Sazana znad wędy o piwie gawędy - łyk 16
Data: 18-09-2003 o godz. 18:06:56
Temat: Bajania i gawędy


Pytany byłem wielokrotnie jak, gdzie, z kim i kiedy należy pić piwo. Trochę trudne to pytanie, zawierające prośbę o sprecyzowanie tylu warunków. Wiele jest poruszonych tu wątków. I w dodatku nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi! Sądzę jednak, że wiele z nich odnajdziecie w dzisiejszej gawędzie. Na inne pytania szukajcie odpowiedzi w następnych łykach...


* * * * *


Piwo można pić w samotności i w towarzystwie, w domu i w pubie, solo i do golonek, ze szklanki i z kufla, z puszki i butelki, a na upartego, choć niewygodnie i niehigienicznie, wprost z nalewaka podłączonego do beczki... Idealne piwo powinno być świeże i nie pasteryzowane, pite najlepiej w... browarze! Nie wymagajmy jednak od życia za wiele...
Bardzo popularnym sposobem jest wypicie piwa w domu. Atmosfera rodziny będącej w zasięgu ręki, ciepłe pantofle na nogach, pojemna lodówka, wygodny fotel i ciekawy western w TV często nastraja wielu z nas do wyboru takiego sposobu konsumpcji bursztynowego płynu. Jest jednak również i kilka ciemnych stron takiego przedsięwzięcia. Patrzą na nas dzieci, patrzy żona i liczy, liczy te każdorazowe podejścia do lodówki... Wcześniej trzeba przecież zgromadzić zapasy. Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy żonie, że piwo kupione w hurcie wychodzi "na puszce" taniej. Również na zgromadzenie większej, hurtowej ilości piwa trzeba mieć miejsce. Nawet jeśli dysponujemy półkami w garażu, przyznacie sami, że większy zapas wygląda dla rodziny dość podejrzanie. Zbyt wyraźnie obnaża naszą słabość...



A tu marzenia jak ze snu! Snu wolnego mężczyzny! Mieć taki zapas, by w każdej chwili móc sięgnąć ręką po butelkę, po puszkę swego ulubionego, zimnego piwa. Bo ma się smak! Bo ma się ochotę! Właśnie w tej chwili! Za pięć minut będzie za późno! Liczy się tylko teraz albo nigdy! Bo właśnie zjadło się obfity obiad. Trudności z trawieniem ułatwi szklaneczka, kufelek pienistego napoju.



A marzenie trwa dalej... Właśnie to ulubione, zimne, z białą koroną piany, winna przynieść i podać w olbrzymim, może nawet porcelanowym kuflu, z ruchomą, metalową przykrywką, prześliczna kelnerka. I przychodzi! Właśnie się nachyla, czuć zapach jej włosów, widać jej szybki oddech, właśnie wyciera białą ściereczką miejsce na stole i stawia przed tobą to co lubisz najbardziej, o czym marzyłeś w tej cholernej robocie przez cały tydzień, przez wieki całe... Coś zagaduje... Ma nadzieję, że będzie smakowało, informuje, że jest dla ciebie cały czas w zasięgu ręki, wystarczy pstryknąć palcami... Wszak biała piana na piwie zdaje się nie być tak delikatna jak ta zjawa, która właśnie odpływa w kierunku bufetu... Odpływa! Tak, to najwłaściwsze określenie jej płynnych ruchów. Po kilku łykach i ty odpływasz...


Budzisz się na fotelu w bamboszach na nogach... Fakt! Pić piwo w domu to idiotyzm! Za dużo kłopotów. Tylko pub! Atmosfera tam odpowiednia, pewnie i koledzy tam zaglądną, nikt wypijanych kufli ci nie liczy, a i kufle jakieś takie bardziej poręczne i pojemniejsze... Co tam western! Dzisiaj przecież jest mecz! Takie widowisko tylko z kolegami można oglądnąć. I żona będzie zadowolona, bo ją ani western ani mecz nie interesuje tylko ten Ibisz na Polsacie! Co ona w nim widzi? Pub! Tylko do pubu!

Pub, piwiarnia, knajpa... Metafizyczne miejsce odosobnienia dla każdego potrzebującego natychmiastowego powrotu do równowagi ducha. Zaczarowane jak dorożka Jana Kaczary, jak Wawel czy Rynek w Krakowie... Gwar, szczęk kufli, szum wody, błysk świateł, blichtr chromowanych lad chłodniczych, krzyki podchmielonych gości przekrzykujących uruchomiony w kącie telewizor, i kelner i kelnerka w drugim kącie sali. A! Szkoda, że kelnerka nie ta sama co ze snu. Mimo to, inny, cudowny świat! I ty go przyszedłeś wypełnić swoją, jeszcze skromną osobą... O! Właśnie idzie kelner. Jak ten skubaniec tyle tego uniesie na raz?

- Panie kelner! Poproszę i dla mnie!

Czas na wewnętrzne rozważania o życiu doczesnym, pechu, szczęściu, domu, rodzinie, cholernej robocie, podwyżce sprzed dwóch lat, inflacji, aferze, korupcji w polityce...

- Podać panu następne? - słyszysz profesjonalnie uprzejme pytanie kelnera.
- Tak, proszę! - odpowiadasz nieco zaskoczony.

Rozglądasz się ciekawie po sali. Nie ma znajomych. Szkoda. A może i lepiej? Przecież fajnie tak pociągać piwo w samotności. Myśli płyną leniwie. O czym to ostatnio myślałem? A o inspiracji sztuki piwem... Wiadomo, że warzenie piwa jest sztuką, ale... czy piwo może zainspirować artystę? Żadną sztuką nie będzie wypić to drugie piwo ale czy piwo może być podmiotem sztuki? Co za durne myśli przychodzą do głowy... Czy na pewno durne?

Piwo potrafi wyzwolić w artystach nowego ducha inspiracji. Można mieć rozmaite uwagi do artystycznych wartości takich prac, gdyż ich polot i walory różnego mogą być autoramentu. Widziałem np. w ogródkach krasnale siedzące na beczce z napisem "Beer". Miały bardzo zadowolone miny (o co, przyznacie, bardzo łatwo siedząc na takiej beczce) i były bardzo kolorowe, jak tylko kolorowe mogą być krasnale. Miały czerwone nosy wyraźnie świadczące o tym, że kwaśne mleko wcale nie należało do ich ulubionych napojów... Ale napotkałem też przeurocze aniołki, którym twórcy nadali tak wspaniałe cechy ludzkich słabości, że ich postacie od razu nabrały jakiegoś ciepłego, człowieczego, swojskiego charakteru. Patrząc na takie obrazki, wielu niedowiarkom bliższe zapewne będzie niebiańskie pojęcie zaświatów.


W sieci, jak się okazuje, można znaleźć bardzo podobne, zbliżone czy niemalże identyczne piwne aniołkowe tematy. Być może inspiracja artystyczna powodowana jest potrzebą wkomponowania już nie anonimowego kufelka piwa, a butelki z konkretną piwną marką na etykiecie. Wiadomo - reklama dźwignią handlu! To jednak rzecz uboczna mojego wywodu. Chciałem tu jedynie pokazać możliwości artystycznego oddziaływania piwa na sztukę lub miejsca piwa w sztuce i... że takie w ogóle jest. Oby tylko nie znalazł się jakiś poseł z wiadomej partii i nie zechciał mi wytoczyć jakiegoś procesu sądowego o obrazę jego uczuć religijnych...

Oto plakat, który byłby znakomitą, jak może się wydawać, ilustracją dla reklamy pieśni z repertuaru naszego znakomitego Jana Kiepury - "Brunetki, blondynki...". To, że piwosz patrząc na kufel pełnego jasnego widzi w nim blondynkę, a zerkając na porter kojarzy ten widok z brunetką jest faktem znanym już od dawna. Miłość do płci odmiennej, szczególnie ta nie odwzajemniona, potrafi w dziwny sposób odcisnąć piętno na rozumie mężczyzny. Znakomita to okazja do badań dla psychologów, socjologów lub innych osób zajmujących się stanem zdrowia czy zachowaniem ludzi w konkretnych warunkach. Kobiety na niepowodzenia życiowe reagują podobno inaczej. Piszę podobno, bowiem nie słyszałem aby kufel piwa kojarzył im się z kolorem włosów swego oblubieńca. Wracając do mężczyzn zadaję sobie przy tym pytanie, czy drink znany wszystkim jako "Krwawa Mary" kojarzy się z Ewą pod postacią płomiennego rudzielca?


Skoro wspomniałem o drinku, nie od rzeczy będzie nadmienić, że łączenie ze sobą różnych mocą płynów zawierających alkohol jest czynem wysoce ryzykownym dla każdej, bez wyjątku, głowy. Wielokrotnie widziałem w swoim życiu głowy tak niesamowicie mocne, które z czasem, im bliżej poranka, mocne być przestawały, przestawały, przestawały, aż tak nisko opadły, że nimi być przestały... Każda głowa ma swoją (różną!) miarę, do której należy odpowiednio dobierać proporcje wiadomych płynów. Proszę zerknąć na prezentowaną tu obok miarkę. Ktoś wpadł swego czasu na znakomity pomysł aby poziom menisku nalewanych płynów dobierać w odpowiednio oznakowanym naczyniu, na którym jasno i wyraźnie określono płeć i status społeczny dzierżącego owe naczynie w celach konsumpcyjnych. Cóż z tego, skoro szybko się okazało, że status społeczno-hodowlany określający górną kreskę na żadnym Polaku nigdy nie robił jakiegokolwiek wrażenia. Stąd zwyczaj w kulturze naszego picia napojów wyskokowych wielokrotnego nalewania z meniskiem wypukłym... Jesteśmy narodem wyjątkowym. Tego nie ma nigdzie na świecie.

- Można panią prosić? - wołasz kelnerkę, bo kelner gdzieś się zawieruszył.
- Tak? Coś panu podać?
- Poproszę o piwo. Można w cienkim szkle? - pytasz niby od niechcenia, bo z ładną kelnerką zawsze warto wydłużyć rozmowę.
- Oczywiście, proszę... - słyszysz w odpowiedzi.

Po chwili wypijasz szklankę i od razu zamawiasz drugą. Czas na dalsze przemyślenia.



Czas spędzany w pubie przy piwie nigdy nie jest dla mężczyzny czasem straconym. Ileż ciekawych rzeczy można się tam dowiedzieć! Co ważniejsze, wcale nie trzeba być tam od razu w jakimś towarzystwie. Proszę spojrzeć na zdjęcie. Nawet opróżniona przed chwilą w samotności szklanka piwa potrafi do nas wymownie przemówić. Na szczęście czujne oko kelnerki potrafi podsunąć już szklankę następną, pełną piwa, której fizjonomia jest równie wymowna ale jakże inaczej... Bo piwo potrafi do nas mówić! Trzeba tylko odpowiednio wpatrzyć się w szklankę!




Właśnie! Wpatrzyć się... Spójrzcie na ilustrację poniżej. Piwosz pociągający z kufla co jakiś czas zwykle nań spogląda i w zależności od tego co widzi, bardzo łatwo określić jest jego (piwosza) prawdziwy charakter. Wiadomo, że w zależności od charakteru człowieka to samo zjawisko będzie różnie widział i interpretował. Znowu, proszę zauważcie, jakie olbrzymie pole do popisu dla psychologów i analityków! Aż dziw bierze, że swoich gabinetów nie przeniosą wprost do pubów! Nie wiedzą, że tylu rzeczy w prosty sposób można dowiedzieć się tam o człowieku?




Sposobów na to, by wiedzieć kiedy czas kończyć w pubie piwną biesiadę jest sporo. Podam może tu jeden z najprostszych, ale bardzo dla nas miły i sympatyczny. Zamawiamy u kelnerki piwo w ilościach zgodnych z naszym apetytem oraz indywidualnym zapotrzebowaniem na zaspokojenie pragnienia. Przy każdym zamówieniu musimy uważnie wpatrywać się w jej twarz. Bez obawy! Kelnerki potrafią wytrzymać ciężar każdego męskiego wzroku! Kiedy przy kolejnym zamówieniu zobaczymy jej twarz o rysach jak poniżej...


...to dla nas znak, że przyszedł czas, by poważnie pomyśleć o powrocie do domu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w tym właśnie momencie jesteśmy najczęściej w iście szampańskim humorze i wszelkie rozsądnie podpowiadane bodźce wnikające do naszego nadwyrężonego trudem dnia organizmu, do mózgu jakoś nie docierają a nawet jeżeli, to zupełnie nie nadają się do zaakceptowania. W efekcie tego, dzień następny okazuje się często dniem straconym wskutek nadwyrężenia czasu przeznaczonego na nocny wypoczynek. Niestety, dobrej i skutecznej recepty na zapobieżenie takiej sytuacji, mimo sporej w tej materii rutyny i doświadczenia nie jestem w stanie komukolwiek tu polecić. Poza tym, sam bym ją wówczas stosował...



Nie można też doprowadzić do sytuacji, kiedy pijący piwo nie panuje na tyle nad tym co robi i w zapędzie zaspokojenia swego pragnienia połyka kufel. Dzieje się to najczęściej w momencie, kiedy kelner na czas nie wymieni pustego kufla na pełny. Jak widać obok, na załączonym zdjęciu rentgenowskim, medycyna notowała już takie przypadki! Stąd wybierajmy takie piwiarnie, gdzie kelner potrafi w porę zauważyć pusty, stojący przed klientem kufel...
Nie zawsze jest to wina kelnera! Ów tak uwielbiany przez nas piwiarniany szum i gwar jest elementem utrudniającym pracę kelnerom, którzy w tym harmidrze, mogą zamówienia po prostu nie usłyszeć! Dlatego też ja, osobiście, preferuję małe, ciche, intymne puby, których teraz wiele i w których kelner potrafi w porę dostrzec mój pusty kufel czy szklankę...



Nie wspomniałem tu jeszcze o ubocznym, a jakże uciążliwym dla niektórych, skutku picia piwa. Mam na myśli jego moczopędne działanie. Otóż, pijąc piwo, pamiętajmy, miejmy ciągle na uwadze, że nie ma bardziej moczopędnego napoju! Wiedzą o tym lekarze nefrolodzy i urolodzy, którzy dla dobroczynnego i korzystnego rozcieńczania moczu, przepisują piwo (oczywiście bezalkoholowe!) ludziom cierpiącym na kamicę nerkową lub mających do niej skłonności. Chciałbym w przyszłości jedną z gawęd poświęcić medycznemu punktowi widzenia na piwo i być może wówczas bardziej rozwinąć ten temat. W tym momencie pragnę jedynie ostrzec nas, wędkarzy, przed oddawaniem moczu w przypadkowych a niebezpiecznych miejscach, o czym świadczyć może dobitnie fotografia obok. Ubikacja w piwiarni jest znacznie bezpieczniejsza do tych celów...




Wizyta w piwiarni ma jeszcze i tę zaletę, że zamawiamy zwykle jeden gatunek piwa z ewentualnych kilku nam polecanych. Możliwości wyboru w tych warunkach są w pewnym sensie ograniczone. Wejście do wielu sklepów z piwnymi półkami ma z kolei inny mankament. Wielokrotnie na tyle jest nam się trudno zdecydować co do konkretnej marki z dziesiątków tam wystawianych, że wychodzimy stamtąd z... najgorzej dokonanym wyborem. Najlepiej więc wybierać markę piwa spośród nam znanych i lubianych przez nas browarów. Ciekawość innych smaków jest w nas jednak często silniejsza. A życie jest pełne trudnych decyzji...




I na koniec życzę Wam wszystkim wędkarskiego szczęścia!


cdn.

Sazan



P.S. Wielu z kolegów, być może pod wrażeniem łyków, nieustannie podsyła na mój adres najrozmaitsze piwne zdjęcia, reklamy, gadżety, a ostatnio dostałem nawet kilka pełnych, nienaruszonych puszek piwa w paczce... Najserdeczniej Wam za to wszystko dziękuję! Uzbierało się tego tak dużo, że drobną (!) część z tych zbiorów wykorzystałem do dzisiejszego łyku... No i gawęda jakoś zrobiła się sama...





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=519