Czy muszę?
Data: 01-02-2004 o godz. 16:10:00
Temat: Bajania i gawędy


Jarbas napisał świetny tekst "Poławiacz krąpi", w którym opisuje między innymi swojego przyjaciela. Chciałbym również przedstawić krótki wątek z podobnej przyjaźni.



Dawno, dawno temu, zaproszony zostałem na wspólne wędkowanie ze Starym. Tu kilka słów wyjaśnienia, kim to jest "Stary". Mój wielce uczony profesor wędkowania (nienawidził słowa wędkarstwo), który zaraził mnie śmiertelnie chorobą, i którą zna każdy, kto czyta te słowa, a przez tydzień nie był na rybach.

Nad urokliwą rzekę zwaną Bug pojechaliśmy jego samochodem marki syrena, o której można napisać niejedną książkę, jak i też o jej właścicielu. Stawiając pierwsze kroki w wędkarstwie, myślami byłem nad wodą i oczami wyobraźni widziałem siebie holującego niepospolicie waleczną barwenę a jednocześnie zmagającego się z wąsalem-olbrzymem. W moich marzeniach wcale nie przeszkadzał mi rzężący, skrzypiący i szarpiący pojazd a tym bardziej to, że cały czas coś się odrywało i waliło mi w głowę.

Wieczorem po dotarciu na łowisko "Stary" jak zwykle wygłosił tyradę o upadającej moralności młodego pokolenia a ja udawałem, że słucham, rozglądając się wkoło i podziwiałem dzikość oraz wspaniałość rzeki. 25 lat temu górny odcinek Bugu był prawdziwą ostoją dzikiej przyrody. Następnie zagoniony zostałem do łapania żywczyków a mój profesor zasiadł rozmarzony nad swą ulubioną przystawką z robalem na haku.

Noc spłynęła cicho pośród cykania świerszczy i delikatnej mgiełki wyłaniającej się z nurtu rzeki. Stanowiska nocne zostały już przeze mnie przygotowane, a "Stary" na najcięższą wędkę zakładał szamoczącą się rybkę. Powoli mijały nam godziny i gwiazdy. Głowa zaczęła mi ciążyć, ale Stary nie spał. Zaczął mówić najpierw cicho, niewyraźnie, potem głośniej, jakby do siebie.
- Pół metra gruntu nie wyżej, nie niżej rybko. Tam stoi i czeka na ciebie tłuściutka płotka, fakt, że wystraszona, ale przez to spokojna. A ty lubisz jak jest spokój na wodzie i pod nią. Wypłynęłaś już ze swojej jamki, powoli przesuwasz się, wąchasz, jeszcze nie czujesz nic, ale... no właśnie znalazłaś ławiczkę rybek. Powoli suniesz, powoli, bardziej je czujesz niż widzisz, zmieniasz pozycję powoli, powoli... Sknociłaś coś, stadko zrobiło "oczko" i poszybowało w ciemność. Tak, tak jest tu coś jeszcze, niemały kąsek. Co dziwnie się zachowuje, jakby chore, ale jakoś tak nie zwykle chore, co? Powoli, przypatrz się jeszcze. Tak, tak łakomy kąsek, co zdecydowałaś...

Świst zacięcia i głos "Starego".
- Światła smarkaczu, światła (skąd ja to znam?). Monolog potoczył się dalej. "Spokojnie, spokojnie, trzęsienie łbem nic nie da, odpocznij, zastanów się".
- Widzisz smarkaczu, przymurował. Wiesz, co on teraz kombinuje? Wiać do jamy czy na ruską stronę. Cokolwiek wykombinuje to przegrałem, będzie cud jak utrzymam jego pierwszy zryw.
- Ile waży? - zapytałem.
- Cicho smarkaczu, na oko jakieś pół metra (50 kg), może trochę mniej. Ruszył skubany, ruszył idzie na jamę. Idź, idź tylko powoli.

Święcąc latarką "Staremu" pod nogi, przesuwaliśmy się brzegiem za rybą tak długo aż znowu przymurowała.
- Wiesz, co smarkaczu, on mnie z gruntu olewa. Wie, że nic nie mogę mu zrobić, dlatego wrócił do domu a ja nie jestem "stary rybak i morze", żebym go miał zeżreć z głodu. Tamten (rybak i morze) miał szacunek i musiał, ja nie muszę i też mam szacunek. Pamiętaj smarkaczu, że jak będziesz musiał to znaczy, że albo ruskie weszli, albo jesteś tylko wypierdkiem i przelecisz przez ten padół jako rzeźnik, bo on musi.
Postaliśmy jeszcze trochę, "Stary" kazał wyjąć nóż i ciąć.

Wiele lat jeszcze razem moczyliśmy kije i wiele jeszcze mnie nauczył, ale to była dla mnie najważniejsza lekcja i zapamiętałem ją dobrze. "Starego" już nie ma, ale mam nadzieję, że po tamtej stronie też łowi i są jego ukochane Wigry. A ja... nie muszę.

Brow







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=711