Janokoniarz napisał
Na Pomorzu Zachodnim. między dwoma jeziorami,płynie sobie rzeczka, nieduża. W sezonie można tam coś drobnego złowić albo i nie. Za to na początku kwietnia zjawiają się tam masowo okonie, na tarło.
Szczególnie przed przepustem bywa ich, "aż czarno". Niestety są to drobne okonki,rzadko trafi się wymiarowy.
Wiedzą o tym wiosennym eldorado (od niepamiętnych czasów),miejscowi wędkarze.
Niestety, wie także Straż Rybacka.Za dzień łowienia trzeba zapłacić aż 13 zł. Zrozumiałe, że chętnych do płacenia niewielu. I tu dzielna Straż ma pole do popisu. Na szczęście widać ich z daleka jak jadą i można coś pokombinować. Przyjeżdżają i trzy razy dziennie.
Stary Franciszek przyczłapał nad rzeczkę około 9-tej.Posiedział z godzinę i zauważył, że jedzie Straż . Postępował zgodni z planem, nad którym myślał całą zimę. Ryby wylał, pomajstrował przy wędce, usiadł na pustym wiadrze i czekał.
Dopadli go.
- Ma pan zezwolenie?
- Nie nie mam.
- Zapłaci Pan mandat!
- Za co?
- Za bezprawny połów ryb.
- Ja ryb nie łowie.
- Panie nie udawaj pan wariata, a ta wędka w wodzie to co? Dokumenty!!!
- Ani mi się śni, a to w wodzie to nie wędka.
- Krzysiu zobacz to.
- Szefie, o jest ryba. Musi zapłacić!
- To nie ryba tylko śledź. Nie lubię słonych śledzi, więc go moczę.
- Słuchaj Stary, my Cię jeszcze dopadniemy.
- "No zającu, ja ci jeszcze pokaże", zadrwił stary Franek ze Strażników i zaczął zbierać się do łowienia.
Jan Burcz