Szczupły na cienko
Data: 19-12-2003 o godz. 11:20:00
Temat: Spinningowe łowy


Na cienko to znaczy na delikatny zestaw. Delikatny kijek 5 - 20 g, długość zależna od tego czy łowi się z brzegu czy też z łódki. Żyłka 0,16 - 0,20 mm no i oczywiście żadnych stalek, wolframów czy innych gadżetów; ewentualnie agrafka lub krętlik.



Dlaczego prosty bez stalki? Według mnie jest o 50% więcej brań. Jeśli chodzi o ucinanie przynęt przez szczupłego (a dokładnie o to, czy pozbędzie się przynęty) to powiem krótko i zwięźle. Trzeba podejść do tego podobnie jak do sandała (chodzi mi o błyskawiczne i mocne zacięcie), tylko trzeba trochę połowić i potrenować, żeby skutecznie (płytko) zacinać. Nie ma 100 % pewności, że każdy będzie płytko i mocno zacięty, ale można dojść do niezłej skuteczności (mogę się pochwalić, że w tym roku przez szczupłego straciłem tylko dwie przynęty - woblery. Niektórzy będą kręcić nosem, że to nie bardzo możliwe i niehumanitarne, ponieważ dużo ryb ginie).

Pierwszą zaletą jest większa liczba brań. Po drugie bardziej emocjonująca walka z rybą (2 - 3 kilogramowy szczupły na cienkiej żyłce potrafi nieźle nadwerężyć nadgarstek). Amatorom stalówek powiem tyle - w wypadku głębokiego połknięcia przynęty przez szczupłego przegryzienie żyłki 0,25 jest banalne (bo jest gruba - na logikę), natomiast 0,16 jest mu trudniej trafić zębami a szczególnie przy energicznym "sandaczowym" zacięciu (żyłka układa się między zębami, ale jest zbyt cienka do przegryzienia). Mogę to stwierdzić na podstawie dwuletniej praktyki i obserwacji, którą zdobyłem przez przypadek łowiąc sandacze. Mam taką fajną miejscówkę gdzie sandacze i szczupaki przebywają na jednym obszarze oraz sądząc po rozmiarach nie konkurują o pożywienie.

Pierwszy raz spotkałem się z takim zjawiskiem osobiście a do tego jeszcze dodam, że szczupaki w tym łowisku trzymają się "w stadzie" i tak żerują dzieląc żerowisko z sandaczami. Jeszcze jedna ciekawostka. Jedyną roślinnością, jaka występuje na tym łowisku to rzęsa na powierzchni wody.

Na początku straciłem trochę ryb z przynętami, ale po wyciągnięciu odpowiednich wniosków ilość obcięć zmalała prawie do zera. W sumie, w tym sezonie więcej straciłem ryb przez wytrzymałość sprzętu (chyba jedyna wada), a raz straciłem nawet cała szpulkę 0,18 (przez jakiegoś potwora), niż przez obcięcie. Jeżeli chodzi o humanitarne łowienie to osobiście 3/4 ryb wypuszczam, ba! nawet ich nie wyjmuję z wody. Złapanie ręką ryby jest dla niej podobną udręką jak blacha czy wobler tkwiący w pysku. Zaryzykuję stwierdzenie, że chyba nawet gorszą, bo w miejscu gdzie była chwytana często dochodzi do infekcji, która bardzo często kończy się śmiercią ryby - no, ale nie wszyscy o tym wiedzą, bo ich to nie interesuje.

Chyba nie muszę mówić, jakie to uczucie czuć ten pulsujący ciężar na drugim końcu żyłki, nie wspominając nic o kilkunastometrowych odjazdach ryby i ponownego pompowania. Wolę częściej łowić ryby średnie na lekki sprzęt niż uganianie się z 25 cm woblerem dowiązanym do linki od prania i bezowocne biczowanie wody tygodniami bez brania - ale to tylko rzecz gustu.

TwisterMan







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=649