Przygoda z pstrągiem
Data: 25-11-2002 o godz. 15:17:33
Temat: Bajania i gawędy


Pewnego pięknego, czerwcowego dnia, wybrałem się nad rzekę Drawę, w celu sprawdzenia nowych muszek. Po przyjeździe nad wodę okazało się, że właśnie roi się jętka majowa. Po dojściu do rzeki aż mnie zamurowało, gdyż ujrzałem coś niesamowitego. Na całej powierzchni wody aż kipi od zbierających z niej owady lipieni.



Po paru rzutach miałem już zaliczone trzy lipienie, gdy widzę pod nawisem gałęzi wielki rozprysk wody. Cicho skradam się w kierunku oczka, ale ryba przestała zbierać. Siadłem sobie na brzegu, wypalając papierosa, gdy nagle widzę spław w tym samym miejscu. Ryba zaczęła regularnie zbierać spływającą po powierzchni jętkę.

Pomaleńku wyszedłem na 1/3 szerokości rzeki, gdyż tylko z tego miejsca mogłem podać muchę w miejsce spławiającej się ryby. Wielkość oczka wskazywała na to, że jest to pstrąg - i to nie byle jaki! Pierwsza próba się nie powiodła, lecz przy drugiej mucha trafiła w samo miejsce spławu ryby. Nagle - pach! Siedzi! I potężny odjazd. Ale po chwili czuję luz, ryba zeszła razem z muchą. Łowiłem na przypon z końcówką 0,20 mm, ale natychmiast zmieniłem na mocniejszy zestaw z końcowym przyponem 0,25 mm.

Siedząc przez następny kwadrans na brzegu nie zauważyłem, by coś więcej działo się na wodzie. Poszedłem więc w górę rzeki, gdzie natychmiast złowilem kolejnych 6 lipieni, takich do 35 cm i jednego pstrąga 31,5 cm, któremu darowalem życie, gdyż na Drawie w Parku można zabrać tylko jedną sztukę. Po upływie następnej godziny coś mnie tknęło, żeby powrócić w miejsce porażki i tak zrobiłem. Gdy doszedłem do miejsca, ponownie widziałem, jak w tym samym miejscu, co poprzednio, znów spławia się pstrąg. Wszedłem do wody i wykonałem rzut, ale ryba nie reagowała już na moją przynętę. Zmieniłem muchę na March Brown na haku nr 10. Wykonałem następne rzuty i nic, ale postanowiłem wykonać jeszcze jeden rzut, troszkę wyżej od stanowiska pstrąga. Rzucam i jest! Holuję pstrąga z tego samego miejsca, aż nie do wiary! Ale i ten był lepszy ode mnie, bo się spiął. Cały w złości wylazłem z wody, pomrukując na siebie - "Robek, jak mogłeś dać d... po raz drugi!". Spostrzegam, że i tym razem nie mam muchy. Miałem jeszcze tylko żyłkę 0,28 mm, więc dałem ją na końcówkę przyponu. Łowiłem dalej i złowiłem jeszcze pare lipieni, ale nie były godne uwagi.

Wracam w końcu w to samo miejsce co poprzednio. Dochodząc do mego stanowiska już z daleka widzę, jak poniżej miejsca spławu tego większego pstrąga, który mi zszedł, jest kolejne oczko. Wchodzę do wody podaje muchę prawidłowo, w miejsce zbierającego pstrąga i już za pierwszym rzutem zacinam ładną rybe. Po paru minutach holu na brzeg ląduję grubaska 44,5 cm. Na oko 1,5 kg. Na tym kończę moje łowienie.

Po dojechaniu na miejsce mojego noclegu, całą sytuację opowiadam mojemu przyjacielowi Jankowi. On zerka na zegarek - jest 15:40 - po czym proponuje żebyśmy jeszcze raz pojechali nad wodę koło 18-ej. O 18:15 ruszamy nad wodę i parkujemy na parkingu Bogdanka. Ja od razu kieruję się w moje wcześniej zdobyte miejsce, gdzie juz dwa razy pokonały mnie tam ładne pstrągi, i sądziłem, że jeszcze coś może się tam wydarzyć. I nie myliłem się, bo zaraz po przyjściu zauważyłem kolejnego oczkującego pstrąga. Wejście do wody, podanie muchy w to miejsce i trach! W jednej sekundzie pstrąg wyciąga mi z kołowrotka całą linkę i widzę, że już podkład zaczyna mi wychodzić przez przelotki. Dokręcam trochę hamulec kołowrotka, gdy nagle pstrąg zmienia taktykę i zaczyna iść pod prąd. Zwijam jak najszybciej się da. Nagle staje w miejscu, więc ja zaczynam pomału pompować go do siebie. Jeszcze trzy lub cztery razy pstrąg robił odjazdy, aż znalazł się przy moich nogach, i wtedy dopiero zobaczyłem jaki on jest duży.


RR i pstrąg

Na brzeg wyciągnąłem go ręką i od razu zobaczyłem ze coś oprócz mojej muchy wystaje mu z pyska. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem w jego pysku moje dwie muchy. A z tą, na którą wziął - nawet trzy. Aż mnie zamurowało, że jeden i ten sam pstrąg w tym samym dniu, wziął aż trzy razy, z czego dwa razy się urwał już po małym holu. Po zmierzeniu pstrąga okazało się, że ma on 54 cm i 2,10 kg. Rzadko się takie spotyka...

Z wędkarskim pozdrowieniem,
RR - Robert Ringwelski







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=79