40-lecie hobby
Data: 23-11-2002 o godz. 22:34:22
Temat: Bajania i gawędy


Czytając wspomnienia Oldiego skojarzyłem, że u mnie jest coś koło 40-lecia fascynacji wędkarstwem. Po konsultacjach z Matką (ja coś tam pamiętam, ale wolałem się upewnić) postaram się krótko opowiedzieć o mojej pierwszej styczności z wędkarskim hobby. A była ona bolesna.



Miałem 6 lat, gdy pojechaliśmy do Broku nad Bugiem. Ośrodka nie pamiętam, pamiętam wodę i pomost. Dwa tygodnie wakacji wyglądały ponoć następująco. Po śniadaniu Mama chwytała mnie za łapę i prowadziła nad wodę. Przed obiadem zabierała z pomostu, a po - odprowadzała. Z kolacją było tak samo. I tak dzień w dzień.

Siedziałem na pomoście, obserwując wędkarzy i nie istniały dla mnie żadne huśtawki, piaskownice czy zjeżdżalnie. Każda próba zabrania mnie na plac zabaw, do lasu, czy na jakieś zakupy do miasteczka kończyła się dzikim rykiem i dziecko musiało zostać nad wodą.

Rok później pojechaliśmy do Jadwisina nad Zegrzem i tu sytuacja wyglądała identycznie. Nadal bez wędki - tylko pełna obserwacja. Wydarzyło się jednak coś, co bardzo dokładnie pamiętam. Któregoś dnia jeden z wędkarzy złowił szczupaka, hol trwał długo, a później ktoś mu pomógł go podebrać. Zleciało się sporo ludzi, bo rybsko było duże, niewiele mniejsze ode mnie. Pewnie miało coś koło metra. Na początku szczupak rzucał się na pomoście, później już tylko leżał i ruszał skrzelami i pyskiem. Towarzystwo zaczęło się rozchodzić, mogłem podejść bliżej i mu się przyjżeć.

Zainteresowały mnie olbrzymie zęby i postanowiłem sprawdzić czy są ostre. W momencie jak szczupak otworzył pysk włożyłem prawą dłoń, a ryba chyba wcale nie myśląc, pysk zamkneła. Wtedy jeszcze chyba nie kląłem, ale był to najodpowiedniejszy moment, by zacząć. Musiałem się chyba dobrze szarpać, bo na ręce miałem rany nie tyle kłute, co szarpane. Ból jak diabli i jeszcze dostałem w tyłek za głupotę. Musieliśmy skrócić o parę dni pobyt w Jadwisnie - pielęgniarka z ośrodka stwierdziła, że będzie lepiej jak zobaczy to lekarz.

Musiało się to dziać pod koniec sierpnia, bo we wrześniu zaczynałem podstawówkę i przez miesiąc nie mogłem rozpocząć nauki pisania. Zaległości w rozwoju - mam nadzieję - nadrobiłem, ale od tamtego czasu staram się trzymać łapy z daleka od szczupaczych zębów. Nigdy zresztą tak dużego sam nie złowiłem, a nawet gdybym złowił, to i tak nie pchałbym mu łapy do pyska. O co to nie.

Sacha







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=76