stawie tym mieszka sobie kroczek dłoniak i narybek karpia. Założywszy, że jakimś cudem późna wiosna była bardzo ciepła, temperatura wody w maju, czerwcu nie spadała poniżej 18-20 stopni Celsjusza a samice miały około 3 - 4 lat (samce dojrzewają około roku wcześniej, choć w warunkach cieplarnianych nawet w ciągu roku), zaś dno z kolei przypominało zalaną łąkę (naturalnie karpie wycierają się na terenach zalewowych), to... chociaż to niemożliwe, znalazł się w tym stawie narybek karpia.
To skąd, ja się pytam, wzięły się tam dłoniaki???
Wniosek: najprawdopodobniej jest to wynik tarła umysłów tych zapaleńców, którzy coś tam w trakcie dopuścili, albo ktoś im dopuścił. Teraz tylko czekać, jak zaczną się na polach pojawiać piktogramy.
A tak poważnie - karp nie wyciera się w Polsce w warunkach naturalnych; nikt tego nie stwierdził i nie sądzę, żeby coś się mogło tu zmienić. Chodzą, co prawda, pogłoski, jakoby sazany folgowały sobie i figlowały w naszych rzekach. Pod tym jednak się nie podpisuję. A sprawę wyjaśnia prosty fakt: otóż karp potrzebuje do wylęgu ok. 100 stopniodni, czyli stu dni o odpowiedniej temperaturze. W naszym błogim kraju jest to raczej niemożliwe.