Jak załatwić rybę?
Data: 01-04-2003 o godz. 01:00:00
Temat: Pytania do ichtiologa



Widząc, że nasz Kajko dwoi się i troi w ukropie pytań, chcę Mu zadać jeszcze jedno... Mamy dużo czasu, bo poważnej odpowiedzi oczekuję, znając Kajka, najchętniej w dniu 1 kwietnia...
Pytanie (podwójne) choć z serii śmiertelnych, jest śmiertelnie poważne: Czy ryba może się utopić? Czy rybę można unicestwić przez utopienie jej w wodzie?
Pytanie jest tak bardzo złożone mimo pozornej prostoty, że dodatkowego tekstu nie odważę się zamieścić...


Kajko?

Brrrr... Faktycznie, Sazanku, pytanie jest „śmiertelnie” poważne...

Po starannym obgryzieniu paznokci i wyrwaniu sobie kilku, „zapałczanych” włosków z łepetyny powiem tak: na początek starałbym się na Twoim miejscu użyć sformułowania uduszenia się ryby niż utopienia. Dlatego, że kojarzy mi się to z uduszeniem poprzez zanurzenie w wodzie organizmu żyjącego na stałe na lądzie i przez to odcięcie mu dostępu do tlenu.

A co do „topienia” rybek... Wyrwałem sobie kolejnych kilka włosków, dzięki czemu mam zakola jak Adalin tudzież Warta, bądź Odra.

W każdym racie, nie wnikając w fizjonomię naszych wspólnych znajomych, zastosowałbym w tej kwestii kilka nowatorskich rozwiązań. I tak:

Wyjście awaryjne nr 1:

Rozwiązanie dla ryb labiryntowych, które oddychają za pomocą aparatu labiryntowego korzystając z powietrza atmosferycznego, jest najprostsze, żeby nie powiedzieć trywialne i oczywiste. Rozwiązanie to polega na całkowitym zablokowaniu takim rybkom dostępu do powietrza poprzez położenie na powierzchni wody np. folii. Folia to takie coś w czym trzymamy szynkę, żółty ser bądź parzony pęczak. Niektórzy podczas deszczowych dni chodzą nawet okryci folią, co nie znaczy, że mają żółtą i dziurawą cerę. Nie oznacza to również, że można do nich powiedzieć: Ty pęczaku.

Wyjście awaryjne nr 1a (wersja masowej zagłady):

Gdybyśmy chcieli wykończyć rybki na większą skalę, np. w jakimś zbiorniku wodnym, to proponowałbym wylanie na powierzchnię tegoż akwenu oleju, który tworząc dość grubą warstwę załatwiłby sprawę na cacy. Doświadczeniami z chęcią podzielą się armatorzy, którzy wysyłają tankowce ku hiszpańskim brzegom.

Wracając do trzeciego akapitu w górę. Niestety, u nas (oprócz akwariów) takie rybki (bojownik, gurami, prętniki) nie żyją. A więc akwaryści – do dzieła! I tu widzę rozpalony wzrok Marcina_p, który z butelką rzepakowego oleju i demonicznym uśmiechem na ustach dokonuje masowej rzezi swoich wychowanków...

Wyjście awaryjne nr 2:

Sposób na pozostałe rybki jest podobny jak ten poprzedni, ale wymaga usunięcia ze środowiska roślin, które niepotrzebnie wprowadzałyby tlen, a tego tlenu przecież nie chcemy.

Zakrycie tafli wody jest wskazane ze względu na rozpuszczalność tlenu w wodzie. Można tez zakryć zbiornik czymś nieprzepuszczalnym dla światła i tlenu a wówczas problem roślinek rozwiąże się sam. Pamiętajcie jedynie o szczelnym zakryciu.

Wyjście awaryjne nr 3:

Skoro uporaliśmy się z tym tałatajstwem, zabierzemy się za resztę. Otóż pozostają nam rybki, które wychodzą na ląd (jak poskoczek błotny). Pomijam przewrotność natury a raczej systematyki – co to za ryba, która zamiast smyrać żaby po udkach wyżera resztki zanęt z pozostawionych na brzegach opakowań (z folii są). W każdym razie proponowałbym w tym wypadku przywiązanie rybki do czegoś ciężkiego (niekoniecznie słonia) i zastosowanie środków wyżej wymienionych.

Można też, co jako malec próbowałem, ale miałem za mało cierpliwości, żeby zrealizować swój perfidny plan, przytrzymać rybkę zaciskając jej pyszczek i dociskając skrzela. Metoda ta wymaga nie tyle fizycznej krzepy, ile chirurgicznej precyzji i delikatności – żadna sztuka zrobić z rybki płaskorzeźbę.

Pomijając własne dywagacje zapewniam, że metoda ta na pewno poskutkuje. Trzeba mieć jednak naprawdę dużą cierpliwość. Leniwym podpowiem - alternatywą dla takiego rozwiązania jest zastosowanie taśmy klejącej wodoodpornej i czekanie.

Wszystkie wyżej opisane metody można oczywiście modernizować i sprawiać, żeby były bardziej barwne w naszym, człowieczym mniemaniu. Należy także pamiętać, aby czynności te odbywały się pod powierzchnią wody, co gwarantuje dokonanie aktu utopienia.

O sposobach topienia sazanów jako odrębnych, endemicznych gatunków, opowiem w następnym odcinku.







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=290