Udana wyprawa nad San
Data: 17-06-2004 o godz. 09:00:00
Temat: Wieści znad wody


13 czerwca, w piękne, ciepłe popołudnie wybrałem się wraz z tatą na ryby. Spędziłem mile czas i wypocząłem. Łowiskiem był San w mojej rodzinnej miejscowości - Przemyślu.



Podróż na miejsce przebiegała bez większych zakłóceń i o godzinie 16:30 byliśmy na łowisku. Zastaliśmy średni poziom w miarę czystej wody. Łowiskiem była rynna położona prawie w głównym nurcie rzeki. Jeśli chodzi o metodę połowu, to nie ma sensu się rozpisywać, gdyż opisywałem sprzęt i szczegóły w moim ubiegłorocznym, wakacyjnym artykule pt. „ Sposób na świnki i certy". Przynętą było 6 czerwonych robaków.

Na pierwsze branie nie musiałem długo czekać. Po kilku minutach szczytówka wędki delikatnie zadrżała, na co odpowiedziałem natychmiastowym lecz niezbyt mocnym zacięciem. Z początku nie wiedziałem co to, jednak czułem, że to coś większego. Gdy wyprowadzałem rybę z głębokiej rynny nagle weszła w zaczep. Szybko wyluzowałem zestaw. Był to przełomowy moment holu. Ryba prędko wydostała się i rozpoczęła dalszą walkę. Po chwili ujrzałem jej czerwone płetwy i przeszło mi przez głowę, że to może być kleń. Tata stwierdził, że to brzana. Po chwili jednak obydwaj stwierdziliśmy, że to świnka. Ryba wykonała kilka odjazdów, próbując odejść w nurt. Nagle wpadłem na pomysł, żeby oddać wędkę ojcu, wejść do wody i podebrać rybę rękoma. Wyglądała naprawdę pięknie, jednak gdy zbliżyłem się do niej na jakieś półtora metra zobaczyłem, że z pyska wystają jej robaki. Nie była ona mocno zahaczona. Gdy próbowałem zbliżyć do niej rękę zaczęła szaleć. Pomyślałem, że podebranie ręką stanowi jednak zbyt ryzykowne rozwiązanie. Wyszedłem szybko na brzeg, wziąłem wędkę i po chwili zmęczoną rybę wyśliznąłem na brzeg.
Okazało się, że była mocno zapięta za dolną wargę. Miarka wskazywała, że złowiłem 40 cm świnkę. Mój rekord został poprawiony o 5 cm.

Po chwili zaciąłem podobnej wielkości brzanę, którą oczywiście wypuściłem. Po tej rybie nastąpiła nagła przerwa w braniach. Przez godzinę nic nie brało. Na domiar złego trzy razy urywałem zestaw (raz nawet na żyłce, którą wcześniej pozostawiłem w wodzie). Ryby albo się wyniosły albo ignorowały nasze robaczki. Wszedłem więc do wody i nazbierałem trochę żyjątek spod kamieni. No i ten pomysł okazał się genialny. Po chwili mój tato wyciągnął świnkę, brzankę i okonia. Ja również nie narzekałem.
O godzinie 19:00 skontrolował nas strażnik PSR. Gdy zajrzał do mojej siatki pogratulował mi połowu, przede wszystkim zaś świnki. Jak zapewnie się domyślacie ryba została zabrana. Po zważeniu w domu okazało się, że ma 0,53 kg. Spodziewałem się, że będzie miała trochę więcej. Pomyślałem, że skoro jest taka lekka, to nie ma sensu jej zgłaszać do PW. Błędnie myślałem, że punktacja jest wyliczana z wagi, a nie jak się dziś dowiedziałem z długości. Trochę żałuję, bo byłoby to potwierdzeniem, tego co tu piszę. Ale już po ptakach. Świnka to ryba coraz rzadsza. Z tego co wiem to jako jeden z niewielu wędkarzy w kraju mam jeszcze możliwość i niewątpliwie zaszczyt łowić tę rybę. Jest nadzieja, że trafi się jeszcze większa. Oby. Ryba była taka lekka, gdyż pewnie niedawno się wytarła. Życzę wszystkim wędkarzom takiej ryby. Jeszcze żadna nie sprawiła mi tyle radości. To dla mnie, młodego wędkarza niezłe trofeum i potwierdzenie umiejętności. Dzięki wodo!

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem. Trudno mi oddać piękno tej wyprawy, nie wszystko da się przelać na... klawiaturę. Życzę wszystkim wielu sukcesów w połowach i apeluję o zabieranie nad wodę aparatu. Od wczoraj jest on w moim wędkarskim ekwipunku tak ważnym elementem jak wędka czy kołowrotek.

Christoferek







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=887