Wspaniałe Łowisko- Koniec Świata - ''cz. IV''
Data: 19-08-2012 o godz. 19:30:00
Temat: Nasza publicystyka


Praca, praca i praca … wreszcie cały dzień wolny.

Nie ważne gdzie, byle już nad wodę. Nie ważne czy ryba bierze, ważne aby kije posmakowały wody. Białe robaczki, spławikówka, siatka na ryby, termos z kawą, wygodne krzesełko, proca na robaczki i można siadać nad wodą.



Żadne rarytasy. Za plecami ruch samochodów, wyjące karetki pogotowia ratunkowego. Z prawej wieżowce, z lewej dymiące kominy elektrowni. Z przodu woda, a dalej trakcja elektryczna i rozjechana ziemia przez ciężarówki i wywrotki, które przewożą materiały na budowaną tam autostradę. Trzeba się nauczyć patrzeć nie za daleko, słyszeć tylko co się chce.

Teraz to słyszy się tylko kumkanie żaby, plusk na wodzie to rybki, to dzikiej kaczki. Teraz widzi się tylko spławik i zawieszone w powietrzu pustułki, które coś tam w gąszczu traw chcą wypatrzyć. W polaroidach można zobaczyć stojące pod lustrem wody klenie. Kiedyś goniłem za nimi podrzucając im przeróżne blaszki. Teraz wiem, że na stojącej wodzie kleń nie skusi się na nie. Klenie zaś wiedzą, że teraz wystarczy mi jak się na nie napatrzę.

Przepływają więc majestatycznie chwaląc się czarnym zakończeniem ogonka i czerwonymi płetwami pięknie odbijającymi się w wodzie. Siedzę wtedy na moim stołeczku i nawet nie reaguję jak jakaś rybka wsysa robaczka na moim haczyku. Teraz ważniejszy jest widok tych wspaniałych kleni. Lubię tutaj chodzić, bo prócz nich jest jeszcze coś do oglądania.

Mieszka tutaj zaskroniec prawie metrowej długości. Praktycznie jest niewidoczny pośród długich, zwisających do samej wody traw, gdzie brzegi zaścielone skąpymi kępami trzcin pomieszane z krzaczorami, które nie wiadomo dlaczego tam się znalazły. Są jednak miejscem kryjówki drobnych rybek, na które to nie tylko drapieżna ryba się zapuszcza, ale i on, zaskroniec o złotych policzkach. Wiele razy nie mogąc liczyć na połów karasi i płoci, zapraszam do siebie owego zaskrońca. To bardzo proste. Trzeba zmniejszyć grunt na spławiku, założyć jednego białego robaczka i rzucić zestawem pod trzcinki, gdzie żeruje drobna płotka. Trzeba ją tylko złowić, a to nie jest trudne. Teraz płotkę trzeba uśmiercić i pokroić na kawałki nie większe niż dwu centymetrowe dzwonka. Te kawałki trzeba rozrzucić pod samym brzegiem na styku z woda, jak najbliżej swojego stanowiska i cichutko siedzieć. Ważne, aby się nie ruszać, nie pukać nogą.

Nie trzeba długo czekać. Do pięciu minut i zauważymy spiczasty pyszczek zaskrońca, który podpływa pod brzeg zwabiony świeżym zapachem rybki. Jeszcze się zatrzyma, obserwuje nieruchomo całą okolicę i podpełza do pierwszego kęsa. Otwiera paszczę i zagarnia kawałek ukrojonej rybki, po czym oddala się na chwilę. Melduje się znowu po kilku minutach, tym razem już na miejscu łyka kolejno wszystkie kawałki. Jeśli się go nie spłoszy, zje wszystko. Jeśli coś go spłoszy, nie powróci po resztę.

Wędkarstwo, to hobby na łonie przyrody. Nie można nie zauważać otaczającego nas miejsca. Siedzę sobie nad wodą wczesnym wiosennym porankiem. Wreszcie po zimie miałem czas na kilkugodzinną zasiadkę. Koledzy już dawno zaliczyli pierwsze karasie, płocie i wzdręgi. Przyszedł czas i na mnie. Majowe słoneczko z godziny na godzinę mocniej grzało. Promyki słońca opierały się o moje czarne gumowce i grzały. Grzały jak najlepszy kaloryfer podziębione wcześniej stopy. Robiło się coraz przyjemniej. Jeszcze godzinę temu rozpatrywałem powrót do domu. Dobrze, że zostałem. To nic, że nie bierze rybka. Jest i tak uroczo. Ile tu ptactwa. Kaczki, łyski, perkozy. Metr nad wodą jak rakiety przelatują krzyki. Trzcinak skrzeczy, że już mnie zaczyna drażnić. Siadł sobie na pobliskim suszku z trzciny i skrzeczy jak opętany. Na początku to mi się podobało, ale teraz to już przesadza. Ileż można?

Spławiki stoją nieruchome. Zero wiatru, tylko się dogrzewać. Plusk wyskakujących rybek z lewej strony pod samym brzegiem wyrrwał mnie z letargu. To nie był taki sobie pojedynczy wyskok rybki. To była paniczna ucieczka całego stada rybek. Drapieżnik. Tylko jaki? Szczupak, okoń czy sandacz? Na okonia mi to nie wyglądało. Okonie gonią stado, wtedy rybki salwami odskakują na boki. Sandacz? Nie. On jeszcze tak nie poluje. Jest teraz na głębszej wodzie i pilnuje gniazda. Wyszło, że szczupak. Niezły musiał być. Upolował coś na ząb czy nie? Jeśli nie, podpłynie jeszcze raz. Na szczęście mam polaroidy. Teraz woda czysta i tylko trzeba bacznie obserwować, co dzieje się pod wodą. Długo nie czekałem. Najpierw zmarszczyła się woda, a potem lawa rybek wykoczyła z wody. Tuż za nimi ognista kula przepłynęła pod wodą z taka prędkością, że nie mogłem jej zidentyfikować. To nie ryba! Nie widziałem nigdy atakującego suma, a tutaj raczej suma nie ma. Kształt jednak był zbyt obły, aby wskazywał na jakąkolwiek rybę. Nie wiem co to mogło być. Natura jednak nie pozwoliła mi nad tym za długo myśleć.

Właśnie zaczął się kolejny pościg za drobnymi rybkami. Tym razem myśliwy polujący zbyt blisko brzegu zrobił zwrot o prawie sto osiemdziesiąt stopni. Widziałem go dokładnie. Pierwszy raz w życiu miałem okazję zobaczyć go pod wodą w czasie polowania. Nie wiedziałem, że jest taki szybki. Zaraz potem wypłynął z rybka w dziobie. Perkoz spojrzał na mnie skosem i odpłynął, pewno do swoich młodych.

Gdybyście widzieli to jego spojrzenie. Jakby chciał powiedzieć – no cieniasie, kto tutaj jest lepszym łowcą?

No niby ty, ale ja ci jeszcze pokażę !


-cdn-


Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=2127