Wigilijne rozliczenie V
Data: 14-12-2011 o godz. 12:50:06
Temat: Bajania i gawędy


Zasłoniłem żaluzje, brak śniegu za oknem nie nastraja świątecznie. Zima choć w pełni przypomina raczej jesień. Ani mroźno ani biało, tak jakoś ponuro.
Już za kilka dni jak co roku zasiądziemy do wigilijnych przysmaków. Podzielimy się opłatkiem z najbliższymi życząc sobie i bliskim wszystkiego najlepszego. Zapomnimy o waśniach i sporach. Po wieczerzy całymi rodzinami podążymy pod choinki żeby podzielić się podarkami.



Święta Bożego Narodzenia to dla wszystkich wyjątkowy okres. Okres zadumy, wspomnień i wielkiej radości.
To też czas refleksji nad minionym wędkarskim sezonem. Sezonem, który dla mnie był wyjątkowo krótki. Dwa tygodnie urlopu nad pomorskim jeziorem i o zgrozo jeden dzień nad moja ukochaną Wisłą... Niestety ani praca, ani inne moje zajęcia nie pozwoliły mi na więcej. Tendencja o zgrozo malejąca, rok rocznie tego czasu, który mogłem wygospodarować na wędkowanie było coraz mniej.

Jednak tęsknota za uganianiem się za mętnookim rośnie we mnie coraz bardziej. Jeszcze rok temu mogłem skutecznie zagłuszyć kiełkującą chęć wyskoczenia na boleniową główkę czy ostrogę. Zadusić w sobie pragnienie pobuszowania nad pstrągowymi ciurkami w poszukiwaniu kropkowanych piękności.
Mówi się, że pierwsza miłość nigdy nie rdzewieje, że zawsze nosimy ją w serach i wystarczy mała iskra by wybuchła znów pełnią siły. Coraz bardziej mi brak adrenaliny jaką daje pstryknięcie sandacza w opadającą przynętę, mocarnego uderzenia wielkiego bolenia czy nocnych jazi, które im większe tym bardziej przypominały swym braniem wieszającą się reklamówkę na maleńkim woblerku...

Cały rok jeżdżąc po Polsce motocyklem z coraz większym rozrzewnieniem zatrzymywałem się w miejscach tak pięknych i urokliwych, że niemal bajkowych i zastanawiałem się jakie ryby pływają w wodzie. Siadałem nad brzegami leśnych jeziorek i starałem się przeszyć wzrokiem toń w poszukiwaniu wielkich szczupaków i przepięknie wybarwionych okoni. Stawałem na mostach i przyglądałem się meandrom niewielkich rzeczek wypatrując zbiórek kleni...

Moja miłość znów rozpala się wielkim płomieniem, przeglądam zdjęcia z poprzednich sezonów i aż ciarki przechodzą mi po plecach gdy widzę piękne ryby i wspaniałe widoki. Wspomnienia wracają, wspomnienia tak niezatarte i ciągle żywe że niemal mogę ich dotknąć. Poczuć chłód wody i zapach wilgotnego od porannej mgły lasu...
Niemal słyszę chrzest śniegu pod butami gdy wraz z Markiem uganiałem się za trociami w styczniowe dni. Niepowtarzalny zapach pieprzowej kiełbasy pieczonej nad ogniskiem nad Wieprzą. O smaku już nie wspomnę żeby nie poczuć burczenia w brzuchu...
Pojawiają się wspomnienia wypraw na krańce Polski z ludźmi których już dawno nie widziałem. W dobie telefonów komórkowych i internetu nasz kontakt się pourywał... Czy to z mojej czy po prostu z losu winy lub zasługi... I budzi się we mnie tęsknota do spotkań z ludźmi tak mi niegdyś bliskimi. Do rozmów o rybach, życiu i nas samych... Rośnie we mnie tęsknota do wspólnego kontemplowania przyrody gdy pływaliśmy po Narwi czy Żywcu...

Życzę Wam moi drodzy Pogawędkowicze aby te święta były dla Was wyjątkowo rodzinne, ciepłe i spokojne, aby nadchodzący rok obfitował w moc wędkarskich wrażeń. Masę sukcesów jak i porażek bo dzięki nim doceniamy te pierwsze.
Aby nadchodzący sezon był przepełniony spotkaniami z ludźmi wyjątkowymi i aby spełniały się Wasze wędkarskie jak i te życiowe plany.

Wykrzyknik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2117