Profesor Torque na jaziach
Data: 08-05-2003 o godz. 22:00:28
Temat: Wieści znad wody


Wiecie kto to jest Torque? Nie wiecie? A ja już wiem. To nasz nowy kolega z Pogawędek, który przedstawiając się niedawno na forum napisał, że chętnie wybrałby się na ryby nad Wisłę. A że wkupił się w nasze łaski artykułem o pieczeniu ryby, wybraliśmy się razem na nocne łowy. Czy udane? Poczytajcie...



Ze względu na przykre incydenty, mające ostatnio miejsce na tarchomińskim jaziowisku, wybraliśmy się ekipą we wzmocnionym składzie. W majowy weekend bowiem dwukrotnie strzelano wieczorami z wiatrówki do naszego kolegi, stojącego w wodzie. Na szczęście tym razem było spokojnie i nic nie zakłóciło połowu.


Marek szykuje sprzęt. - fot. Marta

Brzeg najeżony był gruntówkami, zaś w miejscu, gdzie zazwyczaj łowimy płonęło ognisko. Nie wróżyło to dobrze połowom. Marek_b ruszył z Krzyśkiem w dół rzeki, zaś ja z Martą i Torque obławiałem miejsce powyżej jaziowiska. Do zmierzchu nie działo się nic nadzwyczajnego poza prawidłowym zapięciem się uklejki na moim woblerku. Torque założył Sieka, którego kilka godzin wcześniej poleciłem mu na Gadu-Gadu, zaś ja sięgnąłem po tajną broń - biały jaziowy cukiereczek Łęcka. Kiedy zapadł już zmrok, przy samym brzegu pojawiły się zawirowania wody, spowodowane powolną wędrówką ryb pod prąd. Po chwili zaczęły się brania. Kilka pierwszych miałem ja, ale nie mogłem ich zaciąć. Udało się to jednak Torque, który po chwili dzierżył w dłoni pierwszą rybkę. Nie była okazem, ale ucieszyła wiślanego, nocnego debiutanta ogromnie. Zanim ochłonęliśmy po pierwszych wrażeniach, ponownie zagrał hamulec kołowrotka Torque, a na brzegu wylądował kolejny jaź. Tym razem większy, ponad 30-centymetrowy. Śladem poprzednika wrócił do wody.


Torque vs Reszta Świata - 2:0... - fot. Esox

Ze zwiększoną aktywnością czesałem wodę woblerkiem. Na nic to się zdało, po po paru minutach Torque znowu krzyknął "Jest!". Tym razem ryba była górą, ale branie bardziej pachniało brzaną niż jaziem, bo zanim wędka się wyprostowała, ryba wyciągnęła jednym ruchem kilka metrów żyłki, uciekając pod prąd.

Z położonej kilkaset metrów dalej plaży wrócił Marek_b z wiadomością, że jazie taplają się na potęgę, ale nie chcą brać. Za to można popatrzeć jak w nurcie łomocze w drobnicę sum.


Jaką by tu wybrać przynętę? - myśli Krzysiek. - fot. Esox

Zmieniliśmy miejsce i kiedy nic się nie działo, a ja zacząłem powątpiewać w obecność ryb, Torque ponownie złowił jazia, wyłuskując go spomiędzy zalanej wierzby, a piaszczystego brzegu.


Torque rulez! - fot. Esox

Niestety, czas przeznaczony na nocne łowy powoli nam się kończył. Marek zarządził powrót. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o miejsce, w którym zwykle łowimy, było już bowiem wolne. Nie zdziwiło mnie, że Torque od razu miał branie, zakończone skutecznym holem. Jak sam stwierdził - zadziałało "prawo leszcza", czy też jak mówią inni "prawo frajera". Tego dnia Torque złowiłby chyba jazia i na wale przeciwpowodziowym. Na szczęście i ja, w ostatniej chwili złowiłem rybkę, więc honor inicjatorów wyprawy został uratowany.


Honor uratowany! - fot. Marek_b

Tradycyjnie już, złowiony jaź trafił do wody, aby podrósł i mógł ucieszyć nas ponownie.


Zwrot do nadawcy. - fot. Marek_b

Tak upłynął wieczór nad Wisłą. I wiecie co? Jest jednak jakiś urok w tym nocnym, rzecznym wędkowaniu. Kląskające słowiki, nawołujący puszczyk, szmer wody na przelewie i spokój, który wbrew pozorom można czasem odnaleźć nad wielką rzeką w wielkim mieście.

***

Korzystając z okazji chciałbym serdecznie poprosić i zachęcić Pogawędkowiczów do przesyłania choćby krótkich relacji znad wody. Wiem, że sporo z Was teraz aktywnie łowi. Podzielcie się proszę wrażeniami. Do tego nie trzeba być przecież pisarzem, a w razie problemów pogawędkowa Redakcja służy pomocą.

Esox







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=331