Fly Fishing - cz. III: montujemy wędkę.
Data: 22-12-2010 o godz. 19:30:00
Temat: Muszkarstwo


Opisywanie tego jak dołączyć kołowrotek muchowy do wędki wydaje się być czymś całkowicie zbędnym. Jednak gdy za wędkę płacimy kilka tysięcy złotych, a do tego jest to dobra seria, lekceważące podejście do tego elementu może nas drogo kosztować.



Kołowrotek.

Są dwie szkoły dołączania kołowrotka do wędki. Kołowrotek dołączamy do wędki wkładając go i przykręcając w przeznaczony dla niego uchwyt z rowkiem ustalającym. Uchwyt wędki przeważnie oprócz rowka ustalającego ma w rękojeści otwór na wsunięcie w niego i osadzenie jednej strony stopki kołowrotka. Do unieruchomienia kołowrotka służą dodatkowo nakrętki i czasami skuwka dociskowa. Można dołączyć kołowrotek na początku składania całości zestawu do uchwytu dolnika przed złożeniem wędki lub już po złożeniu wszystkich elementów wędziska. W tym pierwszym przypadku mamy mały dyskomfort zwłaszcza, gdy składamy wędkę od dołu.
Jeśli wykonujemy czynności, o których pisałem powyżej w odwrotnej kolejności, jesteśmy zmuszeni unosić wędkę kilkakrotnie podczas sprawdzania położenia przelotek razem z kołowrotkiem. Chociaż można wtedy "celować" zaczynając od prześwitu kołowrotka i dalej przez przelotki co pomaga ustalić całość w jednej linii. W końcu to wolny kraj. Musimy wyrobić u siebie nawyk sprawdzania, czy w otworach, do których wsuniemy stopkę kołowrotka oraz na gwincie nie znajdują się zanieczyszczenia. Gdy jest czysto, wsuwamy do oporu stopkę najpierw w szczelinę-otwór w rękojeści (uchwytu). Dociskamy do rowka ustalającego w uchwycie dolnika i nasuwamy skuwkę mocno dociskając. Gdy kołowrotek będzie unieruchomiony, dokręcamy pierwszą nakrętkę, jednocześnie likwidując luzy poruszając lekko kołowrotkiem na boki, a następnie dociskamy całość dokręcając drugą nakrętką. Przy tej operacji okaże się, czy stopki kołowrotka są prawidłowe i pewnie spoczywają w uchwyciem, przylegając płasko na całej długości w rowku ustalającym rękojeści dolnika. Czyli czy stopki kołowrotka nie są za krótkie lub nie za długie. A może być, że za szerokie lub za wąskie. Czasami stopka jest za mocno wygięta do góry (w kształcie litery V) nie dość ,że nie wsuniemy jej odpowiednio głęboko do otworów, to jeszcze odstaje od uchwytu. We wszystkich tych przypadkach kołowrotek jest wadliwy.
Źle dokręcony kołowrotek wysunie się podczas wymachów wędziskiem lub poważnie uszkodzi rękojeść z uchwytami.

Sznur/linka muchowa.

Zanim nawiniemy sznur muchowy na szpule kołowrotka musimy sznur połączyć ze szpulą. Do tego potrzebne nam będą: podkład w postaci cienkiej plecionki - backing (podobny do sznurka) biały lub kolorowy, (dodatkowo gruba żyłka – niekoniecznie) oraz łączniki (też w różnych kolorach) do wzajemnego połączenia wyżej wymienionych elementów. Pierwszy krok to przywiązanie do szpuli kołowrotka podkładu/backing-u. Robimy to za pomocą węzła podobnego jak przy wiązaniu żyłki do szpuli np. kołowrotka spinningowego.

Drugi krok, to nasadzenie (nasunięcie) na sznur muchowy łącznika. Łącznik to giętka rurka z nylonowej siateczki zakończonej z jednej strony pętlą, do której przywiązujemy z jednej strony (końca sznura) banking, a z drugiej (początku sznura) przypon z żyłki. Czyli będą potrzebne, co najmniej dwa. Łączniki dodatkowo posiadają plastikową giętką rurkę-koszulkę, którą nasuwamy na osadzony na sznurze muchowym łącznik, bardziej wszystko zespalając, by uchronić łącznik przed zesunięciem się ze sznura.

I tu musimy zwrócić uwagę, z jakiego rodzaju mamy sznurem do czynienia. Jeśli DT, czyli obustronnie konicznym jest obojętne, z której zaczniemy nawijając go na kołowrotek. Jednak przy sznurach WF czy sink tip ważne gdzie jest początek, a gdzie koniec linki muchowej. Producenci myślą o tym za nas i na szpuli w pudełku koniec sznura to ten na wierzchu, aby od razu nawijać sznur z fabrycznego opakowania na szpulę kołowrotka. Robimy to podobnie jak przy nawijaniu żyłki na zwykły kołowrotek. Podobnie, ale nie tak samo. Po prostu na kołowrotki o ruchomych szpulach nawijamy sznur muchowy czy banking odwijając sznur, kręcąc szpulą na której się on znajduje. Wymaga to umieszczenia szpuli ze sznurem na osi, aby się odkręcała.

Gdy już upewnimy się gdzie koniec, gdzie początek sznura muchowego, łączymy sznur z łącznikiem, a następnie osadzony na sznurze łącznik z backing-iem, który to jest przywiązany do szpuli kołowrotka muchowego. To krok trzeci. Jak pisałem wcześniej o łączniku jest on zrobiony z nylonowej siateczki, to też ma tendencje do prucia się lub strzępienia. Aby łącznik nie stwarzał nam problemów należy przed nasunięciem go na sznur trochę przygotować. W tym celu nasadzamy go przez jego otwór na odpowiednio grubą igłę i jeśli ma wystrzępienia likwidujemy je najpierw przycinając malutkimi nożyczkami, a następnie przypalając te końcówki ogniem z zapałki lub zapalniczki.

Po nawleczeniu łącznika na sznur muchowy czwartym krokiem będzie nawinięcie tego wszystkiego razem na szpulę. No a po co ta żyłka?
Żyłka nie jest konieczna. Tym bardziej, że nie możemy zamiast backing-u jako podkładu użyć tylko żyłki i z nią połączyć bezpośrednio linki i nawinąć na kołowrotek. W Polsce, w zestawie muchowym, jest to zabronione. Po co więc to robimy? Powody są trzy.
Pierwszy, to w przypadku, gdy mamy za mało klasycznego backing-u (pojedyncza szpula to ok. 50 m) do odpowiedniego zapełnienia głębokiej szpuli tak, by sznur wypełniał prawidłowo szpulę, nie będąc za płytko i ciasno nawiniętym (silnie skręcony) wokół osi kołowrotka. Sznury muchowe produkuje się w średnich długościach między 20 – 35 m.
Drugi powód to odpowiednie dociążenie kołowrotka. Trzeci, to… dwa poprzednie razem wzięte. Żyłka i backing mają różny ciężar własny i różną ściśliwość. Taka kombinacja jest dozwolona. Jako backing-u z powodzeniem możemy wykorzystać niepotrzebną spinningową plecionkę. Gdy musimy tak połączyć różne materiały (żyłkę z bankingiem) należy użyć węzłów płaskich. Najpierw nawijamy na szpule kołowrotka żyłkę, potem połączony z nią backing, a następnie połączony z backingiem sznur muchowy.

Przed zabraniem się do łączenia elementów, musimy dobrać je pod względem wytrzymałości. Większość sznurów klasy AFTM 5-6 ma podaną wytrzymałość 9-11kg. Odpowiednio, więc do wytrzymałości sznura muchowego dobieramy banking i łączniki. Osobiście dobieram 9 kilogramowe. Bardziej wytrzymały banking jest grubszy, a łączniki mają większą średnicę, co powoduje ich strzępienie i zsuwanie ze sznura. Nie przesadzajmy jednak z mocą.

Łącznik, jak już wyżej pisałem to giętka, siatkowa rurka o różnych długościach, samozaciskowa z rurką – koszulką. Zsuwamy koszulkę w dół łącznika do pętli, a następnie nasuwamy łącznik na sznur ruchem stonogi. Łącznik sam się zaciska na sznurze, gdy pociągamy nim w dół, jednak ma tendencje do zsuwania. Zabezpieczamy go naciągając rurkę-koszulkę na sznur z łącznikiem tak, aby w połowie spoczywał na naciągniętym łączniku wraz ze sznurem, a w połowie na gołym sznurze. Niestety i tak umocowany łącznik czasami zsuwa się ze sznura. Można to poprawić zabezpieczając kropelką kleju lub przy pętli owinąć sznur z łącznikiem nicią, oplotem jak przelotki na wędce. Tak właśnie robię. Koszulka niestety nie jest termokurczliwa, a przy "operacji" na gorąco możemy przypalić sznur. Skąd to wiem? Ano - ten tego - się sprawdzało organoleptycznie i skutki były niestety opłakane.

Z zabezpieczeniem łącznika na oplot i klej postępujemy z każdej strony sznura. Wyjątek może stanowić początek sznura, do którego dowiązujemy przypon. Gdy łowimy ciężko na streamera lub sznury tonące jest obojętne jak długi i ciężki jest łącznik. Jednak sytuacja ulega zmianie, gdy chcemy łowić lekko i delikatnie prezentować małe suche muszki. Klasyczne połączenie powoduje, że końcówka sznura plus łącznik chlapie lub przeciąża przypon.
Rozwiązaniem jest rezygnacja z łącznika i wykonanie pętli do zawiązania przyponu do sznura z rdzenia linki muchowej.

Każdy (prawie) sznur muchowy posiada wewnątrz osłonięty powłoką PCV swój rdzeń zrobiony z miękkiej plecionki. Ściągając zewnętrzną miękką otulinę PCV sznura muchowego odsłonimy rdzeń-plecionkę z niego wykonamy pętlę na przypon. Oczywiście ze sznurów, które go posiadają.

Gdy już mamy sznur z podkładem na szpuli, a kołowrotek przymocowany do wędki, czas na przełożenie sznura przez przelotki. Wyciągając sznur z kołowrotka odwijamy go ze szpuli. Sznur przekładamy między poprzeczkami kołowrotka lub przez specjalny otwór prowadzący, umieszczony na korpusie kołowrotka.

Tu uważamy, aby nie przełożyć sznura pod poprzeczką na spodzie kołowrotka - sznur będzie tarł i ulegnie zniszczeniu.

Dobrym zwyczajem jest znać ilość przelotek na swoim blanku i podczas przewlekania sznura przez otwory przelotek liczyć mijane przelotki, dzięki temu unikniemy pominięcia którejś z nich, co się zdarza i to - o dziwo - nad wyraz często. Nie przewlekamy sznura trzymając za początek żyłki przyponu lub sznura, ale składamy odcinek sznura na "dwa" w małą pętelkę i taką przepychamy przez przelotki. Co to daje? A daje to, że gdy sznur wyśliźnie się z palców nie przeleci nam przez przelotki do samego dołu, ale osadzi się poniżej na pierwszej mijanej w dół przelotce. Dzięki temu nie będziemy zmuszeni zaczynać od początku przewlekania sznura, zbierając go z ziemi.

Przypon.

Gdy już nawiniemy i dołączymy do szpuli kołowrotka sznur muchowy z bankingiem, czas dołączyć przypon do sznura. Żyłkowy przypon z jednej strony łączymy ze sznurem muchowym, a z drugiej strony przywiązujemy do przyponu naszą muchową przynętę.

W wędkarstwie muchowym przyponem jest połączenie ze sobą kilku odcinków żyłkowych (o różnych długościach), różniącymi się od siebie grubościami przekroju. Od grubszej żyłki do cieńszej lub jednorodnie (z jednego odcinka) ciągłe, płynne przejście od grubego początku do cienkiego końca. Czyli przypon jest nazywany wtedy konicznym. Zastosowanie i połączenie ze sobą odcinków żyłki o różnej grubości, to po pierwsze łagodne przejście od grubego sznura do ostatniego najcieńszego odcinka przyponu aż do przynęty, a po drugie umożliwienie "miękkiego" kładzenia w odpowiedniej fazie muszki na wodzie. Przy łowieniu na streamer czy nimfę, wystarczający jest przypon złożony z trzech, czterech odcinków żyłek o różnym przekroju, natomiast do suchej muchy min. cztery, sześć lub więcej odcinków. Łączymy ze sobą żyłki o różnej grubości, idąc w ich grubościach o rozmiar lub co dwa i łączymy ze sobą węzłem baryłkowym (zderzakowym) lub chirurgicznym.

Każdy następny odcinek poszczególnego rozmiaru żyłki powinien być trochę dłuższy od poprzedniego. Grubość żyłek dobieramy odpowiednio do sprzętu, warunków na łowisku, przynęt i poławianych ryb. To samo robimy z dobieraniem jego długości. Jednak przypon nie powinien być za krótki, jak i za długi. Moje minimum to 4/5 długości wędziska i to tylko wtedy, gdy łowię na streamery w rwącej rzece. Dłuższy i cieńszy przypon stosujemy przy czystej, niskiej wodzie oraz łowieniu na suchą muchę lub inne małe i lekkie przynęty muchowe, jak i w jeziorze. Albo gdy chcemy, aby nasza tonąca przynęta nie zanurzała się zbyt głęboko.

Jak maksymalnie długi może być przypon? W poradach udzielanych przez zawodowców długość przyponu, np. przy wędkowaniu na jeziorach zaczyna się od 6 m. Ale oni są mistrzami. Dobierajmy maksymalnie taką długość przyponu, przy której sobie dobrze radzimy z zestawem i szlak nas nie trafi podczas wymachów. Przypon łączymy ze sznurem, przywiązując go do pętelki łącznika nasuniętym na sznur (lub pętli jakim zakończony jest sznur) na kilka sposobów. Jeden to robiąc na żyłce pętle, którą przekładamy przez pętlę łącznika. Na zakładkę. Klasycznie jak łączenie przyponu z żyłką główną w wędkarstwie spławikowym lub dowolnymi znanymi nam i sprawdzonymi węzłami.

Staram się zawsze przygotowywać odpowiedni przypon w domu przed wyjazdem na łowisko i połączyć go ze sznurem. Gdy jestem już na miejscu, a łowię kilka dni zawsze po zakończeniu wędkowania wymieniam, jeśli nie dwa to na pewno ostatni odcinek przyponu przed kolejnym wyjściem na wodę.

Muchę do żyłki wiążemy w zależności od potrzeb. Na stałe(sucha, nimfa, małe mokre) lub na wolnej pętli (streamers lub duże mokre).np. pętla RAPALI. Haczyki stosowane do wiązania much posiadają oczko, dlatego stosujemy węzły do takich haków. Podczas wędkowania, aby nie stracić muchy, sprawdzajmy od czasu do czasu stan przynajmniej ostatniego odcinka przyponu. Przeciągając go z wyczuciem przez palce. Żyłka jest w czasie łowienia narażona na tarcia o kamienie i inne zaczepy, przez co staje się krucha i osłabiona. Gdy wyczujemy pod palcami uszkodzenia, wymieńmy te odcinki, przewiązując przypon. Nie zapominajmy o tym, iż każda zmiana przynęty pociąga za sobą skrócenie przyponu. W tym celu w kamizelce przechowujemy na stałe kilka szpulek różnych żyłek przyponowych. Oczywiście w sprzedaży znajdziemy gotowe przypony koniczne albo z jednego kawałka, bez węzłów albo wiązane tradycyjnie. Jest to wygoda i oszczędność czasu.
Ja ich nie stosuję. Nie mam zamiaru nikogo do swoich racji przekonywać. Dla mnie są one za sztywne, początek znacznie przegrubiony, a ceny niezachęcające.

C. d. n.

Lecek







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2051