Biesiada Pogoria 2003
Data: 21-07-2003 o godz. 20:45:35
Temat: Pogawędkowe imprezy


"...z pewnością złowimy półmetrowego szczupaka, dwukilowego karpia oraz piętnastocentymetrowego okonia, a przy odrobinie szczęścia można liczyć na metrowego suma lub ładnego leszcza..."



W taki sposób opisałem absolutne minimum jakie biesiadnicy powinni złowić podczas pobytu nad Pogorią 1. Co, kto i w jakich ilościach złowił dowiecie się z krótkiej relacji, a wszystko zaczęło się 04.07.2003 roku w godzinach popołudniowych.

Pierwszymi uczestnikami którzy dotarli na miejsce biesiady byli Kasia i Rafał (Tychy). Po przywitaniu, kilku zamienionych zdaniach i otwarciu piwka, nadjechali kolejni biesiadnicy Sigi (Zabrze) oraz Wojtek (Gliwice), co mnie zdziwiło w ich rozmowie to, to że są bardzo nastawieni na wędkowanie nocne, a jedynym celem jest duży karp.

Gdy już cały sprzęt został zaniesiony na miejsce, zainteresowani łowieniem wyszukiwali najbardziej odpowiednie dla nich miejsca po czym rozpoczęła się procedura rozkładania wszystkiego co było potrzebne do łowienia i to czym wypadało by się pochwalić.

Podczas gdy męska grupa przy piwku wspominała stare dobre czasy, Kasia próbowała złowić jakąkolwiek rybę nadającą się na żywca czy też trupka. Pech chciał że co trochę skubały zbyt duże ryby. A to uwiesił się złoty Karaś, Okoń, Płotka. Jedynym towarzyszem zabaw Kasi był Ram (Zabrze) który przyjechał uścisnąć dłonie biesiadników i porozmawiać o tym i o tamtym.

Po zapadnięciu zmierzchu odezwał się dźwięk telefonu, oznajmiający rychły przyjazd Marka_b wraz z załogą w składzie Dziecko, Munio, Torque (Warszawa). Po upływie niespełna godziny dotarł na miejsce team z Warszawy. W chwilę później rozpoczęło się sondowanie dna za pomocą echosondy. Niestety obraz nie nastawiał nas optymistycznie do nocnego łowienia. Krótko mówiąc - bezrybie. Wynik sondowania dokładnie odzwierciedlił wyniki nocnego łowienia. Kompletna klapa, ani jednego brania, szarpnięcia, uderzenia w żyłkę - martwa woda.

Nastał nowy dzień, a że trochę znam tą wodę to przekazałem iż w dzień nie ma co liczyć na branie białej ryby i zaproponowałem łowienie drapieżników, polecając metodę "na żywca". Tą radę wziął sobie mocno do serca Wojtek przezbrajając jedno wędzisko i posyłając żywca do wody, cierpliwie oczekiwał na efekty.

Torque wraz z Dzieckiem udali się na spacer w poszukiwaniu drapieżnika. Spacer ten zaowocował kilkoma okoniami i "pistoletami". Nawet Marek_b zwany chyba już po cichu "farciarzem" biesiadnym, niczego nie upolował. Koło południa upór Wojtka został wynagrodzony "pięknym" zębatym półmetrowcem.

Szczupak nie był za duży ale został "oblany" jak by miał co najmniej metr długości. Powoli nadchodził moment w którym wypadało by rozpocząć przygotowania do nocnych połowów. Część biesiadników przygotowywała kawę,

Ktoś tam próbował złowić cokolwiek na trupka

A jeszcze inni, już chyba w klasycznej pozycji, oczekiwali nocnych połowów

Warszawska grupa, jako że nie wierzyła w sukces wieczornych połowów udała się na zasłużony odpoczynek, a śląska grupa ponownie uzbroiła swoje zestawy i wyczekiwała nocnego karpia oraz suma.

Niestety i po tej nocy nikt nie mógł się pochwalić złowionym okazem bądź też jakąkolwiek mniejszą rybą. Przyszła pora pożegnać się z Pogorią która nie obdarzyła nas rybami.

I powoli znosić sprzęt do aut.

Jako organizator jestem zawiedziony i zrozpaczony tym że nikomu nie udało się złowić niczego uczciwego. Nawet postawione przeze mnie minimum nie zostało osiągnięte, co mnie bardzo zaskoczyło. Być może jeszcze kiedyś się spotkamy w tym miejscu, mam nadzieje że tym razem w rybniejszym czasie.

Jacek_dsw







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=457