Lucek napisał
W sobotę 22-go sierpnia wybrałem się z rodzink± i dwójk± znajomych nad jezioro Międzybrodzkie. Do tej pory byłem tam dwukrotnie, nie odnosz±c żadnych sukcesów. Tym razem miałem nadzieje na spotkanie z szczupakami, kleniami i pstr±gami.
Po dotarciu na miejsce od razu poszedłem nad wodę. Poziom wody, jak można było się spodziewać do¶ć niski. W miejscu gdzie dwa lata temu łowiłem pstr±gi, można było przej¶ć such± stop±. No cóż, w takim razie pozostaj± klenie i szczupaki. Wybieram te pierwsze. Do zmierzchu łowię trzy krótkie szczupaki. Po kleniach ani ¶ladu. Następnego dnia postanawiam przej¶ć się po okolicy (oczywi¶cie z wędka).
Znowu próbuje szczę¶cia z kleniami. Łowię na malutkie wirówki pod drzewami. W pewnym momencie czuje puknięcie, odruchowo zacinam. Czyżby kleń? Nie, znowu szczupak. No ładnie, nie mam stalki. Po kilku sekundach bardzo delikatnego holu ryba wyskakuje nad wodę i blaszka również, ale nie z wody tylko z pyska szczupaka. Poirytowany idę po cięższy kij, zakładam stalkę i wracam z t± sam± przynęt± tam gdzie przed chwil± straciłem rybę. Kilka rzutów, branie i po chwili mam szczupaka 47 cm. Rybę zatrzymuję, będzie na wieczorne grillowanie. Tego dnia już nic oprócz kilku krótkich zębaczy nie łowię. Następnego dnia wstaje przed 6 rano i biczuje wodę w okolicach mostu.
Koło 8 rano na wirówkę nr 1 long mam delikatne branie. Zacinam i nic - zaczep. Już chce chwycić za żyłkę, kiedy to co¶ na końcu rusza w kierunku otwartej wody. Udaje mi się t± ucieczkę udaremnić i powoli podci±gam rybę. Cały czas idzie dołem. W końcu około 4 metrów od brzegu czuję zluzowanie żyłki. Co to mogło być - zastanawiam się? Szkoda, że nie łowiłem na gumę, bo wtedy mogłem trochę zawęzić grono podejrzanych. Może sandacz? Może boleń? Może okoń? Szczupak raczej nie, bo przynęta była zbyt mała. Tak sobie rozmy¶laj±c, idę na drug± stronę mostu. Po pół godzinie biczowania, o numer większ± obrotówk±, łowię szczupaczka 48 cm. Wczoraj jego o centymetr mniejszy kolega smakował wybornie, więc i t± rybę decyduje się zatrzymać.
Podczas tego jak i następnego dnia zaliczam serię krótkich szczupaczków. Pstrykam również kilka fotek.
W czwartek od wczesnych godzin porannych biczuję okolice mostu, bez efektu. Podczas powrotu spotykam spinningistę z Bielska. Trochę gawędzimy i idziemy wspólnie do cypla w kształcie litery "T". Mój towarzysz łowi bez stalki. Po mniej więcej godzinie machania widzę, jak za jego wahadłówk± pod±ża około 60cm. szczupak. Pod samym brzegiem atakuje - niestety brak wolframu uniemożliwia nawi±zanie jakiejkolwiek walki. Jak się okazuje ów wędkarz nie ma już więcej blach. Wybiera sobie 3 z mojego pudełka. W zamian za nie daje mi 3 woblerki własnej produkcji, które widać na zdjęciu poniżej.
Machamy jeszcze jaki¶ czas i wracamy. Odchodz±c, jeszcze widzę kilka ataków boleni. My¶lę sobie, że warto by tu przyj¶ć jutro rano zapolować na te ryby. Wieczorem wybieram się nad płytk± zatokę. Tym razem próbuje łowić na gumy. Zaliczam kilka szczupaków (żaden nie miał 45 cm). Mam kilka potężnych walnięć, ale nie daję rady zaci±ć. Wracaj±c idę na chwile pod most. W pierwszym rzucie wyjmuję szczupaka 43 cm. Delikatnie odhaczam i rybka wraca do wody.
W ostatni dzień, czyli w pi±tek decyduję się wstać o 5 rano. Biorę wędki i idę nad cypel "T". Już z daleka widzę ataki boleni. Podkradam się do nich bardzo ostrożnie na czworaka. Gdy jestem jakie¶ 5 metrów od brzegu kucam i zaczynam łowienie. Pierwsze branie mam w 3 rzucie, niestety moje zacięcie kończy się fiaskiem. Odkładam wędkę jem ¶niadanie i patrzę na zegarek. Boleń bije, co 2 minuty. Atakuje stadko około 3 cm. drobnicy. Szukam w pudełku takiej blaszki. Wreszcie znalazłem. Zakładam i rzucam. Uderzenie mało co nie wyrywa mi wędki z ręki. Nie ma potrzeby zacinać. Szybko wstaję i idę nad sam± wodę. Boleń nie daje za wygran±. W końcu słabnie, a ja doholowawszy go do brzegu, mogę go chwycić za kark
Mierze rybę, ma 50 cm. Mój pierwszy wymiarowy boleń. Błystkę ma bardzo głęboko, jednak dzięki jakiemu¶ patyczkowi udaje mi się j± wreszcie wyci±gn±ć. Rapka wraca do wody a ja idę dalej łowić. Jest godzina 6.30. Z cypla pstrykam fotę.
Idę pod most, w to miejsce gdzie dzień wcze¶niej wyci±gn±łem 43 cm. szczupaczka. Kilka rzutów gum±, walniecie i siedzi - szczupak wydaje mi się znajomy. Tak to ten sam! Widać w jego górnej wardze dziurkę, po naszym wczorajszym spotkaniu. Jak dalej będzie taki łapczywy, to nie wróżę mu długiego żywota. Decyduje się na powrót. Po obiedzie pakujemy się i wracamy do Krakowa.
W sumie podczas tego wyjazdu złowiłem 16 szczupaków (ale tylko 2 miarowe), kilka marnych okoni i bolenia. Pogoda była niemal idealna - nie za gor±co i sporo chmur. W przyszłym roku na pewno tu przyjadę.
Lucek