Wykrzyknik napisał
Nadszedł czas na trzeci± Wigilię Pogawędek Wędkarskich. Tym razem była to wspólna uroczysto¶ć PW i WCWI. Tym razem też nie odbyła się w "Oczku", a w klubie "Barakuda", znajduj±cym się w piwnicach sklepu wędkarskiego „Muskie”.
Po raz kolejny udało mi się przyjechać za wcze¶nie. Odebrałem więc po drodze Torque z pracy i razem, w strugach deszczu pojechali¶my na miejsce. Mieli¶my jeszcze kilka minut, więc postanowili¶my wst±pić do Muskiego. Tam zostali¶my miło zaskoczeni przez Siudaka. Wszyscy razem po obejrzeniu wszystkiego co było można, zeszli¶my do klubu.
Sala wygl±dała super.
Tam Siudak rozwin±ł swój warsztat i chc±c nie chc±c musiałem mu pomóc nawlekać malutkie otulinki na wielkie kotwice. Nie powiem żeby była to moja ulubiona czynno¶ć, ale czego się nie robi dla kolegów.
Siudakowe szaleństwo.
Tutaj każdy znajdzie co¶ dla siebie.
Powoli zaczęli zjawiać się ludzie. Najpierw nie¶miało, pojedynczo, aż w końcu sala się zapełniła.
Będzie super.
To już prawie wszyscy.
Przybyli również zaproszeni go¶cie: Jacek Kolendowicz i Marek Szymański. Muszę powiedzieć, że takie wizyty na długo pozostaj± w pamięci. Od pocz±tku mojej przygody z wędk± podziwiałem ich wyczyny w prasie, ogl±dałem ich filmy i czytałem ksi±żki. A tu proszę - przy jednym stole, naprzeciwko siebie i jeszcze te u¶ciski przy łamaniu się opłatkiem. Ech - to trzeba przeżyć...
Gdy wszyscy już usiedli, rozsiedli się i zaczęli niecierpliwić, naczelni obu portali rozpoczęli oficjalnie spotkanie wigilijne.
Rybnych wód, metrówek i...
Złożyli wszystkim nad wyraz optymistyczne życzenia i przyst±pili do łamania się opłatkiem. Życzeniom i wzruszeniu nie było końca - lały się jak woda, szczególnie z ust Esoxa, który znany z kwiecistej wymowy, ci±gn±ł je w nieskończono¶ć.
Jedzenie znikało szybciutko...
Po życzeniach przyszedł czas na jedzenie. Na stół trafiły wspaniale pachn±ce pierożki z kapust± i grzybami. Do nich gor±cy czerwony barszczyk.
I gdy tylko spałaszowali¶my przepyszne ciepłe danie w ruch poszły: ¶ledziki, jajka, ryba po grecku i sałatka warzywna. Muszę się przyznać, że najadłem się ciut za bardzo - o jeden guzik w spodniach. Cóż - wszystko było tak pyszne, że nie potrafiłem się powstrzymać.
I powiesz mi, że na to będ± brały?
To j± fotografuj!
Gdy już wszyscy pojedli, popili, zaczęły się rozmowy. O rybach, wodach, fotografii i wszystkim, co z wędkarstwem jest bardziej lub mniej zwi±zane. Czas uciekał szybko, bo jak mógłby nie uciekać w tak przemiłym towarzystwie.
Życzeniom nie było końca.
Powoli zaczęło robić się pu¶ciej, zaproszeni go¶cie wyszli grubo przed północ±. Ci za¶, którym obrzydły domowe cztery ¶ciany toczyli rozmowy w kilkuosobowych grupkach.
Zawstydzasz mnie...
Czez, jak zwykle - u¶miechnięty.
W międzyczasie w drugim końcu sali zacz±ł się jednoosobowy występ. Mieli¶my więc muzykę na żywo, ba - nawet usłyszałem swoj± ulubiona szantę.
Poznałem nowych wspaniałych ludzi, spędziłem wieczór na rozmowach, w niesamowitym towarzystwie.
I jest super.
Jaj - gadali¶my i gadali¶my...
Jak widzicie limo zniknęło - włosy też...
Ech...
Kot Bury jak i Czez - non stop u¶miechnięty.
Torque oczami Jaja.
Czas się zbierać.
U¶miech, panowie - u¶miech!
Najpiękniejszy u¶miech wieczoru - mam nadzieję, że jeszcze uda mi się go sfotografować.
I aż żal było wychodzić. Jednak jak głosi stara prawda: wszystko co piękne szybko się kończy. I tak nadszedł czas na powrót do domu.
Szybko ten czas leci.
Tak minęła wspólna Wigilia PW i WCWI. I już czekam na następne spotkanie, na kolejne rozmowy i ech - na ten wspaniały klimat...
Wykrzyknik