Etyka wędkarska a regulamin - riposta riposty
Data: 08-02-2004 o godz. 09:00:00
Temat: Nasza publicystyka


Pisząc swój tekst o wędkarskiej etyce i Regulaminie chciałem powiedzieć, że wszelkie metody działania są dobre, aby wymusić (jak się nie da w inny sposób) na wędkarzach etyczne zachowanie. Powtarzam - wszelkie metody w tym względzie są dobre byle został osiągnięty pożądany skutek.



Niezrozumienie lub może niezgodzenie się z moimi przemyśleniami wiąże się prawdopodobnie z różnymi pojęciami etyki jako takiej. Jak sprawdzimy w encyklopediach (w Internecie też) mamy do czynienia z różnymi etykami; mamy etykę świecką, niezależną, heteronomiczną, zawodową, sytuacyjną, społeczną, materialną, szczegółowa, formalną itd. Rozumiem, że koledzy nie mogąc połączyć etyki z Regulaminem mieli na myśli klasyczne rozumienie etyki, to jest ogół ocen i norm moralnych w danej epoce i zbiorowości społecznej lub konkretny ich system, to jest moralność.

W klasycznym pojmowaniu etyki możemy zakładać, że etyka to coś więcej niż regulaminowy przymus. Jednak jak przed chwilą pisałem etyka to bardziej skomplikowana sprawa niż by nam się wydawało. Spójrzmy na definicje etyki formalnej: "FORMALNA ETYKA, rodzaj etyki, w której istota czynu etycznego polega na spełnianiu obowiązku, normy, a nie wartości moralnej; wyrazem etyki formalnej jest imperatyw kategoryczny I. Kanta; przeciwieństwo etyki materialnej". Jasno z tego wynika, że etykę możemy powiązać z Regulaminem, a wędkarza przestrzegającego Regulamin nazwać wędkarzem etycznym. Moje dylematy z tym związane spowodowane były szerszym pojmowaniem etyki raczej w klasycznym rozumieniu i niedoskonałością Regulaminu.

Przejdźmy zatem do Regulaminu. Niektóre jego punkty celowo przytoczyłem, aby wywołać dyskusję. Wychodzę bowiem z założenia, że nic nie jest wieczne, a dobre można zastąpić lepszym. Do tego procesu powinni włączyć się wszyscy wędkarze poprzez swoje koła i okręgi, zgłaszać wychwycone dylematy i ewidentne kaczki ustawowe. Nie można czekać tylko na to, że guru z Twardej zrobi wszystko i że zrobi to na pewno dobrze. Uważam, że szczególnie w przepisach chroniących poszczególne gatunki ryb jak i całości ekosystemu decydujące zdanie powinien mieć gospodarz wody. Mądry gospodarz, który swoje działania ustala na podstawie wskazówek ichtiologa może w tej materii postępować o wiele mądrzej niż ktoś, kto patrzy na te sprawy z góry.

Pokrótce ustosunkuje się teraz do riposty kolegi Docia do wymienionych punktów Regulaminu.
"Dopuszcza się wędkowanie kilkuosobowych grup młodzieży nie posiadających kart wędkarskich, pod nadzorem opiekuna posiadającego stosowne uprawnienia oraz zezwolenie wydane przez zarząd okręgu lub koła. Każda osoba z grupy ma prawo łowić wyłącznie na jedną wędkę, z zachowaniem uprawnień do własnego stanowiska i dziennego limitu połowu przysługującego członkowi PZW."

Dla mnie raczej to też jest jasne, ale...
Docio pisze, że sprawa jest jednoznaczna, bo "przytoczony zapis jest punktem siódmym paragrafu pierwszego. Paragraf ten w sposób naprawdę przystępny wyjaśnia, kto jest młodzieżą a kto nie i do jakiego wieku nie ma obowiązku posiadania karty wędkarskiej, aby łowić rybki. Przy tym konkretnie zapisie ma odzwierciedlenie zapis Statutu PZW o krzewieniu idei wędkarstwa wśród młodzieży"
Czy to jest sprawa jednoznaczna, nie wiem? Pewnie w myśl powiedzenia interpretacji jam ofiara. Myślę, że w sprawach interpretacji (nieraz naprawdę proste rzeczy są interpretowane na różne sposoby), powinien się wypowiedzieć jakiś prawnik. Tak do końca to nie jest jasne. W przytaczanych przez Docia przepisach nie ma mowy o młodzieży jako osobnikach do lat czternastu w myśl Regulaminu, tylko o osobach czy też członkach PZW w wieku do lat czternastu. O młodzieży mówi za to punkt 6 w/w paragrafu. Młodzież niezrzeszona w wieku do 14 lat ma prawo wędkować:

a) w ramach uprawnień i dziennego limitu połowu ryb swojego opiekuna metodą spinningową lub muchową. Przekazanie uprawnień nie wyklucza wędkowania opiekuna na jedną wędkę.
b) w ramach uprawnień stanowiska i dziennego limitu połowu ryb swojego opiekuna, mają prawo wędkować dwie osoby, każda na jedną wędkę. Udostępnienie stanowiska i limitu dwóm osobom nie wyklucza wędkowania opiekuna na jedną wędkę"

Moim zdaniem, jeśli ustawodawca miałby na myśli, że w myśl wspomnianego wcześniej punktu 7 ("7. Dopuszcza się wędkowanie kilkuosobowych grup młodzieży nie posiadających kart wędkarskich, pod nadzorem opiekuna posiadającego stosowne uprawnienia oraz zezwolenie wydane przez zarząd okręgu lub koła. Każda osoba z grupy ma prawo łowić wyłącznie na jedną wędkę, z zachowaniem uprawnień do własnego stanowiska i dziennego limitu połowu przysługującego członkowi PZW"), chodzi mu (pisząc młodzież) o osoby do czternastego roku życia, zamieściłby ten zapis jako podpunkt c do punktu szóstego a nie jako osobny siódmy punkt. Moim skromnym zdaniem w tej formie zapisany punkt siódmy może być różnie interpretowany.

Co do celowości w/w zapisu odnośnie krzewienia idei wędkarskiej wśród młodzieży to jestem całkowicie za. W moim kole wędkarskim wiele razy były organizowane zawody wędkarskie na Dzień Dziecka jednak czy tutaj nie mogą mieć miejsce pewne nadużycia?

Odnośnie punktu "Przy wyborze i zajmowaniu miejsca na łowisku pierwszeństwo ma ten wędkarz, który przybył na nie wcześniej. Przy zajmowaniu stanowisk wędkujący powinni zachować między sobą odpowiednie odstępy, określone w § 4, 5, 7 Regulaminu. Odstępy te mogą być zmniejszone tylko za zgodą wędkarza, który wcześniej zajął dane stanowisko".
Jestem za a nawet przeciw. Docio opisał konkretny przypadek łowiska o wielkiej ekspansji wędkarzy a ja miałem na myśli łowisko (jeszcze takie wbrew pozorom można znaleźć), które jeden wędkarz pieczołowicie przez kilka lub kilkanaście dni sobie (angażując w to niemałe środki materialne) przygotowuje a drugi w bezczelny sposób, wiedząc o tym, zajmuje. W myśl regulaminu wszystko jest w porządku, ale czy to jest na pewno etyczne? Przynajmniej w klasycznym rozumieniu etyki?

Punkt - "W czasie wędkowania wędki muszą być pod stałym nadzorem ich właściciela." - oczywiście zostawiam bez komentarza.

Punkt - "Wędkarz zobowiązany jest utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu minimum 5 metrów, bez względu na stan, jaki zastał przed rozpoczęciem połowu."
Konia z rzędem temu, kto potrafi rozwiązać ten problem.
Natomiast nie jestem przekonany, że w siatce można przechowywać podwójny limit ryb i że w razie kontroli wędkarz wytłumaczy się strażnikowi, że ryby złowił zgodnie z Regulaminem. Myślę, że w tym temacie również powinien wypowiedzieć się prawnik.

Co do punktu - "Łowienie ryb podczas zawodów wędkarskich regulują odrębne przepisy zawarte w "Zasadach Organizacji Sportu Wędkarskiego" - tutaj niestety się nie zgadzam!
Nie zgadzam się, ponieważ jestem przeciwnikiem organizowania zawodów wędkarskich w obecnej formie. Sypanie do wody ton zanęty. Zanęty, której składników i ich oddziaływania na wodę do końca nie znamy nie uważam za słuszne. Do tego dochodzi zniesienie limitów wagowych i ilościowych. To dopełnia czarę goryczy. Dobrze, że w nowym regulaminie organizowania zawodów wędkarskich jest zapis o wypuszczeniu ryb (po zważeniu) do wody. Dawniej był zapis, że ryby te są własnością organizatora zawodów czy coś w tym stylu), ale ja i tak uważam, że przetrzymywanie ryb przez kilka godzin w siatkach (nawet w tych najlepszych) i tak powoduje, że nie wszystkie wracają do wody w odpowiedniej kondycji.

Sprawa zanęty to całkiem osobny temat, który z różnym skutkiem jakiś czas temu próbowałem drążyć na łamach WCWI. O co chodzi? Czy ktoś z kolegów zwrócił uwagę, że na żadnym opakowaniu zanęty (typu: leszcz, płoć, karp itd.) nie podano składu? Czy to zgodne z obowiązującym prawem? Chyba tak, ale jak wcześniej pisałem, interpretacje są różne. Pani z PIH-u, do której zwróciłem się w tym temacie była lekko zdziwiona, że producenci zanęt nie podają ich składów na opakowaniach. Stwierdziła, że kupując pokarm dla swojego kota zawsze patrzy na skład i nigdy nie kupi pokarmu, na opakowaniu, którego producent nie zamieścił jego składu. Ona musi wiedzieć, co jej kot je i czy jemu to przypadkiem nie zaszkodzi. Ale z rybami jest inna sprawa, przecież ryby głosu nie mają.

Sprawa nie jest całkiem błaha, w niektórych akwenach naprawdę topione są całe tony zanęty. Czy to odbywa się bez szkody dla ryb i dla wody w tych akwenach? Czy ktoś jednoznacznie może odpowiedzieć na to pytanie nie znając składu zanęt? Próbowałem ten problem rozwikłać, niestety, okazałem się "za krótki". Niby wiadomo, co w tej zanęcie jest (co powinno być, bo to, co faktycznie jest to już inna historia), ale proszę zwrócić uwagę, że niektóre zanęty (tylko które?) sporządzane są ze składników syntetycznych. Czy ich wpływ na wodę w zbiorniku też jest obojętny?

Problem zanęt ściśle związany jest z wyczynem. Wyczyn pełni tutaj role marketingu. Trudno już dzisiaj sprzedać zanętę na opakowaniu, której nie ma informacji, że używa jej ten lub inny mistrz. Dlatego właśnie problem ten łączę ściśle z zawodniczym traktowaniem wędkarstwa. Inny aspekt tej sprawy jest taki, że dzięki wędkarzom a ściślej ich grubym portfelom funkcjonuje dość spora liczba firm (producenci, hurtownie, sklepy). I bardzo dobrze, o to w tym właśnie chodzi Jest popyt jest i podaż. A może jest odwrotnie? To podaż w sztuczny sposób (odpowiedni marketing) powoduje popyt. Nieważne jak jest, to są prawa rynku, ale co z tego mają ryby? Co z tego ma naturalne środowisko? Czy nie powinno być tak, że część podatków odprowadzanych przez te firmy powinno być przeznaczane na zarybianie? Związek przyczynowo-skutkowy jest tutaj bardzo prosty. Stosując zanęty łowimy więcej ryb. Łowiąc więcej ryb należy lepiej zarybiać łowiska. Dla mnie sprawa jest oczywista, ale w tym kraju nic nie jest oczywiste. Płaciliśmy kiedyś podatek drogowy, teraz podatek doliczono do ceny benzyny i ta część miała iść na remont starych i budowę nowych dróg. A idzie?

Reasumując uważam, że wszystko, co człowiek robi ma związek z etyką. A więc łowienie ryb i przestrzeganie Regulaminu też. Wszystko zależy oczywiście od podejścia do tematu, ale ilu ludzi tylu filozofów i moralistów. Założenie, że nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej proponuję zastąpić stwierdzeniem, że zawsze może być lepiej.

jarpo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=723