Orientalny banita - jak go złowić? cz. I
Data: 21-04-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Karpiomania


Przez długie lata mojej wędkarskiej przygody amura traktowałem jako egzotycznego gościa zasiadek karpiowych. Nie doceniałem jego piękna, siły i waleczności. Pierwsza poważna konfrontacja, jaka miała miejsce kilka lat temu, gdy ponad metrowa sztuka zdemolowała mi sprzęt i porwała zestaw, diametralnie zmieniła moje usposobienie.



Dla wielu amur nadal pozostaje w cieniu karpia i tylko nieliczni systematycznie go łowią. Tych, którzy jeszcze nie próbowali a chcą poczuć na kiju słodkie kilkanaście, a może kilkadziesiąt kilogramów amurowej wagi, zachęcam do lektury poniższego tekstu.


Kilka słów tytułem wstępu

Historia amura w polskich wodach sięga początku lat sześćdziesiątych, kiedy wraz z tołpygą sprowadzono go z Azji. Miał być antidotum na szybką eutrofizację i nadmierne zarastanie naszych wód. W większości przypadków, niestety, to się nie sprawdziło, a niewłaściwe zarybianie różnych zbiorników jego dużą ilością, doprowadziło do zagrożenia bytu kilku rodzimych gatunków. Ogromny wpływ miał na to nieposkromiony apetyt amura. W sprzyjających warunkach temperaturowych wody (25 - 28°C) Azjata w ciągu doby potrafi „zmielić” ilość pokarmu roślinnego odpowiadającą 100 - 120% masy jego ciała. W płytszych partiach wielu zbiorników doprowadziło to do zniszczenia cennych tarlisk szczupaka i lina, czego obserwatorem jestem na zalewie w Hańczy.

Amur w polskich wodach nie przystępuje do tarła, a materiał zarybieniowy pochodzi z rozrodu w warunkach sztucznych. Podobna sytuacja jest w innych krajach Europy. Wyjątkiem jest rzeka Cisa (Węgry, Rumunia), gdzie amur systematycznie przystępował do tarła (kilka lat temu Cisa została poważnie skażona i możliwe, że zachwiało to naturalnym rozrodem).

Na wielu zbiornikach z podgrzewaną wodą (Konin, Rybnik) amur znalazł doskonałe warunki bytowe, osiągając w krótkim czasie gigantyczne rozmiary. Największe złowione w Polsce okazy dochodziły do 45 kg wagi (w rzekach Chin 50 - 60 kg).


Wszystkie negatywne czynniki introdukcji spowodowały, iż moda na amura minęła. Na niektórych zbiornikach stał się niepożądanym banitą, walczącym o swoje przetrwanie. A szkoda. Wierzę, że rozsądne zarybienia tym gatunkiem wybranych wód, mogłyby przynieść znaczące korzyści, bez ryzyka dla całego ekosystemu i jego mieszkańców.


Sprzęt i zestawy do połowu

W ostatnich latach rozwój wędkarstwa karpiowego w Polsce przeżywa hossę. Szybko zaadoptowane wzory zachodnie w zakresie stosowania nowoczesnych metod połowu oraz sprzętu, pozwoliły na osiąganie coraz lepszych wyników.

Wielką bolączką większości karpiarzy było fatalne zaopatrzenie naszego rynku w odpowiedni sprzęt, akcesoria i proste wyposażenie, które nad wodą jest wręcz niezbędne. Jedynym wyjściem były zakupy za granicą. Niektórzy desperaci pokonywali setki kilometrów, by móc skorzystać z bogatej oferty wielu znakomicie zaopatrzonych sklepów w Niemczech, Holandii czy Francji. Sytuacja jednak w ostatnim czasie zdecydowanie się poprawiła, a towary wielu firm pozostających dotychczas w sferze marzeń są znacznie łatwiej dostępne.

Podobieństwa karpia do amura w zachowaniu i upodobaniach pokarmowych spowodowały, że sprzęt i zestawy do ich połowu są bardzo podobne. Podstawą połowu silnego Azjaty jest posiadanie solidnego kija. Łowiąc na dalszej odległości z „wywózki” bądź z wyrzutu, najlepiej stosować długie wędki o znacznej krzywej ugięcia. Przygotowując się do połowu amura na większym dystansie zabieram ze sobą 13-stopowe karpiówki (3,90 m) o krzywej ugięcia 3 lbs. Takie kije pozwalają na skuteczne zacięcie i hol ryby nawet z najbardziej oddalonych miejsc.

Sytuacja jednak ulega zmianie, gdy dochodzi do tego łowienie w bardzo trudnym terenie, naszpikowanym wieloma twardymi zaczepami. Siłowy hol kilkunastokilogramowej sztuki z takiego stanowiska sprawia, że zapas mocy, który dają mi te „patyki” często jest niewystarczający. Znacznie lepiej sprawdzają się wówczas dynamiczne 3,5-funtówki.

Następną istotną częścią naszego wyposażenia jest kołowrotek. Przez dłuższy okres czasu używałem w różnych warunkach popularnych Baitrunnerów GT Shimano. Lata bardzo ciężkiej eksploatacji doprowadziły do znacznego zużycia ich przekładni i większości mechanizmów.
Chcąc cieszyć się długą i niezawodną pracą kołowrotka w konfrontacji z dużymi rybami najlepiej wyposażyć się w największe dostępne „betoniarki” (z ang. big pit reels). Przekładnie tych nawijarek, wykonane z najtrwalszych materiałów gwarantują wieloletnią bezawaryjną pracę, co z pewnością zrekompensuje spore koszty ich zakupu. Szpule wielkich kołowrotów, mieszczące po kilkaset metrów żyłki, wymagają zakupu linki konfekcjonowanej w dużych odcinkach. W zależności od warunków stosuję grubości w przedziale 0,32 - 0,40 mm, firm Sufix lub Berkley. Zasadniczą zaletą tych linek jest niska cena, co pozwala mi na ich częstą wymianę w trakcie sezonu.


Końcowym, wymagającym punktem zestawu jest przypon. Łowiąc w terenie naszpikowanym twardą roślinnością i patykami, do solidnego krętlika nr 6 - 8 wiążę plecionkę w otulinie (przy wiązaniu kilka centymetrów twardej otuliny ściąga się) Sufix Super Skin lub Kryston Snake Bite o wytrzymałości 9 - 12 kg. Oprócz dużej odporności na przetarcie, tego typu materiały, dzięki swojej znacznej sztywności, zabezpieczają zestaw przed splątaniem w trakcie wyrzutu.

Z powodu specyficznego sposobu pobierania przez amura pokarmu z dna, warto używać ciężarków (70 - 150 g), instalowanych przelotowo z przyponem o długości około 30 cm. Montaż bardzo krótkiego przyponu, dodatkowo zastopowanego „na sztywno” często uniemożliwia widoczną sygnalizację brania, czego doświadczyłem już kilkukrotnie. Azjata wyczuwający większy opór wiele razy zostawiał tak podaną przynętę lub miażdżył ją mocnymi zębami gardłowymi, nie dając żadnych informacji na sygnalizatorach.

Bardzo newralgicznym elementem każdego przyponu jest haczyk. Twardy pysk amura powoduje, iż początkujący „amurarze” niejednokrotnie mają problemy z ogromną ilością wypięć. Moje ulubione haki z oczkiem mają szeroki łuk kolankowy i dość długi trzonek. Stosuję rozmiary 2 i 4 firmy Ashima (doskonałe do przynęt pop-up i ziarna) lub Owner nr 2 i 4 (ziarno). Haki na plecionce mocuję za pomocą tzw. „węzła bez węzła”, zostawiając bardzo krótki włos.

Standardem wśród łowców karpi i amurów stało się używanie statywów. Tego typu konstrukcje poprzez swoja wyjątkową funkcjonalność i stabilność, umożliwiają ustawienie sprzętu nad wodą w każdych warunkach. Duże koszty zakupu „podów” uruchamiają bardzo często pomysłowość wielu łowców, którzy sami konstruują prawdziwe dzieła sztuki, jakich nie powstydzili by się tacy potentaci jak: Fox, Solar, czy Cygnet. Całość stojaka dopełniają zamontowane na nim sygnalizatory elektroniczne (najlepiej z regulacją czułości) oraz swingery.

Możliwość spotkania z ponadmetrowym amurem wymusza używania podbieraka z dużym rozstawem ramion (około 100 cm) i bardzo głęboką siatką. Niezbędne jest posiadanie maty do odhaczania ryb oraz worka karpiowego, umożliwiającego bezpieczne przechowywanie złowionych ryb.

W wypadku planowania dłuższych zasiadek nieodzowne staje się rozbicie namiotu, w którym swobodnie będziemy mogli pomieścić łóżko, fotel, zanęty, akcesoria czy inne niezbędne rzeczy. Wyruszając nad wodę nie powinniśmy także zapominać o zabraniu aparatu fotograficznego oraz maski i płetw do nurkowania, znacznie ułatwiających kontrolowanie nęconego łowiska.


Co lubią amury?

Polowanie na okazy pochłania ogromne ilości czasu i wymusza mobilizację sporych nakładów finansowych na zakup całej baterii różnych zanęt i przynęt. Czerwiec jest okresem zmieniającym moją piwnicę nie do poznania. Setki kilogramów ziaren, palety tysięcy kulek z zapachem przechodzącym przez ściany, to sygnał podwyższonej gotowości do rozpoczęcia kolejnego amurowego sezonu.

Podstawowym składnikiem, na którym zawsze opieram swoją bazę zanętową jest pokarm roślinny. Łatwa dostępność i niska cena sprawiają, iż do nęcenia amurów wykorzystuje różnego typu ziarna, często łączone w jednej mieszance. Najczęściej moja kombinacja składa się z: 70% kukurydzy, 15% grochu, 10% bobiku oraz 5% konopi.

Ziarno moczę około doby w wodzie z dużą ilością słodzika (sorbitol), następnie gotuję, a po otrzymaniu optymalnej miękkości odstawiam do dużego szczelnie zamkniętego wiadra, dodając zapach owocowy w płynie (np. banan lub truskawka). Po kilku godzinach atrakcyjna, mocno aromatyczna zanęta jest gotowa.

Osobno przygotowuję konopie, gotując je do momentu, aż zaczną wyraźnie pękać. Są one istotnym składnikiem przyśpieszającym trawienie u ryb, a przez to powodującym ich częste wizyty na naszym polu zanętowym. Oprócz dużych okazów karpi i amurów, przyciągają również prawdziwe hordy leszczy i płoci, które bezkarnie czyszczą dno do ostatniego ziarna.

Kukurydza jest najbardziej znaną i uniwersalną przynętą włosową, sprawdzającą się niemal w każdych warunkach. Najlepiej zakładać na bardzo krótki włos po kilka ziaren, mocząc je w mocnym dipie owocowym lub rybnym. Kukurydza na nowo nęconym miejscu przebija skutecznością wszystkie inne przynęty, dlatego warto jej używać w początkowym okresie zasiadki.

Kolejnym smakołykiem znajdującym się na mojej amurowej liście dań są kulki. Bezsprzecznie temat ten może sprowokować wiele ciekawych zdarzeń i sytuacji. Na tej płaszczyźnie dochodzi często do rodzinnej destabilizacji, wynikającej z wyjątkowego nasilenia naszej nietypowej działalności w kuchni, przy wyrobie różnych rybnych smakołyków, niekoniecznie o atrakcyjnym familijnym zapaszku. Jeżeli jednak jesteśmy sprytni i skutecznie pokonamy trudności, pozostanie nam zrobienie odpowiednich zakupów.

Duże zapotrzebowanie na kulki, a tym samym koszty wynikające z ich ewentualnego zakupu powodują, iż jestem zdecydowanym zwolennikiem własnej produkcji. Przy odrobinie wiedzy i samozaparcia można wykonać je porównywalne, bądź nawet lepsze od kupnych.

Wiele godzin spędzonych na eksperymentowaniu, próbowaniu różnych kombinacji składników, dodatków i zapachów po kilku latach pozwoliło mi na wypracowanie świetnych przepisów na tę doskonałą przynętę. Poniżej podam kilka prostych wskazówek, którymi powinni kierować się w podboju domowej kuchni, pionierzy „kulkowej alchemii”.

Podstawą skomponowania dobrej mieszanki jest odpowiednie zbilansowanie w niej poziomu białek, tłuszczy oraz węglowodanów (przybliżone procentowe wartości 40/15/45). Miks musi zawierać wiele składników mających spełnić określone zadania. Nie należy więc ograniczać się tylko do stosowania kilku prostych komponentów.

Bazą amurowych mieszanek powinny być głównie proteiny mleczne (kazeina, kazeinian, serwatka) oraz sojowe (mączka, koncentrat, izolat sojowy), świetnie wzbogacające miks w pełnowartościowe aminokwasy i minerały. Pozostałe składniki takie jak np.: mąka kukurydziana, gluten pszenny, kasza manna - pełnią rolę wypełniaczy, ułatwiających łączenie poszczególnych frakcji oraz nadających boilie dużą twardość.

Prócz odpowiedniej wartości odżywczej, nasze kulki musi wyróżniać ciekawy smak i zapach. Dodatki takie jak: mleko w proszku, stymulatory i wzmacniacze smaku, oleje roślinne i rybne, atraktory zapachowe oraz słodziki - zdecydowanie poprawiają te walory.

Istotną częścią większości moich kompozycji są mielone konopie. Świetny zapach i duża zawartość oleistych substancji wyjątkowo pobudzających podniebienie ryb podnosi zdecydowanie atrakcyjność każdej przynęty. Ponadto grubo zmielone konopie lub pokarm dla kanarków nadają mieszance nieco luźniejszą strukturę, ułatwiając uwalnianie się z niej rożnych stymulujących zapachów.

Koszt wykonania bogatych w składniki odżywcze i mikroelementy kulek jest bardzo duży, dlatego prawie zawsze nastawiam się na produkcję ich dwóch wersji - jednej wykonanej z drogich i bardzo wartościowych komponentów, a drugiej tańszej, mającej być uzupełnieniem ilościowym. Dwie receptury, które stosuję równolegle wyglądają następująco:


Przepis I

1. koncentrat sojowy - 200 g
2. mąka sojowa (pełnotłusta) - 150 g
3. kazeina kwasowa - 150 g
4. kaszka ryżowa - 100 g
5. mąka kukurydziana - 200 g
6. albumina jajeczna - 70 g
7. koncentrat białek serwatkowych - 80 g
8. skrobia kukurydziana - 50 g

Przepis II

1. mąka sojowa (pełnotłusta) - 250 g
2. mąka kukurydziana - 270 g
3. mielony pokarm dla kanarków - 150 g
4. mleko w proszku (odtłuszczone) - 100 g
5. mąka rybna - 150 g
6. mielone konopie - 50 g
7. gluten pszenny - 30 g

Dla obu przepisów:

10 - 12 szt jaj
słodzik sorbitol lub intense sweetner TB-10 ml
stymulator apetytu truskawka TB -3 łyżki
betaina -3 łyżki
wzmacniacz smaku - glutaminian sodu -3 łyżki
atraktor (glikol) - truskawka, banan, brzoskwinia
(w zależności od stężenia) 10-15 ml
olej słonecznikowy lub tran 10-20 ml

Wyprodukowanie kulek z tak sporządzonego miksu nie powinno sprawić większych trudności. Do dobrze wymieszanych suchych składników, dodajemy powoli rozbite jajka z rozpuszczonymi płynnymi dodatkami, wyrabiając ciągliwą masę. Po uzyskaniu odpowiedniej plastyczności odstawiamy całość pod przykryciem na około godzinę (ciasto dojrzeje), po czym przystępujemy do „kręcenia”.

Aby przyśpieszyć i zaoszczędzić wiele czasu przy mozolnej produkcji amurowych specjałów warto zaopatrzyć się w pistolet do wyciskania wałków oraz największe maszynki do rolowania kul (polecam te najbardziej uniwersalne o średnicy 16 -18 mm i wielkości około 58x35 cm).

Końcowym etapem przygotowania jest gotowanie. Kulki wrzucamy na wrzącą wodę, systematycznie mieszając. Po wypłynięciu na powierzchnię gotujemy je około 60 - 90 sekund, a następnie po odłowieniu całość rozkładamy i suszymy w przewiewnym miejscu. Najlepiej rozmieścić kulki na siatkowych paletach, dosuszając je nawiewem ciepłego powietrza z wiatraka. Ponieważ nie stosuję nigdy konserwantów przedłużających żywotność, preferuję suszenie na kamień. Z tak twardymi boilie nasi ulubieńcy, mający potężne zęby gardłowe bez żadnego problemu sobie poradzą. Nęcąc jednak w chłodniejszych porach roku lepiej suszyć je nieco krócej, a następnie zamrażać.

Proces gotowania powoduje ulotnienie się z wierzchniej warstwy naszych protein zapachu i wielu innych cennych składników. Dlatego na kilka godzin przed połowem warto skropić wszystko odrobiną tranu i atraktora.


Kulki są wyśmienicie sprawdzającą się przynętą stosowaną do połowu amurów na wielu zbiornikach. Wyjątkowo skuteczne i wręcz stworzone do tego celu są pop-upy. Amur pobierając pokarm inaczej niż karp, bierze tak podaną przynętę znacznie pewniej, a szanse udanego zacięcia zdecydowanie wzrastają. Najczęściej używam kulek pływających o średnicy 18 - 20 mm, zainstalowanych około 5 cm nad dnem. Te, które zakładam na włos długo przebywają w dipie /nawet kilka dni/.

Tak dopalona przynęta jest niezwykle twarda i aromatyczna, a silne stężenie zapachu pozwala na przebicie się przez inne, bardzo intensywne sygnały dobiegające do zmysłów ryb w miejscach obficie porośniętych roślinnością. Proteiny, które służą mi na przynętę prawie zawsze różnią się smakiem od podanych do nęcenia. Wbrew panującym opiniom, iż na amury najlepiej stosować zapachy owocowe, ja zdecydowanie lepsze wyniki uzyskuje stosując całą paletę „śmierdiuszków”. W ubiegłym sezonie np. prawdziwym killerem okazała się kompilacja craba z owocami.

Przy zbrojeniu boilie wyjątkowo ważna jest długość włosa. Przynęta musi przylegać do łuku kolankowego haka, inaczej branie zakończy się nieudanym zacięciem lub stratą ryby podczas holu.

Bardzo popularne na wielu zbiornikach jest nęcenie amurów owocami. Wykorzystywane do tego celu są najczęściej śliwki, czereśnie lub mirabelki. Kłopoty związane z ich dostępnością tylko w poszczególnych porach roku oraz z utrzymaniem świeżości podczas dłuższego przebywania nad wodą powodują, iż stosuję je w niewielu przypadkach.

Century







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=822