Wyprawa do Mequinenzy - włóczęga po Ebro (2)
Data: 03-11-2004 o godz. 18:20:00
Temat: Wieści znad wody


Po około 30 minutach jazdy zatrzymujemy się w pięknej i malowniczej zatoczce po prawej stronie Ebro. Kotwiczymy łódź i zabieramy się do oględzin zatoczki. Czynimy to łodzią napędzaną 10 - konną Yamahą, którą holujemy na cumie za jachtem.



Najpierw echosondą sprawdzamy ukształtowanie dna oraz głębokość, następnie za pomocą podwodnej kamery sprawdzamy stan dna oraz wypatrujemy ryb. W zatoczce mamy głębokość 8 metrów, zbyt dużo więc jak na mariuszowy bat. Po krótkiej naradzie decydujemy, że ja zabieram się za łowienie żywców, a Mariusz spróbuje trochę pospinningować. Nocą natomiast, nasze sumówki uzbroimy w zakupione w Mequinenzie węgorze, a także sazany, tyle że te ostatnie muszę najpierw złowić.



Zanęcam szybko dwa miejsca, zanętą pochodzącą ze sklepu Taurusa (pozostałości po zlocie) oraz kukurydzą i białymi robaczkami. Na karpiówce zakładam dwa ziarnka kukurydzy, a na mojej nowej bolonce dwa białe.

Na brania nie trzeba długo czekać. W krótkim czasie wiaderko zapełnia się uklejami, tylko sazany jakoś odmawiają współpracy. Mariusz natomiast nareszcie dobrał odpowiedniego wabika na tutejsze sandacze. Jest nim najzwyklejszy biały twister, którym w ciągu około 2 godzin łowi 20 sandaczy, z czego 12 jest wymiarowych.



Nagle Mariusz zrywa ostatniego białego twistera i woła:
„To już koniec, Janusz! ”. Nie zgadzam się z nim i szybko podaję mu białe kopyto, a sam zwijam wędki i też zaczynam spinningować. Zmieniamy przynęty oraz kolory gum - żadnego pobicia! No cóż - miałeś rację Mariusz - one faktycznie biorą tylko na normalnego białego twistera.


Kończymy spinningowanie i uzbrajamy nasze sumówki. Moje w węgorze, z czego jeden w połowie wody, a drugi tuż pod powierzchnią. Mariusz natomiast jedną - uzbrojoną w filet sandaczowy - kładzie na gruncie, a drugą na spławik na uklejkę tuż nad samym dnem. Miałem już sprawionych połowę ryb, kiedy nagle Mariusz woła:
- „Janusz podbierak, mam coś większego”. W te pędy przechodzę z jachtu na łódź i podbieram Mariuszowi maleńkiego sumka – takiego w sam raz na patelnię.
- Świetnie, Mariusz! – od razu pierwszego dnia zrobiłeś zaopatrzenie na cały tydzień pobytu na jachcie - uśmiecham się i drapię zarazem po głowie: kiedy ja te ryby usmażę??




Wiem już, że dzisiaj na kolację będzie sandacz, reszta natomiast wyląduje w zalewie octowej, którą przyrządzę według przepisu Old rysia – jest bowiem doskonała.

Noc mija spokojnie i bez brań. Długo siedzę na rufie jachtu i podziwiam czarne i pełne gwiazd hiszpańkie niebo. Przypominam sobie inne noce na Ebro – np. spędzane z Sazanem – wtedy też zachwycaliśmy się wspaniałą atmosferą, panującą nocą na tej rzece. Czy my wędkarze wszyscy jesteśmy tacy romantyczni?



Następnego dnia zgodnie z planem wyruszam do Mequinenzy na zakupy – wykorzystuję okazję i odwiedzam także angielskich wędkarzy, którzy od tygodni okupują brzeg Segre, łowiąc sumy i kręcąc film na jego temat. Zgodnie z moimi przewidywaniami Anglicy mieli pełne ręce roboty, co pozwoliłem sobie za ich zgodą uwiecznić na matrycy mojego aparatu.














Cdn.

Karpiarz







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=982