XI Zlot - moje dni odpoczynku (1)
Data: 05-10-2004 o godz. 20:20:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Wreszcie piątek 1 października. O 7:00 razem z żoną spakowani na zlot, jedziemy odwieźć do Gliwic córkę do pracy. Z Gliwic kierunek Opole, Wrocław, Legnica, Złotoryja, Lwówek Śląski i Łupki.



Autostrada za Gliwicami przywitała nas drobnym deszczem. Niech pada - będą grzyby. Mała civic tnie ostro i ani się obejrzałem, gdy spostrzegłem przedmieścia Legnicy. Teraz skręt na Złotoryję. Tam robimy drobne zakupy. Karton piwa, olej, jajka, śmietana, bułka tarta, świeżutka marchewka, pietruszka, cebula, jakiś soczek do drinków, żubrówkę i jeszcze jakieś drobiazgi. Załadowani ruszamy dalej.

Już mamy rzekę Bóbr i Lwówek Śląski. Teraz kierunek Jelenia Góra. Droga wije się między coraz większymi pagórkami. Nawierzchnia wyjątkowo ładna. Chociaż droga wąska, to pochylenia na zakrętach właściwe i przyjemnie się pędzi, nawet do 90 km/ h. Wiem, że nie jestem Włodkiem ani Januszempoznem, ale to i tak rewelacyjna jak na mnie szybkość. Nagle widzę znak "Łupki". Zwalniam i rozglądamy się dookoła, wypatrując na trasie domku z fotografii. Przed nami z lewej strony wielka, biała tablica, a na niej napis:
" Ośrodek szkoleniowy…"

Dalej nie doczytałem i już hamuję. W takiej wiosce, to pewnie może być tylko jeden taki ośrodek. Skręcamy za tablicą w małą dróżkę w lewo. Od razu widzimy dom z fotografii, a przed nim na parkingu niebieskiego Land C..., białe mondeo, czerwonego golfa i jeszcze inne pojazdy. Przed nimi stoliczek nakryty napojami, a obok: Januszpozn, Martini, PiECIA i Włodek. Z boku rozrabia jeszcze Zbyszek, co chwila nagabując PiECIĘ. Z radości trąbię i bardzo powoli podjeżdżam do nich. Nie poznali. Dopiero gdy wyszedłem z samochodu, oczy zaświeciły z radości i im i mnie. Przedstawiam żonie moich kolegów, a już Martini porywa ją do drinka powitalnego. Patrzę na zegarek - 11:00.

Wszyscy zgodnie informują, że dzisiaj obiad o 19:00, więc mamy kupę czasu. Chłopaki skarżą się, że babsko nie oddało zamówionych przez nich łodzi i nie mają dzisiaj z czego wędkować. Włodek proponuje zwiedzenie zapory. Chce zrobić sesję zdjęciową. Razem z żoną jedziemy za jego samochodem. Włodek jest jeszcze widać bardzo młody i zapomniał, że stary Rysiu nie lubi już takich szybkich zwrotów na wąskiej drodze, szczególnie wykonywanych przy szybkości 120 km/h.


Zwiedzamy zaporę. Od razu widać, że wody mało. Skaliste odkryte brzegi widać na wysokości prawie 3 metrów nad poziomem wody. Zapora robi wrażenie. Włodek cyka fotę za fotą. Jedziemy teraz do przystani. Wpadamy w czarną, nieutwardzoną drogę. Wyryte dziury trochę mnie przerażają. To moje głupie autko jest bardzo niziutkie. Na szczęście przedostajemy się bez problemu. Przed nami długa skarpa w dół, a na dole pomost pływający na beczkach. Środek bardzo stabilny, ale odnogi bardzo chwiejne i trzeba uważać. Tutaj brzeg - jak prawie na całym jeziorze - ostro spada w dół.


Zbiornik wodny na rzece Bóbr był wysadzany dynamitem, aby powiększyć (poszerzyć) jego lustro wody. Prace nad zbudowaniem zapory skończono w 1912 roku. Do dzisiaj nie widać tam żadnej roślinności. Prawdziwe Morskie Oko w wydaniu Sudetów Zachodnich. Ryby mają tutaj ciężkie warunki żywieniowe. Przez polaroidy obserwuję jak 20 centymetrowy okoń podchodzi do stadka drobnicy. Niestety nie atakuje, a tylko się przemieszcza to z lewej, to z prawej strony. Spływają dwie łodzie…

To nie nasi.
- Jak rybki? Gryzą?
- Śpią panie, chyba obżarte.

Spoglądam na ich ekwipunek. Nie mają echosondy. Cieniarze. Zaczekamy na naszych - oni pokażą, jak się rybki łowi. Przecież na wodzie jest Jarbas!!!


Wspinamy się z żoną i Włodkiem na górę do samochodów. Istna golgota. Włodek pokazuje mi jeszcze dwukółkę na łódź, która kołami prawie dotyka lustra wody. To przyczepka Jarbasa - nie mógł zjechać w dół samochodem, bo za stromo. Odpięli przyczepkę i stojąc na dyszlu, zsuwali się po stoku. Dyszel pracował jako hamulec, zostawiając ślad na stoku. Tylko jak to w niedzielę wyciągnąć w górę?

Januszpoz przymierzył się swoim Land Cruiserem. Zjechał w dół i potem do góry. Samochód zdał egzamin.
- Nie martw się Jarbasku, wyrwiemy przyczepkę z łodzią na górę - powiedział Jaśko.

Przyglądam się stokowi - ale ostry spad…



cdn.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=956