Prawo na kłusownika - polemiki część pierwsza
Data: 28-09-2004 o godz. 08:00:00
Temat: Rybie prawo


Niniejszy tekst stanowi pierwszą część polemiki z niektórymi tezami, zawartymi w znakomitym artykule pt. „Prawo na kłusownika” autorstwa Jurka Kowalskiego, który znajdziecie TUTAJ.



Polemikę tę piszę z tym większą przyjemnością, że zostałem poproszony o zabranie głosu w tej sprawie przez Autora ww. artykułu.

Teza I

W tej części polemiki odniosę się do pierwszej z tez stawianych przez Autora, które budzą moje wątpliwości. Odniesienie się do wszystkich tez spowodowałoby, że ten i tak już obszerny tekst przybrałby formę broszury i stał się nieczytelny dla przeciętnego odbiorcy (realnie patrząc i tak wiem, że będzie nieczytelny).
Przechodząc do meritum sprawy w ww. artykule Jurek wyraża m.in. następujący pogląd:

„Wielu wędkarzy wyraża wątpliwość, czy za zabranie ryb ponad limit, czy z naruszeniem ustalonych przez użytkownika wody, zaostrzonych w stosunku do zawartych w Rozporządzeniu o ochronie ryb i raków wymiarów lub okresów ochronnych ryb może być ścigane przez właściwe organy i czy obowiązuje wszystkich – wędkarzy i rybaków.
Czy zabranie ryb ponad limit określony przez upoważnionego do rybactwa jest wykroczeniem. Uważam, że bezpośrednio nie. Ale, udzielając pozwolenia na połów ryb uprawniony do rybactwa określa warunki, na jakich to pozwolenie może być wykonywane. Robi to mając na względzie warunki racjonalnej gospodarki rybackiej. Rozumując logicznie osoba, która zabiera z łowiska ryby, których nie obejmuje pozwolenie narusza warunki tego pozwolenia i działa tak jakby go nie posiadała.
A amatorski połów ryb bez zezwolenia uprawnionego do rybactwa podlega karze w postaci grzywny oraz środków karnych przewidzianych w Ustawie.”


Tak się złożyło, że zanim zapoznałem się z treścią omawianego artykułu, miałem przyjemność prowadzić z Jurkiem dysputę na forum jednego z portali. Pozwolę sobie zatem zacytować moim zdaniem najważniejsze fragmenty tej dysputy, które dokonkretyzują zarówno zacytowaną powyżej tezę, jak i moje polemiczne wywody.

Czez:
Czy dobrze rozumiem, że chodzi Ci o możliwość ukarania danej osoby, za czyn niestypizowany w przepisach karnych ustawy o rybactwie? Ależ oczywiście, że tak!
Pod warunkiem naturalnie, że dany czyn będzie nosił znamiona czynu zabronionego, określonego w przepisach prawa powszechnie obowiązującego. Wszystko jest kwestią interpretacji lecz podstawową sprawą jest to, że różnej maści regulacje i regulaminy, tworzone na potrzeby danego łowiska same w sobie w sposób oczywisty, nie mogą stanowić podstawy do ukarania sprawcy ich naruszenia. I tu ponownie podkreślę, że naruszenie takie musi nosić znamiona czynu zabronionego określonego w przepisach prawa powszechnie obowiązującego.


Jurek Kowalski:
Może teza mówiąca o tym, że dokonywanie amatorskiego połowu ryb w zakresie nie objętym zezwoleniem (czyli np. w nocy, kiedy użytkownik łowiska pozwala łowić tylko w dzień) jest łowieniem bez zezwolenia Użytkownika rybackiego czyli naruszeniem zapisów Ustawy i może spotkać się z karą przewidzianą w Ustawie jest nieco trudną "figurą" logiczną, ale to miałem na myśli pisząc o możliwości skutecznego egzekwowania zapisów regulaminów łowisk przy użyciu powszechnie obowiązującego prawa. Ta interpretacja nie natrafiła na sprzeciw doświadczonych prawników, z którymi ją konsultowałem.

Dla jasności - jeżeli opłacę licencję, która jest zezwoleniem Uprawnionego w rozumieniu Ustawy, a w warunkach tego zezwolenia (Regulaminie) Uprawniony do rybactwa pozwala łowić tylko w dzień, to łowiąc w nocy łowię bez zezwolenia, bo nie uzyskałem na to zezwolenia od Uprawnionego. To samo dotyczy sytuacji, kiedy łowię na trzy wędki podczas gdy Uprawniony pozwala na dwie, albo gdy zabieram rybę poniżej określonego przez Uprawnionego wymiaru ochronnego, wyższego niż określony w rozporządzeniu, nawet gdy ryba jest większa niż wymiar ustawowy. Wtedy po prostu oszukuję Uprawnionego i łowię poza wydanym przez niego zezwoleniem. Ponadto naruszam warunki prowadzonej przez niego "racjonalnej gospodarki rybackiej". Warunki realizacji zezwolenia są określane przez Uprawnionego na podstawie operatu, który ma zapewniać realizację racjonalnej gospodarki, a w operacie Uprawniony ma m.in. określić warunki ochrony ryb. Łowienie bez zezwolenia jest podstawą do ukarania na mocy Ustawy o rybactwie śródlądowym, a nie tylko do ukarania karą dyscyplinarną przewidzianą w organizacji za naruszenie regulaminu.

Wielu wędkarzy wyraża wątpliwość czy za zabranie ryb ponad limit czy z naruszeniem ustalonych przez użytkownika wody, zaostrzonych w stosunku do zawartych w Rozporządzeniu o ochronie ryb i raków wymiarów, czy okresów ochronnych ryb może być ścigane przez właściwe organy i czy obowiązuje wszystkich – wędkarzy i rybaków.
Czy zabranie ryb ponad limit określony przez upoważnionego do rybactwa jest wykroczeniem. Uważam, że bezpośrednio nie. Ale, udzielając pozwolenia na połów ryb uprawniony do rybactwa określa warunki, na jakich to pozwolenie może być wykonywane. Robi to mając na względzie warunki racjonalnej gospodarki rybackiej. Rozumując logicznie osoba, która zabiera z łowiska ryby, których nie obejmuje pozwolenie narusza warunki tego pozwolenia i działa tak jakby go nie posiadała.
A amatorski połów ryb bez zezwolenia uprawnionego do rybactwa podlega karze w postaci grzywny oraz środków karnych przewidzianych w Ustawie.”


Reasumując: zdaniem mojego interlokutora, dokonywanie połowu ryb niezgodnie z warunkami wydanego pozwolenia, jest tożsame z brakiem pozwolenia i podlega karze grzywny stosownie do postanowień art. 27 ust. 1 pkt 1 ustawy o rybactwie śródlądowym.

Moim zdaniem

Niestety nie podzielam tego stanowiska. Art. 27 ust. 1 pkt 1 ww. ustawy stanowi, że kto dokonuje amatorskiego połowu ryb bez posiadania dokumentów lub zezwolenia, o których mowa w art. 7 ust. 2, uprawniających do takiego połowu, podlega karze grzywny. A zatem czynem karalnym jest dokonywanie połowu ryb bez posiadania dokumentów lub zezwolenia. Zgodnie z art. 7 ust. 2 dokumentem uprawniającym do połowu ryb jest karta wędkarska, zaś kwestię zezwoleń rozstrzyga we własnym zakresie uprawniony do rybactwa. Jeśli są to wody PZW – zezwoleniem będą uiszczone składki, zaś na wodach prywatnych „kwity” wydawane przez gospodarzy tej wody (spotykałem się np. z biletami za wędkowanie).
Moim zdaniem Jurek dokonuje tutaj wykładni rozszerzającej dyspozycji art. 27 ust. 1 pkt 1, która jest nieuprawniona. Nie można utożsamiać zezwolenia (które de facto oznacza opłatę za możliwość wędkowania) z warunkami tegoż zezwolenia (regulaminem łowiska), a właściwie rozszerzać zakres normy karnej z zezwolenia na warunki tegoż zezwolenia. Gdyby bowiem intencją ustawodawcy była ochrona karno-prawna, w ustawie o rybactwie śródlądowym, warunków ustanawianych przez poszczególnych gospodarzy wód, to dano by temu literalny wyraz w tejże ustawie. Opisywanej sytuacji nie powinno się jednak utożsamiać z brakiem ochrony – jako takiej – ustalanych przez uprawnionych do rybactwa warunków wędkowania na ich wodach. I tutaj wrócę do jednego z powyższych cytatów.

Pisałem, że: „Czy dobrze rozumiem, że chodzi Ci o możliwość ukarania danej osoby, za czyn niestypizowany w przepisach karnych ustawy o rybactwie? Ależ oczywiście, że tak! Pod warunkiem naturalnie, że dany czyn będzie nosił znamiona czynu zabronionego, określonego w przepisach prawa powszechnie obowiązującego”. Jeżeli weźmiemy teraz pod uwagę np. limity ustanawiane przez gospodarza wody i dajmy na to limit 1 szczupaka na dobę, zaś wędkarz zabiera 3 szczupaki, to sytuacja taka nosi znamiona czynu zabronionego, określanego potocznie kradzieżą i nie różni się niczym (mowa o znamionach czynu) od np. sytuacji, w której płacimy w sklepie za 1 aparat fotograficzny, zaś za pazuchą wynosimy kolejne 2. W takim jednak wypadku sprawca ponosi odpowiedzialność karną z odpowiednich przepisów kodeksu karnego, nie zaś ustawy o rybactwie śródlądowym.
Nie należy też zapominać o możliwościach, jakie dają nam przepisy kodeksu cywilnego, że wspomnę tylko o roszczeniach odszkodowawczych.


Moje propozycje

Obiecałem Jurkowi, że przedstawię propozycje rozwiązań tego problemu. I ja bowiem uważam za słuszny pogląd, że każda krytyka powinna przedstawiać propozycje rozwiązania danego problemu.

Jeżeli weźmiemy za punkt wyjścia intencje Jurka, a mianowicie karanie za naruszenie warunków pozwolenia i to karanie na podstawie ustawy o rybactwie śródlądowym, art. 27 ust. 1 pkt 1 powinien moim zdaniem brzmieć w następujący sposób:

„Kto dokonuje amatorskiego połowu ryb bez posiadania dokumentów lub zezwolenia, lub niezgodnie z warunkami tego zezwolenia, o których mowa w art. 7 ust. 2, uprawniających do takiego połowu, podlega karze grzywny”.

Teoretycznie zatem sprawa wydaje się być prosta. Ale tylko teoretycznie! Należy sobie zdać sprawę z tego, że warunki połowu na danym akwenie mogą zawierać (i w rzeczywistości zawierają) szereg różnych uregulowań, a taki zapis – analogicznie zresztą do prezentowanego przez Jurka toku rozumowania – rozciągałby odpowiedzialność karną na wszelkie czyny „niezgodne” z wolą twórcy takiego, bądź innego regulaminu, które w rzeczywistości nie noszą znamion czynów zabronionych (nie zawężajmy tematu do limitów, wymiarów etc.). Proszę zadać sobie zatem pytanie, czy chcecie, aby czynem karalnym było np. używanie haków z zadziorami, łowienie w nocy, nęcenie, a może chodzenie w czerwonym kapeluszu (tu ukłony w stronę S. Barei i „Bruneta wieczorową porą”)? Czy chcecie wysokiej grzywny dla kolegi X-a, opisanego w moim tekście „SSR, czy ZSRR?”. Przecież łowił niezgodnie z regulaminem łowiska, wywożąc zanętę łódką, czego zabraniał regulamin ustanowiony przez gospodarza wody. Czy za takie „paskudne” czyny niewystarczającą karą jest ewentualna kara dyscyplinarna (vide sąd koleżeński), zaś na łowiskach prywatnych po prostu wyproszenie wędkarza z tego łowiska i uniemożliwienie mu wędkowania?

Jak widać w sensie praktycznym problem jest zdecydowanie bardziej złożony niż może się to niektórym osobom wydawać. Co zatem czynić? Odpowiedzi uniwersalnej z pewnością nikt tutaj nie udzieli. Pozwoliłem sobie wspomóc się zapisami ustawy Prawo Łowieckie. Oprócz nas, wędkarzy, to właśnie myśliwi borykają się z problemem kłusownictwa. Szukałem więc pewnych analogii (w sensie prawnym) i jak tuszę, znalazłem je. Przeczytajcie zresztą sami dwa z przepisów zaczerpniętych z ww. ustawy:
„Art. 51 ust. 1. pkt 4 – kto pozyskuje zwierzynę inną lub w większej liczbie, niż przewiduje upoważnienie wydane przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu łowieckiego, podlega karze grzywny.
Art. 52 pkt 5 – kto sprawując zarząd z ramienia dzierżawcy, a w obwodach niewydzierżawionych z ramienia zarządcy, zezwala na polowanie osobie nieuprawnionej do wykonywania polowania lub na przekroczenie zatwierdzonego w planie łowieckim pozyskania zwierzyny, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.”

Zwróćcie uwagę na przesłanki: „zwierzynę inną”, „w większej liczbie”, „przekroczenie zatwierdzonego w planie łowieckim pozyskania zwierzyny”. Przecież to nic innego jak „nasze” limity czy też zakaz połowu określonego gatunku ryby na danym akwenie.

Konkludując, należy najpierw zastanowić się, jakie z postanowień warunków określonych zezwoleń (regulaminów) powinny podlegać ochronie w ustawie o rybactwie śródlądowym. Mowa tutaj oczywiście o takich zapisach regulaminowych, których naruszenie nosi lub może nosić znamiona czynu zabronionego, zaś ww. ustawa nie przewiduje kar za ich naruszenie. Innymi słowy możemy tutaj mówić np. o limitach, ale już nie o wymiarach, gdyż te podlegają ochronie z art. 27 ust. 1 pkt 2 omawianej ustawy.

Dyskusję pozostawiam otwartą...

Czez







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=951