Pogawędkowe okazy - pstrąg z Kwisy
Data: 19-04-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Wieści znad wody


Postanowiłem rozpocząć zabawę w okazy 2004. Rybka dla wielu rasowych pstrągarzy nie jest imponująca. Została jednak złowiona w dość dziwnym miejscu, moją metodą i na własną przynętę.
A takiej rybce w wyobraźni łowcy zwykle przybywa centymetrów.



Wyjazd nad Kwisę był całkiem przypadkowy. Dość często jeżdżę służbowo w tamtą stronę, trudno więc nie mieć w bagażniku woderów, wędki i paru przynęt. Tego dnia miałem godzinę wolnego - tuż przed zmierzchem, gdy na wieczorny posiłek ruszają te największe.

Zaparkowałem w miejscu, gdzie droga niemal spotykała się z rzeką i zszedłem z wysokiej skarpy. Na wklęsłym brzegu nurt nacierając na brzeg podmywa go, rzeźbi, tworząc wysoką burtę. Jeżeli znajdzie się w takim miejscu drzewo, powstaje głęboka jama, która jest oczywiście doskonałym schronieniem dla pstrąga. Tak wyglądało to w tym miejscu. Głęboka na dwa metry rynna, przechodziła pod drzewem w trzymetrowy dołek. Można więc było spodziewać się, że siedzi tam coś ciekawego... gdyby nie bliskość ruchliwej jezdni. Postanowiłem jednak spróbować.

Zbliżał się wieczór, nie było czasu na kombinowanie, a miejsce wyglądało dość zachęcająco. Po kilku rzutach "dla rozprostowania linki" zacząłem wpasowywać się w dołek. Wobler rzucałem pod przeciwległy brzeg i po spłynięciu w rejon podmytego drzewa przytrzymywałem go, pozwalając wchodzić mu bokiem do dołka. Miało wyglądać to jak rybka zmęczona walką z nurtem, szukająca schronienia w spokojniejszym miejscu. Używałem woblerka własnego "wyskrobania". Podobny bardzo (przypadkiem oczywiście) do Rapali Countdown w wybarwieniu SMN - to specjalnie dla "sprzęciarzy" lubujących się w takich anglojęzycznych opisach.

Chyba za trzecim razem udało się wprowadzić wobler we właściwe miejsce, na dostatecznej głębokości. Uderzenie nie było zbyt gwałtowne i nie były wyczuwalne charakterystyczne drgania pstrąga. To musiało oznaczać, że rybka jest większa od średniej. Hol trwał kilka minut i był urozmaicony kilkoma odjazdami tuż spod brzegu. Widząc rozmiary błysku holowanej ryby początkowo miałem wrażenie, że to szczupak. Jednak siła i ilości linki wyciągane podczas kolejnych zrywów ryby mogły wskazywać tylko na pstrąga.

Potem to już tylko pozostało dość ryzykowne podebranie ze śliskich kamieni (podbierak został oczywiście w aucie), mierzenie, zdjęcia i buzi.
Rybka miała 51 cm i jak do tej pory jest największym moim pstrągiem w sezonie 2004.

Jarekk







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=819