Konkurs - Woytas
Data: 28-07-2004 o godz. 19:40:00
Temat: Konkursy


Kiedy przebiegam przez karty historii naszej Polski, wspominam czasy gierkowskie , kiedy to nam górnikom nie było tak źle. Na kopalni były od czasu do czasu organizowane wycieczki (wyjazdy) na ryby i grzyby. Często też jeździliśmy gdzie popadło ...



Był piękny wrzesień, tylko ryby nie brały.
Przyleciał do mnie, na czoło chodnika, Antek i mówi :
- Chłopie musimy porozmawiać.
- Jak wyjedziemy na górę to porozmawiamy, teraz nie mam czasu – mówię zdenerwowany.
- Jak wyjedziemy, to tylko w sufit w sobotę będziesz patrzył – powiedział Antek wściekły jak byk z hiszpańskiej korridy.
- A o co chodzi ?
- Na grzyby jedziemy !!!
- Teraz mi dupę trujesz o grzybach ? Nie widzisz, że mamy awarię !
- Widzę, ale muszę już oddzwonić. Trzymają dla mnie dwa miejsca na wycieczkę w podszczecińskie lasy.
- Kiedy?
- Jedziemy w sobotę wieczorem, a w niedzielę jesteśmy z powrotem. Grzybów jest prawdziwe zatrzęsienie, ludzie koszami zbierają.
- Dobrze Antek - zapisuj nas, ale przed Mańką ty się tłumaczysz bo na pewno będzie wściekła.

Po wyjeździe na górę, idę do łaźni, gdzie można sobie zapalić papierosa (Oldi czy to tak jak z chlebakiem, który jak sama nazwa mówi służy do noszenia granatów ?), i szukam Antka. Po chwili znalazłem go i od razu pytam :
- Załatwione?
- Mamy szczęście, załatwione
- To gdzie w końcu jedziemy ?
- Gdzieś w szczecińskie na wielkie grzybobranie, dyrektor funduje autobus, kto o tym wie ten jedzie.

Wieczorem w sobotę na zbiórce widziałem górników z różnych oddziałów, ale szef wycieczki do autobusu zapraszał według listy. Droga długa i trzeba po drodze się przespać – więc spaliśmy. Rano jesteśmy na miejscu. Szef mówi:
- Panowie jesteśmy na miejscu, nie trzeba daleko chodzić, grzybów wystarczy dla wszystkich, a radio w autobusie będzie grało, jeżeli ktoś się boi za daleko wypuścić. O szesnastej wyjeżdżamy i jak ktoś się spóźni, pojedzie pociągiem.

Już wszystko wiedzieliśmy więc lecimy do lasu. Dwa kroki i stop – podgrzybek taki rośnie, że ślepy by go zobaczył. Szybko go do wiadra i już chcę iść dalej, a tu drugi – myślę, że nie wstanę, tyle ich tam jest. Antek woła do mnie:
- Rysiek, chodź tutaj, mam ich chyba ciężarówkę, nie pozbieram wszystkich.
- Ja też. Chodź zapalimy, zostaw je.
Przyszedł i robimy naradę.
- Jak my je będziemy zbierać, tak jak u nas (wszystkie) to zaraz wiadra będą pełne – spokojnie stwierdził Antek.
- Też tak myślę.
- Zbieramy same malutkie, resztę zostawiamy.
- Ale mi się ręce trzęsą za tą resztą.
- To je sobie wsadź do kapelusza, ty niezdaro. Wsadzisz dziesięć grzybów i masz załadowane do pełna.
- No, też prawda.

Chociaż zbieraliśmy same malutkie, to szybko we wiadrach zabrakło miejsca. Idziemy pod autobus. Tam już prawie wszyscy siedzą na trawce pod nasypem. Jeden wyciągnie kiełbaski inny połóweczkę i już mamy majluft, jak to się mówi na Śląsku.

O szesnastej wszyscy byliśmy wstawieni. Dobrze, że grzyby były już w bagażniku, bo sami ledwo wsiedliśmy do autobusu. Jak ruszyliśmy szef wpadł na pomysł, żeby nas chociaż policzyć – bo kto gdzie siedział to już nikt nie wie.

Liczy i liczy, aż się zorientował, że jednego człowieka brakuje. Kazał kierowcy zawrócić i pojechaliśmy z powrotem w to samo miejsce. Patrzymy leży nieborak też całkiem pijany. Kto jeszcze był w stanie wyszedł po niego i razem wsadzili go do autobusu. Teraz już jedziemy w komplecie do domu.

Nad ranem przyjechaliśmy. Chłopaki się pobudzili i każdy się szykuje do domu. Budzę tego nieboraka, bo chyba za dużo wypił, żeby dał szefowi na piwo za to, że się po niego wrócił.
- Stowej, my som już w doma! – Krzyknąłem mu do ucha.
- Jakiego doma? Co to jest doma?
- My już pod gruba przijechali. Wyłaź z autobusa.
Nieborak otwarł oczy patrzy na mnie i się pyta:
- Co to jest gruba? Gdzie mój rower!
- Jaki rower, na grziby my jechali, a niy na Wyscig Pokoju...
- Gdzie ja jestem? Gdzie mój rower?
- W Czerwionce przy kopalni, a Ty co tak o tym rowerze w kółko gadasz ? (...)

Jak się okazało, to nie był żaden z naszych chłopaków. Zrobiliśmy niechcący porwanie. Dyrektor kopalni wziął go do swojego domu, nakarmił, zapłacił za rower i służbowym samochodem kazał zawieść do domu.

W poniedziałek na kopalni przez megafony ogłosili, że wszystkie wycieczki są odwołane. Pamiętajcie, że na wódeczkę nie wybieramy się żadnym pojazdem, a broń Boże w pobliże miejsc gdzie zatrzymują się wycieczki.

Jeśli czyta to ten nieborak z podszczecińskich lasów, to pozdrawiam go i niech napisze w komentarzu, czy kupił sobie ten rower.

Woytas







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=915