jarokowal napisał
Mocno spóĽniony, mimo to aktualny artykuł z XXI Zlotu Pogawędek Wędkarskich w Mietkowie.
Telefon nie milkł.
Ostatnie kilka dni przed wyjazdem okazały się bardzo gor±ce. W pracy też się nazbierało, a wszystko trzeba było zrobić przed pi±tkiem.
Trzech zlotowiczów zakwaterowało się na miejscu już w ¶rodę i jeszcze tego samego dnia wła¶ciciel zadzwonił do mnie z wyrzutami. Problem nie był na tyle poważny aby nie rozwi±zać go telefonicznie, pomocna była notatka, któr± sporz±dzili¶my podczas jednego z naszych wcze¶niejszych spotkań. W czwartek rozgorzało na dobre. Spać kładłem się cały czas my¶l±c czego nie zrobiłem, czego nie zabrałem.
Obudził mnie budzik i chwilkę po nim SMS o tre¶ci – wieje jak diabli, dzi¶ nie połowimy. Podszedłem do okna, wiatr zrywał ostatnie li¶cie z drzew. Podobnie było nad zalewem. Wiało a białe bałwany tworz±ce się na wodzie zapowiadały, że w pi±tek pływania i łowienia nie będzie.
Na miejscu przywitali mnie Jarbas, Kunta, Zenek i Misiek. Ten ostatni po niezłych ekscesach nocnych. Czekała mnie teraz konfrontacja z wła¶cicielem, ale „Francuza” nie było i wszystko załatwiłem jak trzeba.
Zaczęli docierać kolejni zlotowicze – Dzepetto, Włodek.
Potem Łoso¶ małchał nam na powitanie, zdało by się nawet, że pyta czy takie ryby łowimy.
Łoso¶, podobnie jak i poprzednicy, po sprawdzeniu obecno¶ci zostali zakwaterowani w pokojach. Zaczęli¶my się zastanawiać nad lokowaniem ludzi w domku my¶liwskim, chcieli¶my tego unikn±ć. W ostatecznym rozrachunku nawet ta sztuka się udała.
Rozmowy, ¶miechy trwały, aż nam się je¶ć zachciało. Łoso¶ i Dzepetto zabrali się za żur. Żur, który po informacji o nieprzewidzianych komplikacjach z wyjazdem naczelnego kucharza Pogawędek Wędkarskich, Old_Rysia, stan±ł pod znakiem zapytania. Oldi miał jednak godnych następców i wszystko wyszło wspaniale. Ale nie uprzedzam faktów.
Gdy Łoso¶ zabrał się za pichcenie, wszyscy przenie¶li¶my się do zaimprowizowanej kuchni. Łoso¶ kroił a Kunta patrzył i … podjadał.
W garze kolejno l±dowały składniki.
Gdy tak kolejne składniki zapełniały wielki gar okazało się, że chętnych do pomocy jak na lekarstwo. Ja pstrykałem, Włodek pstrykał, Jarbas pstrykał.
A Dzepetto my¶lał.
Nie wiem o czym my¶lał, ale nic nie wymy¶lił. Dlatego Pitbul musiał zabrać się za mieszanie.
Ja nie mogłem już patrzeć i wchłaniać zapachów jakie wydobywały się z zaimprowizowanej kuchni. Poszedłem podgl±dać co robi± inni. Włodek nadal pstrykał.
Co było póĽniej nie wiem, wiem że wiało i była masa ¶miechu. Było również sporo telefonów. Tak aż do wieczora. A wieczorem gdy słońce zaszło i pojawił się księżyc...
... rozpoczęła się balanga na całego
Nie wiem kto stan±ł w drzwiach, ale musiało być to zjawisko.
Dzepetto nadal my¶lał, ale podobnie jak poprzednio nic nie wymy¶lił.
Tych zdjęć nigdy nie zobaczymy, Bedmar prze¶wietlił kliszę.
Przy innym stoliku Kunta opowiadał Torqiemu co mu się przydarzyło w lesie.
Patrzyło na mnie tymi swoimi ¶lepiami i .. tak uuuu ... uuuu mówiło.
Na co Torqi, że to myszka była.
Misiek nie rozstawał się z aparatem, szykował się do napisania artykułu.
Dzień kolejny.
Gdy wstałem, już ¶witało. Ciepła herbata, ¶niadanie i szybko na wodę. Inni też wypłynęli.
Na mojej łodzi osada oczekuje informacji o rybach. Niestety nie mam pozytywnych wie¶ci.
Podczas zmiany miejscówki mijamy Sigiego i Torqa. Niemal jak na komendę na wędce Sigiego melduje się ryba. Popłoch na obu łodziach. Ja szykowałem aparat a Torqi podbierak. Niestety nie było nam dane zobaczyć ryby. Sama wybrała wolno¶ć i odpłynęła.
Powoli zbliżała się godzina 14.00 i zaczęli¶my spływać do brzegu. Jeszcze ostatnie doły, ostatnie górki.
I w końcu jest. Pierwszy i jedyny tego dnia sandacz Radka.
Dzepetto, aż za głowę się łapał:
Jak on to zrobił?
Dopływamy do brzegu, a zaraz za nami przybijaj± kolejni.
Obiad i to co działo się póĽniej przedstawię w kolejnej odsłonie.
Jarokowal
Zdjęcia: Jarokowal i Jezier