Japoniec ze Starego Sącza
Data: 10-06-2004 o godz. 08:00:00
Temat: Wieści znad wody


Od kilku dni chodził mi po głowie plan samotnej nocki. Dlaczego samotnej? Po pierwsze nie było nikogo, kto mógłby jechać, po drugie przynajmniej nikt nie marudziłby, że chce wracać do domu. Akurat wczoraj po egzaminie przypomniał mi się ten plan, więc wrzuciłem wszystko do plecaka, namiot zapiąłem do bagażnika i wio, nad staw.



Musiałem wcześniej wykonać kilka prac domowych, dlatego na miejscu byłem dopiero po 19:00. Na początek namiot, potem do wiadra płatki jęczmienne i kukurydza, wszystko zalane wodą do nasiąknięcia. Zmontowałem zestawy, zapodałem 2/3 zanęty do wody i łowię. Nic, nic, nic. Kicha! W końcu po 2 godzinach coś zaczyna podskubywać, ale chyba drobiazg, bo brania nie do zacięcia. I tak do rana.

W nocy spotyka mnie burza. Zwijam zestawy i sam zawijam się pod wiatę przy stanicy. Siedzę pod nią do 4 nad ranem. Oczy się kleją , a tu nadal dudnią i łomoczą pioruny. Jestem zły i zdegustowany. Po 5:00 składam jedną gruntówkę i montuję spławiczek. Oddalam się 30 metrów na pomost, gdzie w wodzie jest pełno gęstych zarośli. Przystaję na moment i... przecieram oczy ze zdumienia. Stadko 6, może 10 karasi, w którym najmniejsza ryba ma ok. 35cm, a największa ze 45. Zaszywam się cichutko w krzakach i posyłam spławikówkę z czerwonym robakiem na skraj zarośli. Karasie znikają jak kamfora. Nie mam pojęcia, czy mnie widziały czy nie, ale zostaję w miejscu: jeśli poszły, to na pewno wrócą.

Dochodzi 5:30. Widzę „bombelasy” wychodzące z dna. Dobry znak. Chwilę później spławiczek zadrgał, zanurzył się i odjechał w stronę zarośli. Zacięcie.Tępy opór. No to po herbacie - ryba zawinęła się o rośliny. Próbuję siłowo. Wyszedł i wlazł w kolejną kępę.

”No nie, co za ryba!” – myślę. W końcu wypływa na wolną od roślin powierzchnię. Podprowadzam go do siebie i wyciągam na brzeg. Piękna sztuka! Wracam do obozu, karaś do siaty i pakowanie maneli. Po uprzątnięciu po sobie idę do stanicy z rybą. Ważenie i... zatkało mnie. Karaś waży 1,25 kg, miarka wskazuje 38cm! Znajomy robi mi fotę. Wypuszczam karasia, bo szkoda byłoby zabijać takie cudo. I sumienie i ręce czyste. Fotę mam, a to najważniejsze!

Sprzęt: wędka teleskop BALZER 240, kołowrotek ROBINSON, żyłka 0,22 przypon 0,18, spławik 1g z kolca jeżozwierza, przynęta: czerwony robak.

Kex







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=877